10 milionów różnego rodzaju zabiegów kosmetycznych przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych w zeszłym roku. Załamanie gospodarki tylko nieznacznie wpłynęło na rynek medycyny estetycznej. Amerykanie wydali na poprawianie urody 10,5 mld dolarów.
Amerykańskie Towarzystwo Estetycznej Chirurgii Plastycznej przedstawiło dane za ubiegły rok w tym tygodniu. W porównaniu z rokiem poprzednim, liczba zabiegów porawiających urodę spadła zaledwie o 2 procent.
"Wymęczony" ma mniejsze szanse
Część komentatorów tłumaczy pęd do operacji plastycznych wymaganiami rynku pracy. Dr Richard Fleming z Instytutu Beverly Hills w Kalifornii tłumaczy, że świeży wygląd poprawia szanse na sukces zawodowy. „Od kadry kierowniczej po zwykłych pracowników, każdy postrzega poprawę wyglądu jako inwestycję w przyszłość. Jeśli inna osoba o takich samych kwalifikacjach wygląda lepiej i sprawia wrażenie mniej zmęczonej, to zakładam się że właśnie ona dostanie pracę” – oceniał Fleming. Z jego doświadczenia wynika, że nawet bezrobotni wysupłują jakieś środki na poprawki kosmetyczne. „Jeśli robią to osoby bez pracy, to nie dla poprawy własnego samopoczucia. Po prostu recesja wymusiła większą rywalizację” – dodaje.
Tylko 15 procent zabiegów w salonach kosmetycznych stanowiły operacje. Pozostałe to zabiegi mniej inwazyjne: takie jak wstrzykiwanie botoksu i innych chemicznych wypełniaczy zmarszczek. Są to usługi oczywiście znacznie mniej kosztowne niż operacje.
Botoks, kwas i laser
“Ludziom poza tym zależy na czasie. Nie chcą poddawać się zabiegom, które trwałyby dłużej. Ale znajdują pieniądze na wypełniacze, botoks i tego typu sprawy"– szacuje Fleming.
Oto najpopularniejsze zabiegi w Stanach Zjednoczoncyh według badań towarzystwa:
1. Wstrzyknięcie botoksu (2,5 miliona zabiegów)
2. Wstrzyknięcie kwasu hialuronowego (wypełniacze w rodzaju Juvederm i Restylane) (1,4 mln)3. Laserowe usuwanie włosków (1,3 mln)
Najpopularniejsze operacje:
1. Powiększanie piersi (300 tysięcy)
2. Liposukcja (odsysanie tłuszczu) (280 tysięcy)
3. Chirurgia powieki (150 tysięcy)
ag, CNN