Polskie Radio Dzieciom

Zabawki do rąk!

Ostatnia aktualizacja: 11.08.2024 12:00
Drewniane, szmaciane, słomiane – jakie tylko nam przyjdą do głowy. Ale wszystkie znalezione na dawnej polskiej wsi. Czym bawiły się dawniej dzieci? Konikiem mógł stać się kawałek patyka. Pokrywka od pieca ożywała i pędziła przez wiejskie drogi. Lalka powstawała z kilku sprytnych wiązań sznurka i kawałków starych szmatek.
Audio
zabawki ludowe z drewna
zabawki ludowe z drewnaFoto: shutterstock

Zabawki, czyli...

Właściwie, wyobraźnia naszych dziadków i pradziadków była wspaniała. Jeśli nie było lalki, konika, można było je stworzyć z tego, co znalazło się pod ręką. Czasem wystarczał sam kijek, czasem dołączała do niego fajerka, czyli żeliwne kółko ze starej kaflowej kuchni, i już mogło się gonić za fajerką!

Pomnik Szymona Giętego toczącego fajerkę Pomnik Szymona Giętego toczącego fajerkę

Przydawały się też ręce sprawnie dłubiące w drewnie, bo z nich wyczarować można było chociażby latające ptaki. Ale jak to? Te zabawki nie potrzebują prądu? Nasi przyjaciele z „Etnoekipy” na pewno coś o tym wiedzą!

Buczka wraca z targu. Jej przyjaciele z Etnoekipy bardzo lubią te momenty, bo okazuje się, że Buczka, choć jest perfekcyjną panią domu, często daje się ponieść szałowi zakupów i wraca z fantastycznymi rzeczami! 

- Nie śmiejcie się. Bo kupiłam Wam zabawki - mówi u wejścia Buczka. - Pierwsza zabawka - konik. Klasyka gatunku. Bączki drewniane do kręcenia po podłodze. Kurki, jak pociągniesz za sznureczek, to schylają głowy i dziobią ziarenka. 

- Wszystkie drewniane! Pachnące żywicą! Zrobione wedle starej zabawkarskiej szkoły! - cieszy się Chmurnica, widząc te małe dzieła sztuki.

- W dodatku nie powodują uczuleń, i nie potrzebują baterii! - śmieje się Buczka.

- Bo są na baterie słoneczne! - zgaduje Bazyl.

- Nie. Po prostu nie potrzebują prądu - wyjaśnia spokojnie Buczka.

Jak bawiła się Etnoekipa? Co wymyśliła? Posłuchajcie!

A czy wiedzieliście, że w Warszawie jest muzeum do którego wchodzi się przez szafę? Tak! To Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek, pełne postaci z najróżniejszych zakątków świata. Zabrała nas tam nasza reporterka, Maria Czok. A jakie wspaniałe sekrety tam odkryła? Posłuchajcie!

Niezwykły śpiew z Laponii

Drugi z naszych dzielnych wysłanników, Mateusz Dobrowolski, wybrał się aż na koło podbiegunowe, by zdobyć dla nas nagrania pięknych, tradycyjnych śpiewów. No dobrze, trochę żartujemy, Mateusz wybrał się na północ, jednak nie aż tak daleko, bo tylko do Gdyni na Festiwal Globaltica. Аle i tak przywiózł coś pięknego, czyli saamski śpiew joik i – uwaga – chętnie nas go uczył!

- Laponię zamieszkuje lud Saami. Są tam od tak dawna, że nikt nie pamięta już, kiedy i skąd się tam wzięli. W najbardziej na północ wysuniętych terenach Norwegii, Szwecji, Finlandii, Rosji a nawet Stanów Zjednoczonych! Zamieszkujący w lodowatej tundrze Saamowie wykształcili niezwykły styl śpiewu, który nazywają joik. A dlaczego joik brzmi tak niezwykle? Na dalekiej północy, gdzie przez długi czas nie świeci słońce, panuje bardzo długa, mroźna zima, a śniegu jest tak dużo, że Saamowie mają na niego kilkanaście określeń niełatwo się żyje... - opowiadał Mateusz Dobrowolski, przybliżając nam warunki życia mieszkańców Laponii.

Nasi Saamowie zajmowali się przede wszystkim polowaniem i rybołówstwem. A także - hodowlą reniferów! Kto wie, może tych, które zimą wożą po świecie św. Mikołaja? Saamowie wychwalali otaczającą ich naturę, wierzyli w moc swoich przodków. W śpiewie joik często przywołują właśnie konkretne duchy: przodków, zwierząt, miejsca.

W reportażu Mateusza Dobrowolskiego usłyszeliśmy na przykład śpiewaka, który joikował małego szczeniaczka, poznaliśmy też joik improwizowany - wymyślany na bieżąco, pod wpływem chwili.

Strachy w sianie

Profesor Andrzej Bieńkowski opowiadał nam o warunkach domowych, które panowały dawniej na wsi. Czy wypadało, a może nie wypadało siedzieć w domu? Ile osób spało w jednym pomieszczeniu w dawnej wiejskiej chacie? A co czyhało na chcące spać na sianie w stodole dzieci? 

- W Polsce Centralnej była niesłychana bieda. Dom w latach międzywojennych i 50.-60. XX wieku był praktycznie niezdobiony, jedno-, czasami dwuizbowy. Cała rodzina mieszkała w jednej izbie! Byli tam i dziadkowie, i rodzice, i czworo, pięcioro dzieci! Wyobrażacie sobie? Nam się teraz wydaje, że byśmy się pozabijali, ale nie bierzemy pod uwagę jednej rzeczy: w domu się nie siedziało - tłumaczył profesor Bieńkowski. - Pracowano w polu, w gospodarstwie, na zewnątrz. Dom służył do spania. Jeśli kobieta siedziała w domu zbyt długo, znaczyło to, że jest niegospodarna. Kiedyś, po pracy w polu wracało się do domu, jadło się przygotowane wcześniej ziemniaki czy barszcz. Kobieta szła jeszcze wydoić krowy wieczorem, wstawała około 5.00, by wydoić je rano. Bo kiedyś krowy doiło się trzy razy dziennie.

Latem w domu robiło się nieco luźniej, bo dzieciaki często chodziły spać do stodoły na sianie. Andrzej Bieńkowski pamięta to tak:

- Leżeliśmy z chłopakami na sianie, przez szpary w dachu wyglądało rozgwieżdżone niebo, słuchaliśmy dziwnych odgłosów nocy, tych nietypowych ptaków. I co? Oczywiście opowiadaliśmy sobie o strachach! Czasem baliśmy się wyjść z tej stodoły, takie te strachy były!

Pewnego razu Andrzej Bieńkowski, kiedy jeszcze był małym Andrzejkiem, sam o mały włos nie zemdlał ze strachu! Wszyscy już smacznie spali na sianie, było ciemno, bo przecież nie było jeszcze latarni przy drogach. Andrzejek chciał wyjść na chwilę ze stodoły. W tej ciemności wymacał... otwartą paszczę jakiegoś stwora! Przestraszył się nie na żarty! Narobił się huk, wszyscy się pobudzili. Po chwili całą grupą, trzymając się za ręce, wystraszeni, wychodzili ze stodoły rozglądając się na wszystkie strony. I wtedy ich oczom ukazał się ten stwór, który tak przeraził Andrzejka! To był koń. Wielki wiejski koń, zainteresowany ruchem w stodole, podszedł sprawdzić, kto taki wyleguje się w jego sianie.

Poza tym w „Źródełku” mnóstwo muzyki (nauczymy się tańczyć, jak sroki), szybkie odwiedziny pewnego słynnego górala z Podhala (z rodu Trebuniów-Tutków) i dalsza część przygód Cyli i Brechta. Tym razem, detektywistyczna. Do usłyszenia!

***

Tytuł audycji: Źródełko 

Prowadzili: Hanna SzczęśniakPiotr Dorosz i przyjaciele

Data emisji: 11.08.2024

Godzina emisiji: 11.00

***

Radio retsro mis free 1200.jpg


UWAGA! Od maja czekamy na Was nie tylko w każdą niedzielę o godz. 11.00 na antenie Polskiego Radia Dzieciom, ale także w podcastach Polskiego Radia!


Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi

Audycja "Źródełko" powstaje we współpracy z Narodowym Instytutem Kultury i Dziedzictwa Wsi.


Zobacz także
Czytaj także

Nowe Źródełko, czyli Etnoekipa, śpiewy, harce i jeszcze więcej niespodzianek!

Ostatnia aktualizacja: 02.06.2024 09:00
Czas na nową odsłonę „Źródełka”! W niedzielnej audycji spotkało nas mnóstwo atrakcji. Najważniejsze? Nowi współtwórcy audycji!
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ruszamy w tany ze zwierzętami i przedmiotami!

Ostatnia aktualizacja: 16.06.2024 12:00
Czy to prawda, że na Kurpiach ludzie czasem zamieniają się w żurawie? Kowale – potrafią tańczyć? A miotła może służyć do obracania się wkoło do ludowej melodii?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ze starego w coś nowego! Sztuka recyklingu

Ostatnia aktualizacja: 30.06.2024 12:00
Nieład? Góra śmieci? A może twórczy nieporządek? Jak Wy nazywacie swój zabałaganiony pokój? A czy wiecie, że z czegoś starego można zrobić coś nowego? I że na dodatek jest to prastara tradycja naszych przodków i praprzodków?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wiwat dęciaki i stroje ludowe!

Ostatnia aktualizacja: 14.07.2024 12:00
W „Źródełku” zapraszamy najmłodszych do tańca, poznania ludowych instrumentów dętych (a to nie tylko trąbki!) i zanurzenia się w barwny świat strojów ludowych! To wszystko z Etnoekipą, Andrzejem Bieńkowskim, Cylą i Brechtem oraz Hanną Szczęśniak i Piotrem Doroszem. 
rozwiń zwiń