- Świat oszalał na punkcie gazu łupkowego. Mówi się, że mamy do czynienia z gorączka złota XXI wieku - powiedział w Jedynce Henryk Jacek Jezierski, Główny Geolog Kraju.
W przypadku gazu niekonwencjonalnego, w tym wypadku gazu łupkowego, wykonawstwo jednego otworu wiertniczego w Polsce szacuje się na kilkadziesiąt milionów złotych. Główny Geolog Kraju wydał 44 koncesje na odwierty. Szuka go 14 firm, głównie zagranicznych. Największe na świecie firmy naftowe prowadzą badania przez najbliższe 4-5 lat.
Pojawiają się głosy, że wydobycie gazu łupkowego stanowi zagrożenie dla zasobów wody pitnej. - Eksploatacja złóż jest na głębokości, która nie zagraża wodom podziemnym - powiedział Henryk Jacek Jezierski. Wszelkie zagrożenia eliminuje też nowe prawo, które jest zgodne europejskimi wyznacznikami.
Jezierski mówi, że jeżeli okaże się, że wydobycie jest opłacalne, najszybciej nowy gaz w polskich domach pojawi się za 10 lat.
Polska pokrywa własne zapotrzebowanie na gaz w 40 procentach (chodzi tylko o gaz konwencjonalny). W Stanach Zjednoczonych 20 proc. wszystkiego gazu stanowi gaz łupkowy.
Jacek Jezierski: Proszę pana, jak patrzę na zainteresowanie wielkich firm naftowych, największych na świecie, które przyszły do nas, dostały koncesję od Ministerstwa Środowiska na prowadzenie badań, będą teraz prowadzić te badania przez 4-5 lat i może udokumentują rzeczywiście duże złoża zupełnie nowego gazu.
P.W.: Właśnie, wyjaśnijmy naszym słuchaczom, o co chodzi, panie ministrze, bo brzmi to rzeczywiście frapująco. Gaz z łupków, podobno w Europie kosztowna metoda, Amerykanie już opanowali ją od lat wielu. Pierwszy odwiert dokonano w 1821 roku, działa przez siedemdziesiąt pięć lat, tam gaz samoistnie się ulatniał, ale pan jako fachowiec może naszym słuchaczom więcej na ten temat powiedzieć.
J.J.: Co to jest w ogóle gaz łupkowy? Rzeczywiście nie jest to nowość, tak jak pan powiedział, dawno temu przez przypadek taki gaz eksploatowano, ale później zapomniano o tym. Skoncentrowano się na tzw. złożach konwencjonalnych, te, które do tej pory na świecie w większości krajów są eksploatowane, jak i w Polsce. Pamiętajmy o tym, że 40% naszego zapotrzebowania na gaz pokrywamy z naszych polskich źródeł, z naszym polskich złóż. To jest gaz konwencjonalny. On występuje sobie pod ziemią, tam musi być taka pułapka specjalna...
P.W.: Zbiornik taki podziemny.
J.J.: Tak, natomiast...
P.W.: Dobrze, a co z tymi łupkami?
J.J.: Natomiast z tymi łupkami wygląda sytuacja taka, że to w środku w tej skale jest ten gaz. On jest tam zagnieżdżony. Trzeba po pierwsze do niego się dowiercić, później – tak jak pan powiedział – skręcić ten otwór wiertniczy, później wprowadzić do tego specjalne płyny, które powodują, że powstają takie sztuczne szczelinki w tych skałach, zablokować te szczelinki tymże piaskiem, o którym pan wspominał, i później już tylko odbierać ten gaz.
P.W.: No dobrze, a ile to kosztuje?
J.J.: Na razie kosztuje to dużo, ale z kolei mamy sytuację taką, że wykonawstwo tych prac wiertniczych w Polsce jest dużo droższe niż w Stanach Zjednoczonych. W Polsce taki jeden otwór musiałby teraz kosztować kilkadziesiąt milionów złotych.
P.W.: A w Stanach Zjednoczonych?
J.J.: A w Stanach Zjednoczonych o rząd wielkości mniej. Dlaczego? Dlatego że w Stanach Zjednoczonych odwiercono już 10 tysięcy takich otworów i jest wiele firm, które to wykonują. Jeżeli tym, którzy uzyskali od nas koncesję, uda się udokumentować te złoża, będą chcieli dalej eksploatować, to na pewno przyjdą firmy i przyjdą technologie i koszty tych wierceń spadną.
P.W.: Wiem, że zostało wydanych kilkadziesiąt...
J.J.: Czterdzieści cztery koncesje podpisałem jako Główny Geolog Kraju.
P.W.: Czyli czterdzieści cztery firmy szukają u nas gazu.
J.J.: Na czterdziestu czterech obszarach szuka się tego gazu niekonwencjonalnego. Jest to 14 firm.
P.W.: Ale wróćmy na chwilę do Stanów Zjednoczonych, bo to jest taki wzorzec. Oni teraz 50% zapotrzebowania swojego na gaz to jest właśnie gaz z takich niekonwencjonalnych źródeł. Prawie 20% to jest gaz właśnie łupkowy. Opanowali tę technologię w sposób rewelacyjny. My się wzorujemy na tym, czy też firmy amerykańskie wejdą na polski rynek gazowy?
J.J.: To znaczy zobaczymy, jak będzie po odkryciu tych złóż w Polsce. Na razie świat kokietuje Amerykanów. Prezydent Obama, jak pojechał do Chin, w czasie ostatniej wizyty rozmawiał na temat gazu z łupków. Świat oszalał na punkcie gazu łupkowego. Mówi się, że mamy do czynienia z gorączką złota XXI wieku.
P.W.: Pozwoli pan, panie ministrze, cytat: „Każda gospodyni domowa w USA słyszała o gazie z łupków, ale nie każda pewnie wie, jakie zagrożenie stwarza jego wydobycie dla zasobów wody pitnej”. Kto tak powiedział?
J.J.: No, czytałem ten materiał, powiedział to wiceprezes Gazpromu.
P.W.: Aleksander Miedwiediew, wiceszef koncernu Gazprom. Czy takiego zagrożenia rzeczywiście nie ma? Bo jeżeli będziemy coś dziwnego wtłaczali, tutaj mówi się, że tam są specjalne różne polimery, chemikalia do tych otworów wtłaczane i przecież to może przenikać do wód. Nie tych gruntowych, ale tych głęboko umiejscowionych.
J.J.: Eksploatacja tych złóż będzie na takiej głębokości, że tam już nie ma wód, które możemy wykorzystywać do innych celów. Poza tym jeżeli przejdziemy w Polsce na etap eksploatacji, mamy dobre prawo, prawo, które implementowało, czyli wprowadziło dyrektywy europejskie i przed tym, kiedy będzie zgoda na eksploatację, będzie poddane dokładnej analizie, czy ta eksploatacja nie będzie zagrażała środowisku, również wodom podziemnym.
P.W.: No dobrze, wiemy, że to drogo na razie kosztuje u nas, w Stanach Zjednoczonych zdecydowanie mniej, wiemy, że Stany Zjednoczone bardzo chętnie szukają takiego gazu. Wiele kroków przed nami. To my kiedy dojdziemy do takiego poziomu jak Stany Zjednoczone, panie ministrze?
J.J.: To znaczy tak – nigdy nie dojdziemy do poziomu takiej eksploatacji jak Stany Zjednoczone, dlatego że to jest dużo większy kraj od nas. Natomiast kiedy będziemy mieli wyniki? Myślę, że za cztery, pięć lat, kiedy te firmy, które dostały od nas, od Ministerstwa Środowiska koncesję, zakończą swoje badania, to będzie pierwszy moment. Będziemy mogli wtedy powiedzieć: mamy takie i takie zasoby. Na razie to są szacunki.
P.W.: A jakie? Szacuje się, że ile tego może być pod ziemią polską?
J.J.: Na dzień dzisiejszy nic, dlatego że prowadzone są prace. To, co media obiegły informacje o tym, że możemy mieć gazu trzy biliony metrów sześciennych...
P.W.: Półtora biliona też.
J.J.: Półtora do trzech bilionów, to są kalkulacje amerykańskich firm consultingowych. Bardzo dobrze, że one się pojawiły, bo one spowodowały to, że te firmy i ten kapitał przyszedł do nas, zainwestował w Polsce, ale dla mnie z punktu widzenia urzędnika, Głównego Geologa Kraju, to jeszcze nie są zasoby.
P.W.: No dobrze, 4–5 lat i kończą się badania, a kiedy ten pierwszy gaz popłynie i kiedy w tej własnej kuchence gazowej ten gaz będę miał, to błękitne paliwo?
J.J.: Myślę, że patrząc na dotychczasowe doświadczenia, ile czasu jest od udokumentowania złoża do eksploatacji, no to wcześniej ten gaz do pana, do tej kuchenki nie popłynie niż za 10-15 lat.
P.W.: No dobrze, a ile będzie kosztował? Będzie droższy od tego tradycyjnego, czy tego tradycyjnego już może wtedy nie być i właściwie to nie będziemy mieli skali porównawczej?
J.J.: Tego jeszcze nie wiem, ile to będzie kosztowało. Ceny się tak zmieniają, uwarunkowania się tak zmieniają, że to jest...
P.W.: Ale będzie droższy? Jeżeli w ogóle będzie, czy będzie droższy?
J.J.: Nie wiem, na ten temat na razie nie dyskutujemy, to znaczy ja jako Główny Geolog Kraju chcę namówić firmy, żeby przyszły do nas i zbadały, udokumentowały, wtedy będziemy mieć ten gaz. Będziemy się zastanawiać wtedy, czy warto go eksploatować, czy nie. Gdybanie, jakie będą ceny, ile będą kosztowały, myślę, że przedwczesne.
P.W.: Panie ministrze, ja pamiętam Karlino, jak tak po amerykańsku wyglądał ten pożar bardzo. I tak sobie wszyscy myśleliśmy: no tak, zostaniemy drugim Kuwejtem, a okazało się, że tak może nie do końca. Czy jest szansa na to tak naprawdę, że ten gaz w Polsce odnajdziemy?
J.J.: Karlino przede wszystkim to był błąd technologiczny, popełniono tam pomyłkę i dlatego spektakularnie coś się zapaliło. Ja mam nadzieję, że w przypadku gazu łupkowego nie będzie to spektakularne Karlino, tylko za – tak jak mówię – cztery, pięć lat rzeczywiście potwierdzimy, że mamy zasoby gazu ziemnego. A jeżeli jeszcze jego będzie tyle, ile zapowiadają ci konsultanci ze Stanów Zjednoczonych, będzie to fantastycznie.
(J.M.)