Misja wystartowała kilka miesięcy temu, we wrześniu 2013 roku. LADEE miała zbadać m.in. przyczyny dziwnego świecenia powierzchni Księżyca jeszcze przed księżycowym wschodem Słońca. O zjawisku mówili członkowie niektórych misji Apollo. Sonda miała też badać cieniutka atmosferę Księżyca.
Misja LADEE zakończyła się w marcu. Zaraz potem skończyło się paliwo, które utrzymywało sondę ma orbicie Srebrnego Globu. Nie można było jej sprowadzić na Ziemię, naukowcy mogli ją zatem jedynie rozbić w kontrolowanych warunkach, aby zderzenie nie wydarzyło się np. w strefach lądowań misji Apollo, gdzie nadal stoi sprzęt pozostawiony przez astronautów.
NASA wyłączyła aparaturę sondy 11 kwietnia. Wówczas także ustawiono jej finalny kurs. Potem LADEE nie dało się już kontrolować. Miała rozbić się około 21 kwietnia.
Naukowcy poszukają ślady kolizji w przyszłym miesiącu, kiedy nad okolicą zderzenia pojawi się Lunar Reconnaissance Orbiter.
Chociaż misja była krótka, przyniosła owoce. Doskonale sprawdził się laserowy system transmisji danych. Sonda ustaliła, że Księżyc jest otoczony chmurą pyłu, która odnawia się po każdym uderzeniu meteorytu.
Niestety, nadal nie wiadomo, dlaczego powierzchnia Srebrnego Globu świeci przed wschodem Słońca. Najlepszą istniejącą teorią jest ta, która głosi, że poświatę powoduje promieniowanie, które oddziałuje na naładowane pozytywnie cząstki pyłu księżycowego. Drobiny te były jednak za małe na to, aby gruntownie zbadały je instrumenty LADEE.
(ew/newscientist)