Już wkrótce ciężko ranni żołnierze będą mogli śmiać się śmierci w twarz. Naukowcy pracują nad lekiem, który zapobiega uruchamianiu w organizmie mechanizmów, które na krótką metę pozwalają przeżyć przy dużym upływie krwi, ale na dłuższą prowadzą do śmierci - czytamy w serwisie "New Scientist".
Na razie lek przetestowano wyłącznie na zwierzętach i wyniki były bardzo obiecujące. Jeśli na ludzi zadziała podobnie, mógłby poprawić szansę na przeżycie osób z bardzo ciężkimi obrażeniami, zwłaszcza żołnierzy, utrzymując ich przy życiu do czasu, aż trafią do szpitala.
To utrata krwi jest głównym problemem w przypadku rannych na polu walki. Ratunkiem jest wówczas transfuzja krwi, ale sprawdza się również tymczasowe uzupełnienie utraconej krwi płynem fizjologicznym. Na polu bitwy trudno jest jednak dostarczyć walczącym wystarczającą ilość którejkolwiek z tych substancji. - Nie da się zabrać banku krwi na pole walki - zauważa prowadzący badania Hasan Alam z Massachusetts General Hospital w Bostonie. - My poszukujemy tabletki albo zastrzyku, które utrzymałyby człowieka przy życiu tak długo, aż uda się go dostarczyć do szpitala.
Kiedy organizm traci zbyt wiele krwi, stara się rekompensować to wejściem w stan tak zwanego wstrząsu (objawia się m.in. przyspieszeniem akcji serca i blokadą syntezy pewnych białek), dzięki któremu podnosi ciśnienie krwi i oszczędza energię. Jeśli jednak organizm zbyt długo pozostaje w tym stanie, może ustać działanie ważnych organów i nastąpi śmierć.
Ostatnie badania sugerowały, że w odpowiedzi na wstrząs zmienia się ekspresja ok. 6-7 procent genów, ponieważ usuwane są "epigenetyczne", chemiczne dodatki do genomu (zwane acetylacjami). Usuwaniu tych acetylacji mogą zapobiegać inhibitory deacetylazy histonowej (HDAC) – i stąd wziął się pomysł na lek. Hasan Alam postanowił sprawdzić, czy leki te mogą ułatwiać przeżycie po utracie krwi.
Obecnie Alam sprawdza działanie tego środka na świniach. Rannym zwierzętom, którym upuszczono 60 proc. krwi, badacz przetaczał płyn fizjologiczny, a potem niektórym z nich wstrzykiwał kwas walproinowy. Tylko jedna czwarta świń, którym podano płyn fizjologiczny, przeżyła cztery godziny - mniej więcej tyle czasu, ile potrzeba na transport do szpitala. Tyle samo czasu przeżyło jednak ponad trzy czwarte zwierząt (86 proc.), które dostały kwas walproinowy. Alam prowadzi teraz kolejne doświadczenia, chcąc się upewnić, czy kwas walproinowy nie zaszkodzi przeżyciu na dłuższą metę. Później chce wystąpić o zgodę na próby z rannymi ludźmi.
(ew/pap)