W związku z dużymi i rosnącymi cenami ropy poszukiwane są alternatywne źródła energii. Szczególnie w wojskowości. Amerykańska marynarka wojenna rozważa powrót do pomysłu zasilania okrętów reaktorami jądrowymi.
Produkcja ropy naftowej nie nadąża za ciągle rosnącym na nią popytem. Globalny rynek po raz kolejny został nie tak dawno uderzony wzrostem cen za baryłkę ropy – dziś kosztuje ona 133 dolary. Punkt zwrotny, gdy produkcja ropy osiągnie maksimum, a późnej zacznie już tylko spadać, może nadejść niedługo – analitycy przypuszczają, że nawet przed rokiem 2015.
Nowoczesne okręty zużywają bardzo wiele energii. Zasilanie atomowe może być więc tańszym rozwiązaniem niż ropa. Celem nowej ustawy zaproponowanej przez Izbę Reprezentantów Stanów Zjednoczonych jest wyposażenie floty amerykańskiej, także pływających transporterów opancerzonych, w napędy atomowe. Kongresmani uważają, że zasilanie jądrowe przyniesie podwójne korzyści – oszczędności finansowe i zwiększenie bezpieczeństwa okrętów.
12 grudnia 2000 r. niszczyciel USS Cole, by zatankować, zatrzymał się w porcie w jemeńskiej Adenie. Gdy statek uzupełnił zapas paliwa, wzdłuż jego boku przepływała niewielka łódź. Zamachowcy samobójcy w niej płynący zdetonowali wtedy zespół ładunków. Eksplozja wyrwała 20 metrową dziurę w burcie okrętu, zabijając 17 marynarzy i raniąc 39. Atak ten wyraźnie przypomniał o ryzyku z jakim załoga statków może się spotkać, gdy jest zmuszona zatankować w potencjalnie nieprzyjaznym porcie.
Członek Izby Reprezentantów, Roscoe Bartlett przypomina, że wiele państw, które dysponują ropą naftową, takie jak Arabia Saudyjska, Wenezuela, Rosja, Iran i Nigeria, są niepewne, a niekiedy wręcz otwarcie wrogie wobec Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. 96% światowych zasobów ropy znajduje się w innych krajach niż USA. – Zasilanie nuklearne jest odpowiedzią na obecne problemy. Daje zdecydowanie więcej energii i zwiększa bezpieczeństwo – można uniknąć niebezpieczeństw związanych z paliwami kopalnymi i ich tankowaniem – mówi Bartlett. Długie spalanie wysoko wzbogacanego paliwa nuklearnego sprawia, że okręty nie będą musiały zatrzymywać się na tankowanie we wrogich portach.
Ważnym powodem do tego by wyposażać flotę w reaktory jądrowe jest także bardzo duże zużycie energii przez nowoczesne wyposażenie elektroniczne. Silne radary i łącza radiowe wymagają stabilnego i ciągłego zasilania. Statki stają się w ten sposób energożernymi centrami przetwarzania danych, które trzeba nieustannie zasilać.
Oprócz lotniskowców, łodzi podwodnych i krążowników napęd nuklearny miałby stać się sercem różnego rodzaju pływających transporterów opancerzonych, które przewożą żołnierzy w strefy działań wojskowych. – Wyposażanie takich pojazdów w niezależne reaktory atomowe sprawi, że nie trzeba będzie wstrzymywać operacji i zadań. Dziś muszą one być przerywane co 3-5 dni w celu tankowania – zaznacza Lisa Wright, rzeczniczka kongresmana Bartletta.
Krytycy podkreślają, że obecność reaktorów jądrowych na statkach, sprawi, że staną się one celem ataków terrorystycznych. Z punktu widzenia terrorystów, nuklearne okręty będą znacznie ciekawszym celem niż okręty tradycyjnie napędzane. Ich uszkodzenie spowoduje emisje związków radioaktywnych, przez co wywoła więcej paniki i chaosu. W sytuacjach starć radioaktywne substancje również mogłyby przedostać się do środowiska.
Innym ryzykiem jest to, że paliwo atomowe dostanie się w niepowołane ręce. Takie zagrożenie przedstawia Igor Kudrik, badacz z Fundacji Bellona, która monitoruje rosyjską flotę atomowych łodzi podwodnych i usuwanie atomowych odpadów. Niewielkie reaktory wykorzystują uran, który jest zdecydowanie bardziej wzbogacany niż ten używany w elektrowniach atomowych. Paliwo reaktorów cywilnych wzbogacane jest izotopem 235 uranu w skali ok. 5%. Reaktory wojskowe mogą pracować z paliwem wzbogacanym w aż 90%. Wszystko po to, by zapewnić długi czas pracy urządzeń bez konieczności tankowania.
Przemysław Goławski
Opracowano na podstawie „NewScientist”.