Jak wyglądałaby Ziemia za 100 milionów lat, kiedy badaliby ją naukowcy przybyli z innego świata?
Na to pytanie postanowił odpowiedzieć Jan Zalasiewicz, geolog polskiego pochodzenia, pracujący na University of Leicester w Anglii. Wydana właśnie ksiązka „Earth After US” to popularnonaukowe dochodzenie, oparte na prognozach. Trzeba od razu postawić sprawę jasno. Nasz los jest przesądzony, tak jak przesądzony był los dinozaurów. Dla badaczy Ziemi za 100 milionów lat, będziemy juz tylko wykopaliskiem. Celem książki jest przybliżenie czytelnikom tajników geologii, sposobów odczytywania historii świata z brył i kamieni. Zalasiewicz wykorzystał w swej pracy największe niepokoje współczesnego świata. Geologiczne badania Ziemi z perspektywy milionów lat po wyginięciu ludzkiej rasy, odsłonią przede wszystkim wpływ człowieka na kształt planety. Wpływ często negatywny. Artefakty ludzkiej cywilizacji – od wielkich miast, przez środki transportu, po przedmioty codziennego użytku obrócą się w proch i pył.
Zdaniem naukowca, dziś żyjemy w kolejnej, po heliocenie, epoce geologicznej - antropocenie. W skali historii planety, tak jak ja pojmują geologowie, nie będzie to długi czas. Po ludzkości zostanie dość cienka warstwa skamieniałości, z pewnością da się z niej odczytać negatywny wpływ człowieka na środowisko naturalne, w tym na wyginięcie wielu gatunków roślin i zwierząt. Na kształcie planety odbija się emisja gazów cieplarnianych, jak i przemysłowe przetrzebienie ziemskiej fauny i flory.
Książka Jana Zalasiewicza nie jest katastroficzną wizją science-fiction, tylko materiałem opartym na geologicznej obserwacji zmian zachodzących na naszej planecie. Wykorzystuje popularne w kulturze motywy szkodliwości obecności człowieka na ziemi, ale jej największą wartością jest duży ładunek geologicznej wiedzy.