Analizę publikuje Brytyjska Gazeta Medyczna. Przed tak drastycznymi zaleceniami jak zmniejszenie liczby restauracji były badania. A wykazały one, że swobodny dostęp do jadłodajni, gdzie można dostać pizzę, hamburgery, frytki albo inne smażone jedzenie, niemal podwaja ryzyko otyłości.
Dane obejmowały pięć tysięcy głównie czterdziesto- i pięćdziesięciolatków z hrabstwa Cambridgeshire.
Epidemiologdzy z Uniwersytetu Cambridge twierdzą, że im mniej restauracji typu fastfood w okolicy zakładów pracy czy szkół, tym mniejsze jest ryzyko otyłości.
Inne wyniki osiągnęli badacze amerykańscy, którzy twierdzą, że tajemnica tkwi gdzie indziej. Podkreślają, że nie jest istotna liczba jadłodajni, tylko jakość sprzedawanego jedzenia. Ich zdaniem, zdrowa żywność ma konkurować z jedzeniem śmieciowym: powinna być tak samo dostępna, smaczna i tania.
(ew/IAR)