Kim był Janusz Szpotański? - W normalnych czasach wyrósłby na wybitnego pisarza. W czasach, w których przypadło mu żyć, w PRL-u, jego potencjał intelektualny i niebywały talent językowy został spożytkowany na gest przeciw władzy. I tym przechodzi on do historii – podkreślał w 2011 roku w rozmowie z Polskim Radiem Antoni Libera.
31:44 45567_10449_0.mp3 Fragm. autorskiego wieczoru Janusza Szpotańskiego w warszawskiej kawiarni Czytelnika. Tłumaczenia klasyków poezji niemieckiej autorstwa Szpota (czyta Zbigniew Zapasiewicz), pogadanka Antoniego Libery o życiu i twórczości poety; poemat "Caryca i zwierciadło" (czyta autor). Audycja Andrzeja Mietkowskiego i Piotra Załuskiego (RWE, 1991)
Szpot, bo tak przyjaciele zwali Janusza Szpotańskiego, był również utytułowanym szachistą, znawcą muzyki klasycznej i jej miłośnikiem, wspaniałym gawędziarzem i interpretatorem swoich dzieł.
Zachowane w radiowych archiwach rozmowy z Januszem Szpotańskim – a także liczne wspomnienia tych, którzy go znali – pozwalają na przyjrzenie się jego życiu i, zebranej w tomie "Bo mnie stać na blagę", twórczości.
***
"Wyzwał los, kiedy wszyscy trzęśli się ze strachu". Antoni Libera o Januszu Szpotańskim (PR, 2011)
"Ojciec: adwokat, rodzina: obszarnicza"
Janusz Szpotański urodził się w 1929 w Warszawie jako syn adwokata. – Z jego opowieści wiem, że był to dom wybitnie inteligencki. To była inteligencja warszawska o korzeniach mieszczańskich – mówił Antoni Libera na antenie radiowej Trójki.
14-letni Janusz podczas wojny poznał Karola Irzykowskiego, cenionego krytyka literackiego, dramaturga oraz szachistę - i grał z nim w szachy. Rozgrywki te skończyły się (raz? kilka razy?) jeśli nie wygraną, to przynajmniej remisem.
Po zdanej w 1948 roku eksternistycznie maturze ("egzaminująca mnie nauczycielka patrzyła na mnie jak na młodzieńca o rozległej wiedzy humanistycznej", głosi "Nienapisana autobiografia") Szpot zdecydował się, mimo że miał umysł ścisły, pójść na studia polonistyczne. Niestety adwokacka profesja jego ojca okazała się być, w rozwijającym się ustroju socjalistycznym, wielkim problemem. – Egzamin zdał błyskotliwie, jednak zajrzano do papierów. Uznano i zapisano, że był z rodziny obszarniczej, a takich ludzi po prostu odrzucano – opowiadał w radiowej audycji Antoni Libera.
"Bo mnie stać na blagę. Zebrane utwory satyryczne" Janusza Szpotańskiego. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023 r.
Język rosyjski. "Początek zemsty"
Błyskotliwemu i oczytanemu Januszowi Szpotańskiemu zaproponowano mimo wszystko miejsce na studiach – jedynie na wydziale rusycystyki.
– Szpot był trochę załamany, ale postanowił nauczyć się języka. To zaprocentowało potem w niezwykły sposób, bo dzięki temu, że poznał rosyjski, mógł napisać "Carycę i zwierciadło", gdzie dokonał zemsty na języku rosyjskim, niczym Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu" i "Dziadach" – zwracał uwagę Antoni Libera na ten szczególny ciąg twórczych przyczyn i skutków.
Przyszły satyryk swoją przygodę z rusycystyką zaczął bardzo ambitnie. - Nie znał nawet alfabetu rosyjskiego i wszystkiego musiał się uczyć od początku. Już po roku pozawalał egzaminy i pojawiła się groźba, że w końcu go wyrzucą. Doszło do tego ostatecznie po tym, jak w knajpie opowiedział wymyślony przez siebie wierszyk o jednej z działaczek komunistycznych – opowiadał w radiowej Dwójce Wacław Holewiński, pisarz i działacz opozycyjny w czasach PRL-u.
"Taką miała w sobie parę, /że drżał każdy przed nią, a re-/akcji zaplutego karła/niewątpliwie w proch by starła”, głosił między innymi ów liryk zatytułowany sprawozdawczo: "Ustęp końcowy mego pierwszego utworu, za który wyleciałem ze studiów".
Tytuł oddawał ówczesne realia. Janusz Szpotański przestał być studentem.
34:46 2021_09_19 13_07_54_PR3_Trojka_literacka.mp3 O biografii i twórczości Janusza Szpotańskiego z Antonim Liberą rozmawia Magdalena Złotnicka. Audycja z cyklu "Trójka literacka" (PR, 19.09.2021)
25:27 Dwójka Spotkania po zmroku 12.01.2017.mp3 Dziwne przypadki Janusza Szpotańskiego. Audycja Wacława Holewińskiego i Pawła Siwka z cyklu "Spotkania po zmroku" (PR, 12.01.2016)
Wyśmiać absurdy stalinizmu
W latach 50. Janusz Szpotański pracował, a to jako urzędnik na poczcie, a to w przedsiębiorstwie RUCH. Poza tym tłumaczył (z języka niemieckiego), czasami pisywał recenzje i artykuły (m.in. do "Pamiętnika Literackiego") oraz doskonalił się w grze w szachy (sam będąc jednocześnie instruktorem w szachowym klubie).
– Prowadził życie niebieskiego ptaka. Jego dzień składał się z trzech etapów. Rano szedł do pracy, po południu do klubu, gdzie uczył, a wieczorem odbywały się zakrapiane zabawy. Rano w pracy odsypiał te zabawy pod biurkiem. To było mrożkowskie, komiczne – mówił Antoni Libera.
Jak dodawał, kiedy nastał w Polsce stalinizm, Janusz Szpotański – zderzony z absurdalną, opresyjną rzeczywistością – zdał sobie sprawę, że to nie jest czas na uprawianie takiej humanistyki, jaką on by chciał. – Miał niewątpliwe ambicje literackie, stawiał sobie wysoko poprzeczkę. Ale nie mogąc znieść absurdu stalinizmu, zaczął go wyśmiewać. Wyzwał los, kiedy wszyscy trzęśli się ze strachu. Stąd pierwsze wierszyki o zagorzałych stalinowcach. Powtórzył to w większej formie na początku lat 60. w operze "Cisi i Gęgacze".
***
"Mówił głośno to, czego inni nie śmieli sformułować". Prof. Zygmunt Saloni, językoznawca, przyjaciel Janusza Szpotańskiego (PR, 2011)
List 34 i opera
- W ogóle to zaczęło się od zwykłego żartu – przyznał sam Janusz Szpotański w rozmowie z Krzysztofem Doroszem z Sekcji Polskiej BBC w 1987 roku, opowiadając o jednym ze swoich największych dzieł: operze "Cisi i Gęgacze, czyli bal u Prezydenta”.
- Napisałem kiedyś kilka wierszy satyryczno-politycznych, odczytałem je w gronie przyjaciół. Im to się tak spodobało, że zaczęli mnie namawiać, żebym podobnie jak Bogusławski napisał kiedyś nowych "Krakowiaków i górali" – wspominał Janusz Szpotański początki swojej trzyaktowej opery.
Janusz Szpotański w mieszkaniu Zofii i Zbigniewa Romaszewskich, Warszawa 1993 r. Fot. Erazm Ciolek/Forum
Kim byli tajemniczy tytułowi bohaterowie? "Cisi" to funkcjonariusze tajnej policji, a Gęgaczami nazwana była opozycja. Utwór ten został osnuty w jakiejś mierze na, jak to określił Janusz Szpotański, pierwszym publicznym wystąpieniu opozycji w Polsce: liście 34 pisarzy i Intelektualistów protestujących przeciw cenzurze.
"Po Liście 34 rozpętało się piekło – właśnie opisane w operze", przywoływała kontekst powstania dzieła Irena Lasota w książce "Bo mnie stać na blagę. Zebrane utwory satyryczne" Janusza Szpotańskiego. "Ubecja zatrzymała Prezydenta Gęgaczy, Jana Józefa Lipskiego, wytoczyła proces Melchiorowi Wańkowiczowi, a Gnom [Władysław Gomułka] dał zakaz druku wszystkim podpisanym, z wyjątkiem dziesięciu, którzy wystosowali osobny list otwarty, że podpisując List 34, nie mieli nic złego na myśli".
O czym traktowała ta, pełna satyrycznych nawiązań do ponurej PRL-owskiej rzeczywistości, opera? – Pierwszy akt odbywa się w Ministerium Cichych. Drugi: na balu u prezydenta Gęgaczy, a trzeci oczywiście w więzieniu na Mokotowie – opowiadał autor "Cichych i Gęgaczy". – W Ministerium Cichy Poeta przychodzi z donosem, że Gęgacze knują jakiś potworny spisek mający na celu obalenie ustroju: piszą mianowicie listy do siebie. No i w związku z tym ekipa Cichych wyrusza na bal do prezydenta Gęgaczy, żeby dokonać licznych aresztowań. Po czym oczywiście Gęgacze już siedzą w celach mokotowskich i tam śpiewają rzewne arie – streszczał Janusz Szpotański akcję swojego utworu.
12:18 22092_[1] Janusz_Szpotanski.mp3 Janusz Szpotański o "Cichych i Gęgaczach". Audycję prowadzi Krzysztof Dorosz (BBC, 25.02.1987)
Gnom, czyli towarzysz Wiesław
Opera Szpota stała się w pewnych kręgach bardzo popularna. Autor wykonywał ją na różnych prywatnych spotkaniach ("starałem się śpiewać te arie, te kuplety – ja je zapisałem na takie bardzo popularne melodie"), nagrał ją również na magnetofonową taśmę.
– Wreszcie doszło to do Cichych, czyli do funkcjonariuszy bezpieczeństwa, a ja poczułem, że koło mnie atmosfera się zagęszcza – wspominał Janusz Szpotański. Jak zaznaczył, jego opera rozwścieczyła przede wszystkim samego towarzysza Wiesława Gomułkę.
Ówczesny I sekretarz KC PZPR występował w "Cichych i Gęgaczach" jako Gnom. Wchodził ów Gnom na scenę w trzecim akcie, czyli już w więzieniu mokotowskim, by ogłosić amnestię dla Gęgaczy.
– Gęgacze z amnestii nie skorzystali, bo postanowili wykończyć Gnoma przez blokadę Mokotowa – mówił w radiowej rozmowie Janusz Szpotański. – Właściwie ta opera w pewnym sensie sprawdziła się w czasie stanu wojennego, kiedy też była podobna postawa ludzi z "Solidarności". Polegała ona na całkowitej nieustępliwości wobec władzy. I były właśnie takie wypadki, że nikt nie chciał wychodzić z więzienia, jeżeli miał cokolwiek podpisać. Co więcej, niektórzy w ogóle nie chcieli wyjść, chcieli siedzieć bez końca, żeby całe odium światowej opinii publicznej coraz bardziej obejmowało czerwonego – opowiadał satyryk.
***
"Stworzył własny świat, jego bronią była parodia i wykpiwanie absurdów". O Januszu Szpotańskim mówi pisarz Marek Nowakowski (PR, 2011)
Pierwszy proces literacki w PRL-u
Autorowi "Cichych i Gęgaczy" władze komunistyczne postawiły zarzut "sporządzania i przekazywania, w celu rozpowszechniania, opracowań szkodliwych dla interesów państwa". To przestępstwo zagrożone było wówczas karą od 3 do 15 lat więzienia.
Satyryk 6 lutego 1968 otrzymał wyrok 3 lat więzienia (jego obrońcami byli Władysław Siła-Nowicki i Jan Olszewski). - Ja odsiedziałem prawie wszystko - opowiadał Szpotański. - Władze odmówiły mojemu adwokatowi warunkowego zwolnienia. Darowano mi jedynie 5 miesięcy na skutek amnestii, która została ogłoszona 22 lipca 1969 roku z okazji 25-lecia PRL-u.
– Nieraz się mówi, ze pierwszy proces o słowo to był proces Brodskiego w Rosji – podkreślał Antoni Libera. - Ja uważam, że proces Szpota to poprzedzał. W skali polskiej była to rzecz bez precedensu.
W podobnym duchu wypowiadał się przez radiowym mikrofonem sam zainteresowany. – Można powiedzieć, że był to pierwszy proces literacki w PRL-u – zaznaczał Janusz Szpotański. – Potem były podobne sprawy Mackiewicza czy Wańkowicza, ale tam chodziło bądź o artykuły publikowane przez nich w paryskiej "Kulturze", bądź o przesyłanie z Polski jakichś relacji. Natomiast ja napisałem dzieło całkowicie fikcyjne, chociaż oczywiście mające odniesienie do rzeczywistości.
49:17 43084_8818_1 (1).mp3 Janusz Szpotański o swojej twórczości. Audycja Ireny Lasoty (RWE, 1988)
"Człowiek o mentalności alfonsa"
Kara więzienia dla pisarza nie zadowoliła jednak operowego Gnoma.
– Nudziłem się w tym więzieniu i nagle czytam w gazecie, że Gomułka poświęcił mi cały passus! Nazwał mnie w przemówieniu "człowiekiem o mentalności alfonsa ziejącym sadystycznym jadem na naszą partię i rząd" – wspominał Janusz Szpotański.
– Szalenie się ucieszyłem, bo on moją twórczość w jakiś sposób spopularyzował. Do tego stopnia to mnie pod ekscytowało, że napisałem w tym więzieniu dwa następne utwory: "Rozmowę w kartoflarni" i "Balladę o Łupaszce" – wyliczał satyryk.
Obydwa te teksty nawiązywały ponownie do Władysława Gomułki. "Rozmowa z kartoflarnii", w której pojawia się Gnom, za punkt wyjścia obrała wyimek z biografii I sekretarza KC PZPR ("przed wojną, podczas pobytu w więzieniu w Rawiczu, pracował on w tamtejszej kartoflarni wraz z pewnym poetą ukraińskim"). "Ballada o Łupaszce" natomiast jest, jak czytamy w książce "Bo mnie stać na blagę. Zebrane utwory satyryczne" Janusza Szpotańskiego, "w warstwie stylistycznej parodią artykułów na temat spisku rewizjonistyczno-syjonistycznego, jakie masowo ukazywały się w polskiej prasie w marcu 1968 roku".
Skąd tu jednak przywołanie "Łupaszki", czyli Zygmunta Szendzielarza, dowódcy V Wileńskiej Brygady AK, żołnierza podziemia antykomunistycznego? Szpotański nawiązywał tu do 1968 roku i ataku Władysława Gomułki na historyka Pawła Jasienicę (jednego z "Gęgaczy"). I sekretarz PZPR oskarżył autora "Polski Piastów" o "mord na ludności cywilnej" podczas działalności Jasienicy w oddziale Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki".
"Caryca i zwierciadło", czyli duch Rosji
Kariera Janusza Szpotańskiego jako niezrównanego satyryka zataczała coraz szersze kręgi. "Cisi i Gęgacze" ukazały się pod koniec lat 60. w jednym z numerów paryskiej "Kultury". W 1971 roku Jerzy Giedroyc wydał w swoim Instytucie Literackim "Satyrę podziemną", gromadzącą dotychczasowe teksty Szpota.
Jakie jeszcze tytuły satyryczne Janusza Szpotańskiego można by wyróżnić? – Napisałem na przykład utwór pod tytułem "Caryca i zwierciadło", którego bohaterem był ni mniej ni więcej, tylko Breżniew – opowiadał przed radiowym mikrofonem sam autor.
– Niby tekst ten dotyczy epoki Breżniewa i Nixona, ale był to pryzmat, przez który Szpot, w ślad za Mickiewiczem, napisał rozprawę na temat tego, czym była Rosja na przestrzeni dziejów. To rodzaj portretu cywilizacji rosyjskiej na najwyższym poziomie – komentował w radiowej Trójce "Carycę i zwierciadło" Antoni Libera.
"Towarzysz Szmaciak", czyli fresk peerelu
Wśród innych wartych przywołania – a znajdujących się w zbiorze "Bo mnie stać na blagę" – utworów Janusza Szpotańskiego należy wspomnieć o dwuczęściowym "poemacie heroikomicznym" zatytułowanym "Towarzysz Szmaciak".
"Cykl »Szmaciak«", pisał Antoni Libera w książce "Bo mnie stać na blagę", to "potężny groteskowy fresk peerelu, przepleciony z wnikliwą analizą i interpretacją złożonych procesów społecznych, politycznych i ekonomicznych w formie historiozoficznych, lecz zawsze przezabawnie wyłożonych dygresji".
Miano bohatera tego cyklu, powiatowego działacza PZPR, przeszło do zasobu frazeologicznego polszczyzny. "Szmaciak" stał się synonimem usłużnego, oportunistycznego, intryganckiego karierowicza. – To był obraz partyjniaczka średniego szczebla. Prymitywnego, ale chytrego, cwanego, wiedzącego, gdzie trzeba iść – dookreślał zjawisko "szmaciaka" pisarz Marek Nowakowski.
19:31 Janusz Szpotański - wspomnienie.mp3 Janusza Szpotańskiego wspomina Marek Nowakowski. Audcja Witolda Malesy z cyklu "Zakładka literacka" (PR, 24.10.2011)
"Znawca polskiej literatury"
W radiowych archiwach znaleźć można jeszcze wiele głosów na temat twórczości Janusza Szpotańskiego.
– Teksty satyryczne bywają z lekka grafomańskie. Tymczasem utwory Szpota były świetne, co świadczyło o jego wielkiej inteligencji i erudycji – podkreślał Jerzy Kisielewski, publicysta i dziennikarz.
– Obserwował i analizował rzeczywistość, w której żył, Polskę Ludową. A wypowiadając się o niej w swoich poezjach, mówił głośno to, co inni myśleli, a czego nie umieli i nie śmieli sformułować – dodawał w innej rozmowie prof. Zygmunt Saloni, językoznawca i przyjaciel Szpota.
– Był absolutnie niezależnym człowiekiem, który mówił i pisał to, co myślał. Ponadto należał do wielkich znawców polskiej literatury. Jego teksty nawiązywały do klasyki poezji – mówił natomiast w radiowej audycji Marek Nowakowski.
***
Czytaj także:
***
Janusz Szpotański zmarł 13 października 2001 roku w Warszawie w wieku 72 lat.
jp
Źródło: Janusz Szpotański, "Bo mnie stać na blagę. Zebrane utwory satyryczne" w opracowaniu Antoniego Libery, PIW, Warszawa 2023 r.