>>>Zobacz nasz serwis o siatkarskich mistrzostwach świata<<<
Przed początkiem mundialu zaznaczano, że najtrudniejszy mecz biało - czerwoni rozegrają na inaugurację z Serbią. Kiedy okazało się, że gładko ograliśmy ekipę z Bałkanów, przed drugim meczem z Australią zaczęto przypominać rok 2012 i porażkę z tym zespołem na IO. Wszystko po to aby Polacy zachowali maksymalną koncentrację.
- Musimy o tym pamiętać, bo dzięki temu jest w nas sportowa złość i chęć rewanżu - mówił przed meczem Krzysztof Ignaczak. On akurat w meczu z Australią swoim kolegom nie pomógł, ponieważ trener Stephane Antiga nie tylko nie zmienił wyjściowej szóstki, ale też meczowej dwunastki.
Ale ci co znaleźli się na parkiecie też na słabą pamięć nie mogli narzekać. Od pierwszych piłek widać było maksymalną koncentrację, o żadnych nerwach nie mogło być mowy.
I to w zupełności wystarczyło, bo nikt nie ma wątpliwości, że umiejętności technicznych zawodników obu drużyn nie ma nawet co porównywać. Siatkarze z Antypodów mogli liczyć tylko na słabszą formę Polaków, ale już mecz z Serbią musiał pozbawić ich nadziei. Polacy w formie są, a jeśli tak to Australia nie jest dla nich równorzędnym rywalem.
Jeszcze w ubiegłym roku niewielu wyobrażało sobie, że na mundialu zagra Mateusz Mika. Teraz rywale zazdroszczą nam, że mamy takiego "żółtodzioba" w swoich szeregach. Już w sobotę z Serbią dał koncert gry, a z Australią robił co chciał. I nie ważne czy atakował spod siatki, szóstej strefy, czy stał w polu zagrywki. Jedyne do czego można mieć obiekcje (i to na siłę, żeby "młody" nie obrósł w piórka) to przyjęcie zagrywki. Statystycy wyliczyli mu skuteczność w tym elemencie na poziomie 41 procent. Kiedy wygrywa się seta 25:17 (a takim wynikiem skończyła się właśnie pierwsza partia) to jest jasne, że żaden zawodnik nie mógł zejść poniżej pewnego poziomu. Ale to właśnie Mika był architektem naszej dużej przewagi.
Nieco więcej problemów przyniosła druga odsłona, ale tylko do czasu. A ściślej rzecz ujmując do stanu 20:19 dla Polski. W tym momencie, choć trudno w to uwierzyć, trener Antiga poprosił o pierwszą przerwę na żądanie od początku całego mundialu. Ale efekt był piorunujący, do końca seta nie straciliśmy już punktu.
Podopieczni Jona Uriarte próbowali walczyć jeszcze w trzecim secie. Może gdyby musieli skupić się tylko na blokowaniu Miki to byłoby im łatwiej, ale nasza drużyna to nie tylko przyjmujący Trefla Gdańsk. Bardzo dobre zawody rozegrał też Michał Winiarski, ale on wysoką formę, podobnie jak Mika, zasygnalizował już w meczu z Serbią.
Nieco poniżej oczekiwań zagrał Mariusz Wlazły, ale jego vis a vis Thomas Edgar, którego najbardziej bali się Polacy, zagrał jeszcze słabiej. To m.in. dlatego jego rodacy polegli też w ostatnim secie i musieli przełknąć gorycz porażki bez wygrania choćby seta.
Polska - Australia 3:0 (25:17, 25:19, 25:22)
Polska: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Paweł Zagumny, Karol Kłos, Mariusz Wlazły, Mateusz Mika - Paweł Zatorski (libero) - Dawid Konarski, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak.
Australia: Aidan Zingel, Thomas Edgar, Adam White, Nehemiah Mote, Grigori Sukoczew, Luke Smith - Luke Pery (libero) - Thomas Douglas-Powell, Harrison Peacock, Roberts Nathan.
Bartosz Orłowski, polskieradio.pl
Relacja>>>