Do końca roku poznamy, ile i o jakiej mocy elektrowni atomowych powstanie w Polsce. Gotowy program atomowy zostanie przedstawiony rządowi w drugiej połowie 2010 roku, a wskazania lokalizacyjne wiadome będą w 2012 roku. Informacje te przekazała pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej, wiceminister gospodarki Hanna Trojanowska.
W 2020 roku ma powstać pierwsza elektrownia atomowa w Polsce, po 1-2 latach do użytku powinna zostać oddana kolejna. – To są bardzo ambitne plany, a ścieżka realizacji dosyć wyboista, ale trzeba zrobić wszystko, by termin ten był dotrzymany" – zaznaczyła wiceminister.
Szczegóły polskiego programu atomowego będą znane po analizach zleconych przez ministerstwo. Dowiemy się wtedy, ile dokładnie będzie elektrowni, jakiej będą mocy i jaki będzie ich udział w polskim bilansie energetycznym. Analizy określą także koszty wdrożenia energetyki jądrowej – m.in. rozbudowy prawa, stworzenia dozoru jądrowego, zaplecza naukowego, a także kształcenia kadr oraz informacji i edukacji społecznej.
- Wyniki analiz spodziewane są jeszcze w końcu tego roku, potem zostaną przetworzone na tezy programu atomowego, który ma zostać przedstawiony rządowi do zatwierdzenia w drugiej połowie przyszłego roku - poinformowała Trojanowska. Dodała, że energia z elektrowni atomowych na świecie i w Europie stanowi 18-30 proc. bilansu energetycznego. - Czy Polska potrzebuje aż takiego tempa rozwoju energetyki atomowej? Na to musimy sobie odpowiedzieć, biorąc także pod uwagę m.in. prognozy zmienności, zapotrzebowanie na energię" - podkreśliła.
Kryteria wyboru lokalizacji dla elektrowni atomowych mają być gotowe do końca przyszłego roku. Trojanowska zastrzegła, że to inwestor dokona ostatecznego wyboru na podstawie wskazań lokalizacyjnych rządu, a te mają być gotowe w 2012 roku. - Jednak już dziś inwestor i rząd mogą rozpocząć wstępne poszukiwania lokalizacji na podstawie międzynarodowych zaleceń - dodała. Wiadomo, że elektrownia powstanie najprawdopodobniej na północy lub wschodzie kraju. Ważne jest, że elektrownia może przynieść regionom nowe miejsca pracy i szanse rozwoju.
Większościowym (co najmniej 51 proc. udziałów) inwestorem elektrowni atomowych będzie należąca do państwa Polska Grupa Energetyczna (PGE), która stworzy konsorcjum. - Myślę, że PGE będzie gotowe z konkretnymi propozycjami inwestycyjnymi, kiedy będzie gotowe prawo i określone uwarunkowania, w jakich będzie mogło powstać i działać konsorcjum - inaczej żaden inwestor nie zdecyduje się na współpracę z PGE - oceniła pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej.
Koszty inwestycyjne 1 MW z atomu to ponad 3 mln euro. Jednak - jak podkreśliła Trojanowska - wysokie koszty inwestycji są w energetyce atomowej kompensowane efektywnością produkcji energii elektrycznej. - Elektrownia atomowa pracuje prawie 8 tys. godzin w ciągu roku przy 60 latach żywotności. Dla porównania, wiatraki pracują ok. 20 lat, a współczynnik wykorzystania oblicza się na 2,2 - 2,5 tys. godzin - wyjaśniła.
W perspektywie 2030 roku wytworzenie jednej megawatogodziny prądu może kosztować w przypadku elektrowni na węgiel, z uwzględnieniem zakupu uprawnień do emisji CO2, ponad dwukrotnie więcej niż w elektrowniach atomowych; na gaz ziemny - ponad 2,5-krotnie, farm wiatrowych - ponad 3-krotnie więcej. Jednak do obsługi jednego bloku elektrowni atomowej potrzeba ok. 500 pracowników, z których część będzie musiała przejść pełne przeszkolenie w danej technologii. W czasie przeładunku paliwa i planowanych remontów wymagana będzie jeszcze większa liczby pracowników.
Budową zaplecza naukowo-badawczego ma zająć się rząd z udziałem inwestora. - W tej chwili jesteśmy na etapie przygotowywania harmonogramu potrzeb, który przedstawimy w ministerstwie nauki - powiedziała Trojanowska. Dodała, że niektóre uczelnie, choć w okrojonej skali, cały czas szkolą kadry. - Deklaracja rządu wymaga bardziej systemowego podejścia; mamy pomysł i będziemy negocjować z zagranicznymi ośrodkami - poinformowała. Chodzi m.in. o to, żeby polscy naukowcy i inżynierowie po szkoleniach zagranicą wrócili i szkolili krajowe kadry.
Program atomowy przygotowywany w Ministerstwie Gospodarki wskaże też możliwy udział polskich firm w budowie elektrowni atomowej np. w dostawach armatury i okablowania. Trojanowska zastrzegła, że zanim zostanie stworzony program i prawo, potrzebna jest wizja energetyki jądrowej w Polsce. - Czy paliwo będzie po wypaleniu składowane pod ziemią, czy decydujemy się na recykling i składowanie pozostałości po wielokrotnym wypaleniu paliwa; czy decydujemy się na flotę reaktorów określonego typu, czy też ściągamy najnowocześniejsze i różnorodne rozwiązania technologiczne – to zagadnienia, które zdaniem wiceminister należy rozważyć.
- Inwestor, który będzie formułować parametry przetargowe, będzie się tym kierował - dodała, zastrzegając, że głównym kryterium wyboru będzie bezpieczeństwo. - Instalacja musi spełniać europejskie normy; spełniają je m.in. europejskie czy amerykańskie technologie.
Zdaniem pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej, od wizji i programu polskiej energetyki jądrowej zależeć będzie nasze miejsce w kolejce po reaktory. - Jeśli powiemy producentowi, że chcemy zbudować jedną, dwie elektrownie, a „potem zobaczymy”, to może nas ustawić w dalszej części tej kolejki; jeśli zaś określimy wielkość planowanych mocy z harmonogramem realizacji, to nas przesuwa na początek. Dodała, że "w zajęciu dobrego miejsca" mogą pomóc inwestorzy, którym zależy na wejściu na polski rynek.
Eksperci, m.in. Frost & Sullivan spodziewają się lawinowego wzrostu zamówień na budowę siłowni atomowych oraz związanego z tym wydłużenia się czasu ich realizacji w związku z ograniczoną liczbą producentów reaktorów. Niektórzy z nich uważają, że w związku z tym Polska nie ma szans na wybudowanie elektrowni atomowej przed 2030 rokiem.
Paweł Zych, na podstawie Nauka w Polsce PAP