Dawid Kubacki i Piotr Żyła rywalizowali o ostatnie, czwarte miejsce w kadrze na niedzielny konkurs w Gorski RusSki Jumping Center.
- Skoki Dawida były bardziej wyrównane, choć trzeci mocno spóźniony i zepsuty. To on dostanie szansę. Piotrek miał problem ze skocznią, podobnie jak wczoraj Kamil. Ale o ile u Stocha one się rozwiązały, o tyle u Żyły jeszcze nie. Zakładam, że z takimi skokami on by się zakwalifikował spokojnie do konkursu. Jednak znając jego potencjał, oczekuję takich skoków, jakie jeszcze niedawno pokazywał - powiedział Kruczek zaraz po ogłoszeniu składu na konferencji technicznej.
- Poszedłem spać o godz. 3 nad ranem, a już o 9 byłem na śniadaniu. Trochę czasu zajmuje też dojazd. Ale nie zamierzam usprawiedliwiać gorszych skoków tym, że się nie wyspałem - powiedział Żyła, jeszcze niedawno pewniak w talii Kruczka, dziś tylko rezerwowy na pierwsze zawody na igrzyskach.
- Trochę przysypiałem, może dlatego moje skoki były spóźnione. Stać mnie na dużo lepsze, choć i tak były w miarę dobre, jak na tę porę dnia - stwierdził Kubacki.
W piątek Żyła uzyskał 93,5, 94 i 93,5m, zaś Kubacki 96, 96,5 i 91,5. Zdecydowanie pozostali w cieniu Stocha, który za każdym razem przekraczał 100 m, a najlepszą odległością dnia był wynik 103 m.
Żyła stwierdził, że wciąż ma problemy z utrzymaniem prawidłowej pozycji dojazdowej.
- Nie do końca potrafiłem się ustawić, stąd te skoki takie wymęczone. Teraz pozostają mi konkursy na dużej skoczni - indywidualny i drużynowy. Nie powinno być na niej problemów z pozycją, jak na średnim obiekcie - zapewnił.
Jeszcze w czwartek wieczorem szkoleniowiec zakładał, że w treningach weźmie udział też Jan Ziobro. Wtedy walka rozgrywałaby się między trzema zawodnikami. Pewniakami byli Stoch i Kot.
- To była decyzja podjęta na gorąco. Później, po przyjeździe do wioski, jeszcze raz przeanalizowaliśmy skoki Jaśka i uznaliśmy, że były na tyle dobre, że może do południa odpocząć, a jutro wystąpi w serii próbnej i kwalifikacjach. Południowa pora dzisiejszych prób jest fajna, ale z drugiej strony barbarzyńska, bowiem wczoraj późno wróciliśmy - dodał Kruczek.
Po dość średnich czwartkowych skokach, w piątek błyszczał Stoch. Zawodnik, który zwyciężył w dwóch ostatnich zawodach PŚ w Willingen, wygrał dwie z trzech serii.
- Wczoraj pierwszy skok zaważył na tym, co było dalej, bo to skocznia zaskoczyła Kamila. Przyszedł do mnie i kręcił głową, mówiąc, że coś mu nie pasuje. Sprawdzaliśmy różne kwestie sprzętowe, nie wszystko wyszło, ale już dziś ustawiliśmy i wyszły normalne, dobre skoki treningowe. Nie powiem, o co konkretnie chodziło, aby nie wiedzieli rywale - tłumaczył trener.
Kruczek podkreślił bardzo dobrą komunikację na linii szkoleniowiec-zawodnik.
- Chwilę porozmawialiśmy na skoczni, później pół godziny w wiosce i temat był rozwiązany. To nie pierwszy raz, kiedy treningi Kamila są nijakie, zresztą wielu zawodników wtedy nie błyszczy, a kiedy przychodzi konkurs - przeciera się oczy. To cecha dobrych zawodników - mówił na temat metamorfozy skoczka z Zębu w raptem 12 godzin.
Jak się okazało, występ Stocha w piątkowych treningach nie był wcale pewny, gdyż nie działała jego karta akredytacyjna.
- Wczoraj nie chcieli go wypuścić z wioski, a dziś wpuścić na skocznię. Coś się dzieje z tymi kartami - dodał Kruczek.
W sobotę Polacy będą skakać w serii próbnej, nie wiadomo czy w komplecie pojawią się w kwalifikacjach.
- Zadecydujemy na miejscu, czy np. Kamil potrzebuje tego kolejnego skoku. Tutaj w Soczi mamy dużo czasu na regenerację, nie ma takiej gonitwy jak na Pucharach Świata. Nie przesądzam decyzji, bo ważne jest też to, iż wieczorami mamy inny układ powietrza - zakończył szkoleniowiec reprezentacji biało-czerwonych.
ps