Konstruktorzy robotów coraz częściej naśladują naturę. Rozmaitych gatunków "robozwierzaków" jest już tyle, że z powodzeniem zapełniłyby małe zoo.
Wyobraźmy sobie takie elektroniczne zoo. Na obszernym wybiegu spacerują robosłonie, wśród zwiedzających krążą elektroniczne psy: BigDog i Aibo. Z niewielkiego jeziorka wypełzają roboty-salamandry. Obok czają się elektroniczny bazyliszek zwyczajny i gekon oraz zupełnie niegroźne robowęże. W powietrzu unoszą się roboty latające, a w akwariach pływają roboty-rybki.
Wbrew pozorom elektroniczne zwierzaki nie powstają tylko po to, aby je podziwiać. Mają pomóc w rozwikłaniu wielu naukowych zagadek, a nawet w akcjach ratunkowych, ponieważ mogą dotrzeć tam, gdzie człowiek nie jest w stanie.
Zaprezentowany w marcu tego roku model salamandry ma posłużyć rozwikłaniu jednej z głównych zagadek ewolucji - jak setki milionów lat temu pierwsze płazy zdołały wyjść na ląd. Może również pomóc w badaniu mechanizmów kontroli ruchu ciała przez rdzeń kręgowy u wszystkich zwierząt czworonożnych. Elektroniczny zwierzak jest efektem współpracy dwóch ośrodków badawczych: École Polytechnique Fédérale z Lozanny i Uniwersytetu w Bordeaux. Salamandra Robotica jednakowo sprawnie porusza się na lądzie i w wodzie. Posiada sztuczny rdzeń kręgowy naśladujący rdzeń prawdziwego płaza, który przekazuje ruchomym elementom robota sygnały przesyłane bezprzewodowo z komputera. Prof. Auke Ijspeert z EPFL wybiega myślami w przyszłość. Jest przekonany, że elektroniczna salamandra przyczyni się do rozwoju neurobiologii i opracowania metod pomocy ludziom z uszkodzonym rdzeniem kręgowym.
Zwrotne, zdalnie sterowane salamandry mogą także pomóc w akcjach poszukiwawczych i ratowniczych. Zresztą - nie tylko one. Istnieją już robowęże z kamerami w głowach, które mogą przekazywać ratownikom obraz np. ze środka zwałowiska. Bez trudu wpełzają w trudno dostępne miejsca, a nawet pływają. Mechaniczny bazyliszek, dzieło inżynierów z amerykańskiego Carnegie Mellon University, biega z kolei po wodzie jak jego żywy pierwowzór. Prawdziwy gekon potrafi wspinać się po gładkiej pionowej powierzchni dzięki nanorurkom na łapkach, które przysysają się do powierzchni. Konstruktorzy skopiowali również ten genialny wynalazek natury i oto mamy robogekona – świetnego zwiadowcę. Naukowcy z Tufts University badają z kolei pracę układu nerwowego i mechanizmu ruchu gąsienic. Chcą zbudować zdalnie kierowane elastyczne i przyczepne roboty, mogące podróżować m.in. naczyniami krwionośnymi czy rurami instalacyjnymi.
Specjaliści z Massachusetts Institute of Technology pracują nad działającymi bez ludzkiego operatora robotami latającymi. Mają mieć wzorowane na zwierzęcym pole magnetyczne, które pozwala m.in. pszczołom i ptakom nie zderzać się ze sobą w powietrzu. Takie rozwiązania mają ulepszyć konstrukcję bezzałogowych samolotów. W przyszłości roboty-ryby mogłyby posłużyć do szpiegowania, a dzisiaj po prostu sprawiają frajdę dzieciom. W Londyńskim Akwarium pływają trzy kolorowe, elektroniczne rybki o zaskakująco naturalnych ruchach. Dzięki kontroli opartej na systemie czujników potrafią bezpiecznie opłynąć zbiornik, unikając zderzeń i trafnie reagując na zmiany w swoim środowisku.
Robosłoń, który powstał na zamówienie amerykańskiej agencji wojskowej DARPA, porusza się na gąsienicach, ale za to zamiast zwykłego chwytaka ma trąbę, którą sprawnie podnosi nieregularne i kruche przedmioty. Wypełniona sprężonym powietrzem elastyczna rura posiada czujniki nacisku i kamerę na końcu. Naukowcy z firmy Boston Dynamics opracowali z kolei wojskowego robota-psa. BigDog na czterech łapach pokonuje przeszkody lepiej niż pojazdy na kołach czy gąsienicach i bez problemu przenosi ponad 50 kg.
Znacznie przyjemniejszym elektronicznym psiakiem jest jednak słynny Aibo firmy Sony. Udana imitacja szczeniaka zagościła w wielu domach na całym świecie. Jeden z egzemplarzy posiada Uniwersytet Jagielloński. Pieski Aibo mają czujniki dotyku na głowie i grzbiecie, mikrofony oraz kamerę. Rozpoznają twarze, reagują na swoje imię i wykonują polecenia. Dzięki sensorowi na podczerwień potrafią określać dystans i dobierać odpowiednie tempo chodu. Potrafią same odnaleźć swoją ładowarkę i podłączyć ją do prądu, aby doładować baterię. Elektroniczne pieski jednak nie tylko się bawią, ale również posiadają funkcję stróżowania - obszczekują i fotografują przybyszy.
Agnieszka Labisko