Po sobotnim rozbiciu Serbów (3:0) w środowisku siatkarskim zapanowała euforia, którą słusznie tonowali członkowie naszej ekipy. W przeszłość nie ma bowiem co patrzeć. Kolejną przeszkodą podopiecznych Stephane'a Antigi będą siatkarze Australii. I choć gospodarze są zdecydowanym faworytem spotkania to... gdyby spojrzeć w przeszłość trzeba zachować ostrożność.
W pierwszej fazie grupowej nie ma chyba drużyny z którą Polacy mieliby aż tak duży rachunek do wyrównania. Wspomnienia z ostatniego meczu między obiema drużynami do tej pory kojarzą się polskim kibicom z traumą, a zadra nie znikła chyba także u samych zawodników.
Polska Australia. Kto liderem grupy A [NA ŻYWO]
Na Igrzyska Olimpijskie w Londynie w 2012 roku Polska jechała jako główny faworyt nawet do złota. Przecież trzy tygodnie wcześniej w fantastycznym stylu Polacy wygrali Ligę Światową, bijąc po drodze kogo chcieli i jak chcieli. Wydawało się więc, że ekipa "kangurów" będzie w fazie grupowej zaledwie przystawką przed głównym daniem, czyli walką o medale. Niestety, niespodziewanie to rywale wygrali 3:1, choć siatkarze obu ekip pewnie do tej pory nie wiedzą jak to się stało. Ta wpadka skazała podopiecznych Andrei Anastasiego (ówczesny szkoleniowiec reprezentacji - red.) na walkę w ćwierćfinale z Rosją. Skończyło się gładkim 0:3 i powrotem do domu.
Trochę "otuchy" w serce polskich kibiców wlewa trener gości Jon Uriarte. - To nie ma teraz już żadnego znaczenia. To już przeszłość i liczy się tylko spotkanie we wtorek, które na pewno będzie inne, bo nie ma dwóch takich samym meczów - twierdzi Argentyńczyk.
Źródło:Agencja TVN/x-news
Dlatego dzisiaj nikt nie zamierza lekceważyć Australii. Tym bardziej, że od tamtego czasu zrobiła ona ogromny postęp, a w tym roku zagrali nawet w Final Six Ligi Światowej, co jak pamiętamy nie udało się chłopcom Antigi.
Nikt nie ma wątpliwości, że Australijczycy ustępują naszym siatkarzom w elemencie techniki, ale gra rywali bazuje przedewszystkim na przygotowaniu siłowym. Zdając sobie sprawę ze swoich niedoskonałości siatkarze z Antypodów szczególną uwagę przykładają do skutecznego bloku.
Ale Polacy w meczu z Serbią pokazali, że blok może być również ich mocną stroną, co może odegrać kluczową rolę w odebraniu ochoty do gry Thomasowi Edgarowi. To potężnie zbudowany bombardier (212 cm), który zdążył już się nam dać we znaki dwa lata temu (we wspomnianym już meczu zdobył aż 26 punktów).
Edgar im nie straszny?
Również w pierwszym meczu Australii na mundialu (wygrana 3:0 z Kamerunem) był on niemal nie do zatrzymania i zdobył 18 punktów. Ten mecz oglądał z trybun sztab szkoleniowy reprezentacji Polski.
- Nie ma jednak zawodnika, którego nie można zatrzymać. Będziemy musieli po prostu popracować blokiem - skomentował krótko jego występ asystent selekcjonera reprezentacji Polski Philippe Blain.
W poniedziałek Polacy odbyli trening w Hali Stulecia we Wrocławiu. Głównym jego założeniem było... przystosowanie się do rozmiarów obiektu. Polacy muszą się bowiem przestawić z gry na największej arenie mundialu (na Stadionie Narodowym mecz z Serbią oglądało 63 tysiące widzów), wrocławski obiekt może pomieścić zaledwie osiem tysięcy i jest najmniejszą areną mistrzostw świata.
Na podstawie zajęć należy się spodziewać, że w wyjściowym składzie Polaków nie zajdą żadne zmiany i mecz rozpocznie ta sama szóstka co z Serbami.
Początek wtorkowego spotkania zaplanowany został na godzinę 20.15. Relacja "na żywo" na portalu polskieradio.pl .
Zapraszamy też do radiowej Jedynki na relację Cezarego Gurjewa prosto z wrocławskiej hali.
bor