W sierpniu tego roku minęło 25 lat od wydania pierwszego cyfrowego albumu muzycznego. Pionierską płytę „The Visitors” zespołu Abba wytłoczono w niemieckim Hannowerze. Kilka miesięcy później krążki trafiły do sklepów.
Nad nowym nośnikiem o lepszej trwałości i dynamice niż płyta winylowa wspólnie głowili się inżynierowie z firm Royal Philips Electronics i Sony Inc. Dziełem zespołu pod kierownictwem Pietra Kramera jest znany dzisiaj każdemu poliwęglanowy krążek o średnicy 12 cm, pokryty cieniutką warstwą glinu lub srebra. Informacje zapisane są na nim w postaci kombinacji mikrorowków i przerw pomiędzy nimi. Taki zapis tworzy spiralną ścieżkę biegnącą od środka do brzegu płyty, a do jego odczytu służy w odtwarzaczu laser półprzewodnikowy o długości fali około 780 nm.
Pojemność standardowej płyty ustalono pierwotnie na 74 minuty muzyki stereofonicznej nagranej cyfrowo z 16-bitową rozdzielczością, co odpowiada 650 MB danych. Tyle trwa najdłuższy wydawany w całości utwór muzyki klasycznej - IX Symfonia Ludwiga van Beethovena. W późniejszych latach popularniejsze stały się płyty 80-minutówki o pojemności 700 MB.
Odtwarzacz z laserową głowicą skanującą płytę zawojował w szybkim tempie rynek muzyczny, a później również - komputerowy. Od 1982 roku do dzisiaj na całym świecie sprzedano ponad dwieście miliardów płyt kompaktowych.
Od jakiegoś czasu jednak sprzedaż krążków maleje. Możliwe, że za kilka lat zdominują rynek przenośne odtwarzacze MP3 i „muzykalne” telefony komórkowe, które w łatwy sposób pozwalają wgrywać pliki dźwiękowe w dużych ilościach wprost z komputera. Natomiast w dziedzinie sprzętu komputerowego coraz popularniejsze stają się płyty i nagrywarki DVD (potrafią zapisywać nie tylko dyski DVD, ale również CD-R/RW) oraz pamięci przenośne z wyjściem USB o pojemnościach znacznie przekraczających „ładowność” CD.
Czy płyta kompaktowa odejdzie w zapomnienie jak kaseta magnetofonowa? Kaseta przegrała, ponieważ nie miała zalet takich jak szybki, cyfrowy zapis czy możliwość błyskawicznego przeskakiwania między utworami. Na pewno internet bywa lepszym źródłem materiału dla dopasowanych do własnych upodobań składanek. Za to pojedyncza piosenka nabyta w sieci, choć tania lub darmowa, nie jest w stanie dać pojęcia o talencie artysty tak, jak cały album. Ten ostatni sam w sobie często jest dziełem sztuki już w warstwie graficznej.
Johnny Davis, były dziennikarz „New Musical Express” przeprowadził rok temu badanie upodobań w dziedzinie nośników muzyki na grupie 24-latków. Ponad dwie trzecie badanych stwierdziło, że gdyby teledyski były w tej samej cenie co muzyka, woleliby ten pierwszy wariant. Być może szansą dla płyt CD będzie właśnie załączanie na płytach zespołów teledysków, filmów dokumentalnych, fragmentów koncertów i innych bonusów. Na spadek ceny płyt CD chyba nie ma co na razie liczyć. Istniejąca machina produkcyjno-dystrybucyjna sprawia, że koszty promocji, transportu, podatki i cła są przerzucane na odbiorcę muzyki.
Faktem jest, że 2000 rok był ostatnim, w którym sprzedaż płyt ogółem na świecie wzrosła. Zawsze jednak pozostaje nadzieja, że nawet gdyby kompakt został zdetronizowany, to będzie nadal istniał, jeśli znajdzie dla siebie niszę na rynku. Tak jak płyty winylowe, które ze względu na swoją unikalną barwę dźwięku wciąż mają wielu zagorzałych zwolenników.
Agnieszka Labisko