W tym roku nad Arktyką zaobserwowano rekordowo wysoki, 40-procentowy spadek stężenia ozonu w atmosferze. Również i Polska znalazła się strefie oddziaływania wiru znad Arktyki, który sprawił, że stężenie ozonu nad naszym krajem znacznie się obniżyło - poinformował aerolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) Bogumił Kois. Aerologia to dział meteorologii zajmujący się badaniem procesów i zjawisk zachodzących w górnych warstwach atmosfery.
Z pomiarów IMGW wynika, że warstwa ozonu nad Polską była niższa od średnich klimatycznych wartości o 35 proc. Kois uspokoił, że wir polarny znalazł się już nad Syberią, ale zalecił ostrożność, jeśli chodzi o korzystanie z uroków słońca. Ubytek ozonu sprawia bowiem - argumentował ekspert - że nasza skóra jest bardziej niż zwykle narażona na promieniowanie UV. Zalecił stosowanie środków z filtrami UV zwłaszcza w górach, gdzie promienie słoneczne silnie odbijane są od śniegu.
"Ozon się odtwarza"
- Na półkuli północnej nie możemy mówić o dziurze ozonowej, ale o rekordowym ubytku ozonu - podkreślił Bogumił Kois. Wyjaśnił, że o dziurze ozonowej mówi się w kontekście tego, co dzieje się nad Antarktydą, a tam ubytki ozonu są znacznie większe. Na półkuli północnej zachodzą te same procesy, które niszczą ozon, ale są tu znacznie wyższe temperatury w stratosferze, dzięki czemu ubytki ozonu nie osiągają tej wielkości, co nad Antarktydą.
- Ubytek ozonu jest jednak zjawiskiem sezonowym, ozon się odtwarza. Produkowany jest w stratosferze nad równikiem i stamtąd transportowany jest do wyższych szerokości geograficznych - wytłumaczył badacz.
Zjawisko dziury ozonowej zaobserwowane zostało na początku lat 80. Od tego czasu wiosenna dziura ozonowa nad Antarktydą pojawia się każdego roku. Jak powiedział ekspert, choć produkcja i używanie szkodliwych dla powłoki ozonowej związków chloru jest regulowane Protokołem Montrealskim z 1987 r., substancje te cały czas obecne są w atmosferze.
to