W „Źródełku”, dzięki wspomnieniom pani Marii Bienias oddajemy się wiosennym porządkom.
- Jeśli chodzi o pranie szmat, to myśmy to nazywali „łachy”. „Oj, będzie ranie łachów jutro”! Trzy razy do roku było największe pranie: na Wielkanoc, na Boże Narodzenie i na żniwa. Na żniwa trzeba było przyszykować tych szmatów, bo nie było czasu prać. – opowiadała śpiewaczka.
Żeby porządne uprać „łachy”, należało ugotować wodę w kubłach, do chałupy przynosiło się „potockę” – specjalną beczkę na trzech wysokich nogach. Potocka pełniła rolę pralki – na dno potoczki sypało się popiół, na to kładziono namydlone ubrania, potem znów popiół (koniecznie z drzewa liściastego!), później znów ubrania. Na ro wszystko wlewano ugotowaną wodę. Czy to wszystko? Ależ nie! Tak przygotowane „szmaty” czekały całą noc i na drugi dzień jechało się z nimi nad rzekę. Dopiero tam się je prało.
Dacie wiarę, że szary popiół pięknie wybielał białe tkaniny? Naprawdę! Popiołem czyściło się także podłogi, myto naczynia. Dawniej, na wsi pełnił ważną funkcję środka czyszczącego w gospodarstwie!
Na rzeką rozkładało się wcześniej wyparzone w wodzie i popiele szmaty.
- A nad rzeką to przecież z każdej chałupy kobiety robiły pranie! – wspominała Maria Bienias.
Do takiego prania w rzece służyła drewniana „tarka” i tak zwana kijanka, którą uderzało się w pranie. Robiono to dotąd, aż z wyżętej „szmaty” nie leciała czysta woda. Pani Maria Bienias wspominała, że pranie było dawniej wyjątkowo trudne. Przede wszystkim zimą czy wczesną wiosną, kiedy na praczki padał śnieg, a woda w rzece była nieznośnie zimna. Musicie przyznać, że dziś pranie jest o wiele łatwiejszym zadaniem! Wystarczy wszystko wrzucić do pralki i wcisnąć guzik!
W naszym niedzielnym spotkaniu Kasia Dudziak i Karo Przewłoka pomogły nam odlać z ołowiu żołnierzyki, wydobyć brifmarki od briftryjgra, odnaleźć zagubione meksykańskie monety i zagrać w śląską grę karcianą, czyli w skata.
- Mój dziadek i mój fater, to uwielbiali szpilać w szkata! – wspominała Kasia Dudziak. – A że brakowało im do gry trzeciego, to nauczyli mnie. Miałam 12 lat. I potem w życiu mi się to bardzo przydało! Mój chop gra w szkata. I to była jedna z rzeczy, o którą mnie pierwej zapytoł. „Umiesz grać w szkata?”, a ja: „Ja!”. I on wtedy już wiedział! To prawdziwa miłość! – śmiała się nasza Śląska ciotka.
Posłuchajcie Karo i Kasi! Może sami nauczycie się grać w karciane śląskie gry?
W „Źródełku” usłyszeliśmy także cymbały – pięknie brzmiący instrument stworzony z płaskiego, drewnianego pudła rezonansowego (najczęściej w kształcie trapezu), na którym rozciągnięte są specjalnie ułożone struny. Cymbały często były pięknie zdobione przez swoich twórców. Na drewnianym pudle ryto kwiaty, czasem wysadzano je masą perłową.
***
Tytuł audycji: Źródełko
Prowadziła: Hanna Szczęśniak
Data emisji: 23.04.2023
Godzina emisji: 11.00