Eksperci od trzęsień ziemi wynaleźli sposób na śledzenie trzęsień ziemi „na żywo” – na Twitterze.
Badacze z amerykańskiego United States Geological Survey (USGS) zauważyli ostatnio, że użytkownicy mikroblogów bardzo szybko odnotowują wszelkie przypadki trzęsień ziemi. Użytkownicy najpopularniejszego z nich, Twittera, nie tylko piszą zwięźle (do 140 znaków), ale są nieraz o wiele szybsi niż specjaliści z rządowej agencji geologicznej, jeśli chodzi o ostrzeganie przed wstrząsami.
Naukowcy z USGS na począrku 2009 roku rozpoczęli zatem monitorowanie „twittów”. Wpisywali do wyszukiwarki serwisu hasło „earthquake” („trzęsienie ziemi”) zaraz po tym, jak jedno z urządzeń agencji poinformowało o wstrząsach. Okazało się, że wpisy pojawiały się natychmiast, co więcej, można było na ich podstawie prześledzić, w jaki sposób i jak szybko fale wstrząsów rozchodziły się od epicentrum.
Po jednym z mniejszych wstrząsów w Kaliforni pierwszy twitt, brzmiący po prostu „Trzęsienie!” pojawił się zaledwie 13 sekund po tym, jak wstrząsy zarejestrowała aparatura. To znakomity wynik, co więcej - jest relacją z pierwszej ręki.
Teraz badacze poszerzą monitorowany teren m.in. poprzez wprowadzanie do wyszukiwarki Twittera haseł kluczowych w innych językach. Trwaja także prace nad kompilacją Google Earth i Twittera, aby można było geograficznie lokalizować użytkowników serwisu i wykluczać tych, którzy np. tylko przekazują dalej oryginalne twitty o trzęsieniach lub w ogóle nie piszą o prawdziwych wstrząsach sejsmologicznych, a tylko np. grają w Quake’a.
(ew/livescience.com)