W piątek m.in. łyżwiarze szybcy złożyli olimpijskie ślubowania w Warszawie.
- Jesteśmy zgraną i mocną paczką, ale lepiej byłoby, abyśmy w ćwierćfinale nie trafili na Amerykanów. Zdecydowanie lepiej wylosować Norwegię. Innej możliwości już nie ma. Rok temu zdobyliśmy brązowy medal mistrzostw świata, byliśmy na podium PŚ i w tej konkurencji mamy duże szanse zająć dobre miejsce - powiedział polski łyżwiarz Jan Szymański.
W piątek w Centrum Olimpijskim ślubowali przedstawiciele czterech dyscyplin sportu: łyżwiarstwa szybkiego, saneczkarstwa, snowboardu i short tracku.
Pochodzący z Poznania Szymański będzie jednym z kilkorga reprezentantów Polski, którzy do rywalizacji w Soczi przystąpią 8 lutego, dzień po ceremonii otwarcia. Wystartuje na 5000 m.
- Wiem, że będę dobrze jeździł na tym dystansie, bo jest bliski mojemu sercu, ale na igrzyskach w Korei Płd. w 2018 roku. W przyszłości chcę być najlepszym polskim długodystansowcem, lecz jeszcze muszę na to poczekać. Na olimpiadzie w Rosji celem są bardziej wyścigi na 1500 m i drużynowy. Na pierwszym z nich bardzo dobrze spisują się również Zbyszek Bródka i Konrad Niedźwiedzki. W tym sezonie już mi się zdarzyło utrzeć nosa Zbyszkowi, ograłem go, co pewnie dało mu do myślenia - dodał.
Tak wielkich oczekiwań nie ma w stosunku do saneczkarzy, którzy w PŚ zazwyczaj plasują się pod koniec drugiej dziesiątki lub na początku trzeciej. Dużo lepiej jest tylko w sztafecie.
- Gdybyśmy zostali sklasyfikowani na ósmej lokacie będzie to krok naprzód dla naszego saneczkarstwa. Będziemy mieli szansę uzyskać stypendium do następnych igrzysk, co powoduje skupienie się tylko na treningu, a więc polepszaniu formy. Z moją już teraz jest coraz lepiej, może wynikowo tego nie widać, ale naprawdę prezentuję dużo lepszy poziom. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nasza kadra dysponowała większymi środkami finansowymi. Niestety, nie mamy fizjoterapuety. Masaże rozluźniające mięśnie pozwalają na lepszy wypoczynek i lepsze przygotowanie do startu. Nam tego brakuje - stwierdził Maciej Kurowski.
Trener saneczkarzy Marek Skowroński złożył olimpijskie przyrzeczenie w imieniu wszystkich szkoleniowców olimpijskiej reprezentacji i osób współpracujących. Zawodników reprezentowała Katarzyna Bachleda-Curuś, a misję - jej szef i zarazem prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner.
Jedną z debiutantek w Soczi będzie saneczkarka Ewa Kuls. - Presją wynikową obarczeni są Justyna Kowalczyk, skoczkowie, panczeniści. My jesteśmy w cieniu, choć oczywiście też mamy swoje cele. Największe szanse są w sztafecie, nawet na ósemkę - uważa zawodniczka pochodząca z okolic Gorzowa Wielkopolskiego, która karierę rozpoczęła w klubie ULKS Nowiny Wielkie.
Miłym akcentem piątkowej uroczystości był prezent z okazji 65. urodzin, wręczony Andrzejowi Kraśnickiemu, prezesowi Polskiego Komitetu Olimpijskiego i przewodniczącemu reprezentacji na IO 2014. Otrzymał strój góralski. "Ale bez ciupagi, bo jedziemy do Soczi w celach pokojowych" - podsumował sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński.
man