Wszystko było zaplanowane z przedstawicielami polskiej misji olimpijskiej i trenerem Łukaszem Kruczkiem. O planie nic nie wiedział sam zainteresowany, czyli podwójny mistrz igrzysk w Soczi. - Przyjechałam do wioski olimpijskiej w sobotę o godz. 7 rano. Na chwilę weszłam do czarnej, dużej skrzyni, a kiedy Kamil wszedł do pokoju - wyskoczyłam z niej. Był bardzo szczęśliwy, chociaż dodał, że wiedział, kto jest w tej specjalnej przesyłce - opowiadała polskim dziennikarzom Ewa Bilan-Stoch, która na żywo oglądała sobotnie zawody na Krasnej Polanie.
Historyczny sukces Stocha [RELACJA]
Jej mąż pokonał na dużym obiekcie Japończyka Noriakiego Kasai i Słoweńca Petera Prevca. Z kolei kilka dni wcześniej na mniejszej skoczni za Stochem uplasowali się Prevc i Norweg Anders Bardal. - W domu był większy stres, zwłaszcza, że tamta seria próbna wyszła troszkę słabiej. W sobotę mieliśmy cudowny konkurs. Bardzo chciałam drugiego złota, bo od jakiegoś czasu mówiło się, że ten krążek będzie z meteorytem. Zależało mi aby go zobaczyć na własne oczy - dodała małżonka dwukrotnego mistrza olimpijskiego.
Źródło: TVN24/x-news
Blondwłosa pani Ewa jest menedżerką Kamila, Jana Ziobro i Dawida Kubackiego. Nie tylko im, ale całej drużynie będzie kibicowała na Krasnej Polanie podczas poniedziałkowej rywalizacji. - Mam nadzieję, że trzech moich chłopaków (Kubacki walczy o miejsce w składzie z Piotrem Żyłą - PAP) będzie skakało, więc ja muszę być na widowni - zapewniła.
Kamil Stoch ma szansę na trzeci medal igrzysk. Licząc punkty zdobyte w konkursach indywidualnych przez poszczególnych zawodników, Polacy mieliby zapewnione medale. Kibice czekają na powtórkę już w poniedziałkowych zawodach drużynowych. Wcześniej, bo już w niedzielny wieczór, 27-latek, tym razem z małżonką, będzie uczestniczył w ceremonii nagradzania medalistów igrzysk w Parku Olimpijskim w Soczi.
aj, PAP