Podobno atronauta długo zastanawiał się, jak powinien przebiec jego pierwszy meldunek z powierzchni Księżyca. Wiadomo było, że słowa pierwszego człowieka na Księżycu tak czy siak przejdą do historii – musiał zatem powiedzieć coś specjalnego. W tak ważnym momencie trudno także o „bon-motową” kreatywność, więc przemowa została przygotowana już wcześniej. Ostatecznie Armstrong zdecydował się na historyczne już stwierdzenie „To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości” (That's one small step for [a] man, one giant leap for mankind).
Kolejny meldunek z Księżyca dotyczył warunków: Neil zameldował, że poruszanie się po powierzchni Księżyca nie jest problemem (absolutely no trouble to walk around). Po 15 minutach do Armstronga dołączył Buzz Aldrin, szokując widownię godnymi kangura skokami (potem okazało się, że wykonywał specjalne badania grawitacji). Opisał on dla Ziemian powierzchnię Księżyca, po raz pierwszy widzianą z tak bliska.
Pod każdym względem historyczna misja Apollo 11 powoduje dzisiaj nasze niedowierzanie. Przede wszystkim dlatego, że astronauci polecieli na naturalnego satelitę Ziemi z niewiarygodnie wręcz słabym sprzętem (jak na dzisiejsze warunki). Komputer pokładowy Apollo 11 miał moc obliczeniową niewiele większą niż dzisiejsze kalkulatory, a jednak dał radę zawieźć astronautów na Księżyc (i przywieźć na Ziemię). Nie było także pewne, czy astronautom w ogóle uda się opuścić powierzchnię Srebrnego Globu. Połowę sukcesu stanowiło zwykłe szczęście…
Tylko 12 Ziemian chodziło po powierzchni Księżyca. Ostatni spacer odbył się w 1972 roku. Od tamtej pory nikomu nie udało się wrócić na Srebrny Glob. Mimo to program kosmiczny Apollo potwierdził dominującą pozycję USA w przestrzeni kosmicznej. Od czasu lotu Gagarina to ZSRR prowadziło w tym wyścigu, mając nad swoim przeciwnikiem zza cieśniny Beringa sporą przewagę psychologiczną. To radziecki bezzałogowy pojazd lądował na Księżycu jako pierwszy. Od kiedy w 1969 roku flaga USA została zatknięta na Księżycu ludzką ręką, Stany Zjednoczone zyskały miażdżącą przewagę, także w sferze symbolicznej.
Droga na Księżyc rozpoczęła się na początku lat 60. XX wieku. W 1961 roku John F. Kennedy, prezydent USA, zaproponował Kongresowi, aby w ciągu dekady człowiek stanął wreszcie na nieosiągalnym dotąd Księżycu. „Wierzę, że nasz naród powinien zmierzyć się z wyzwaniem, aby przed końcem tej dekady człowiek wylądował na Księżycu i bezpiecznie powrócił na Ziemię” – powiedział. NASA jednak już wcześniej badała swoje możliwości pod tym względem i specjaliści Agencji potwierdzali, że nie istniała bariera technologiczna, która przeszkadzałaby w wysłaniu człowieka na Księżyc. „Nie było jednak doświadczenia w konstruowaniu tak wielkich i skomplikowanych systemów” – komentuje prof. John Logsdon, doradca NASA. O samym programie Apollo mówiono jednak już w 1960 roku. Miał być kontynuacją wcześniejszego programu Mercury.
Okoliczności nie były korzystne dla USA. W 1957 roku ZSRR wysłało na orbitę pierwszego satelitę, Sputnika, a w 1961 roku na orbitę udał się Jurij Gagarin. Ameryka musiała odpowiedzieć. Pozostawienie tak wielkiego osiągnięcia ZSRR bez odpowiedzi nie leżało w interesie Stanów Zjednoczonych.
Oczywiście, nie obyło się bez ofiar. W 1967 roku trzech astronautów statku Apollo 1 zginęło w wypadku na powierzchni Ziemi. Dopiero Apollo 7 wyniósł ludzi na orbitę, a w grudniu 1968 roku Apollo 8 wyruszył w pierwszą załogową podróż wokół Księżyca. Sześć miesięcy później z podobną misją wyruszył Apollo 10. Droga była przetarta.
16 lipca 1969 roku od Ziemi oderwał się Apollo 11. Załogę stanowili: Neil Armstrong – dowódca, Edwin (Buzz) Aldrin – pilot modułu księżycowego (lądownika) oraz Michael Collins – pilot modułu załogowego. 19 lipca Apollo 11 minął Księżyc i wszedł na jego orbitę. 20 lipca moduł księżycowy z Armstrongiem i Aldrinem na pokładzie rozpoczął procedurę lądowania. Wieczorem tego dnia baza w Houston otrzymała komunikat o tym, że ‘Orzeł wylądował” (The Eagle has landed). O 22:50 38-letni wówczas Armstrong rozpoczął pierwszy spacer po Księżycu. Kilka minut po 23:00 dołączył do niego 39-letni Aldrin. Łącznie spędzili na powierzchni Księżyca ponad 20 godzin i zebrali 21 kilogramów próbek.
Do końca nie było wiadomo, czy wystarczy im paliwa na powrót do domu. Był nawet gotowy scenariusz, który miał zostać przeprowadzony, gdyby okazało się, że astronauci nie są w stanie opuścić powierzchni Księżyca. W Archiwach Narodowych w Waszyngtonie znajduje się nawet kopia notatki z 18 czerwca 1969 roku, przygotowanej na ten wypadek. Notka zawiera tekst orędzia, które prezydent Richard Nixon miał wówczas wygłosić: "Zrządzeniem losu ludzie, którzy wyruszyli na Księżyc, by w pokoju go badać, pozostaną na nim, by spocząć w pokoju. Ci dzielni ludzie, Neil Armstrong i Edwin Aldrin, wiedzą, że nie ma już dla nich nadziei na ratunek. Ale wiedzą też, że z ich ofiary płynie nadzieja dla całej ludzkości" – miał powiedzieć Nixon. Po orędziu łączność radiowa z uwięzionymi na Srebrnym Globie astronautami miała zostać przerwana, a kapłan miał powierzyć dusze umierających astronautów "najgłębszej z głębi". Okrutne, ale prawdziwe! Ostatecznie jednak wszystko zakończyło się sukcesem, a cała załoga wylądowała 24 lipca na Oceanie Spokojnym.
Dlaczego ciągle nie wróciliśmy na Księżyc? Dzisiaj głównym problemem są pieniądze. - Z kilkoma wyjątkami posiadamy wiedzę i technologię, która umożliwiłaby wysłanie człowieka na Marsa lub zamontowanie na Księżycu teleskopu – mówi Norman Augustine, podsekretarz w armii USA w latach 1975-77, który loty kosmiczne uczynił także prywatnym biznesem. – Wszystko sprowadza się do tego, na co możemy sobie pozwolić…
(ew)