Małe diabły tasmańskie nie mogą czekać. W obliczu epidemii raka, muszą rozmnażać się wcześniej, by ich gatunek nie wyginął – tak twierdzą badacze z Uniwersytetu Tasmańskiego w Australii.
- Widzimy, jak ewolucja zachodzi na naszych oczach – mówi zoolog Menna Jones z tego uniwersytetu. Niewielkie zwierzęta zwane diabłami tasmańskimi żyją na wyspie Tasmanii, u południowych brzegów Australii. Swoją nazwę zawdzięczają czarnemu futru i wrzaskom, które wydają, kiedy są przestraszone. Są największymi drapieżnymi torbaczami i padlinożercami.
Od 1996 roku w populacji diabłów pojawiła się zaraźliwa forma raka, która sprawia, że zwierzęta te umierają pomiędzy 2 i 3 rokiem życia. Jeszcze nie dawno diabły tasmańskie żyły przeciętnie 6 lat, a o wydanie potomstwa troszczyły się w wieku około 3-4 lat. Teraz wiek rozrodczy obniżył się. Coraz częściej potomstwo pojawia się, gdy samice osiągają zaledwie rok życia. Swoje odkrycie Menna Jones opublikowała w ostatnim numerze Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS). – Sugerujemy w tym artykule, że w populacji diabłów zachodzi silna selekcja w kierunku szybkiej ewolucji – mówi. – Z tego, co wiemy, jest to pierwszy znany przypadek zaraźliwej choroby, która wpłynęła na zwiększenie się roli wczesnej reprodukcji u ssaka.
Diabły tasmańskie walczą o przetrwanie środkami, w które wyposażyła je natura. Naukowcy tymczasem poszukują szczepionki, która mogłaby wspomóc ich zmagania.
Filip Wyrozumski
Posłuchaj głosu diabła tasmańskiego: