W chińskim internecie nie ma śladu materiałów ujawnionych przez WikiLeaks poświęconych działaniom komunistycznego reżimu. Na popularnych stronach takich jak Tencent i Sohu można za to przeczytać o działaniach innych niż chińska dyplomacji.
Brytyjski "Guardian", jedna z gazet, która ujawniła materiały WikiLeaks, przypomina, że znajdowały się tam także informacje o Państwie Środka. Ujawniono między innymi, że za atakiem na serwis Google'a stał wysoki rangą pracownik Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin. Chińscy informatycy próbowali wykraść poufne dane przechowywane przez firmę.
W innych notatkach, które upubliczniło WikiLeaks można znaleźć wypowiedź amerykańskiego ambasadora w Pekinie. Powiedział on, że nowa "zaczepna" polityka Chin powoduje, że tracą one przyjaciół na całym świecie. Są też informacje o frustracji chińskich komunistów w związku z postawą Korei Północnej.
Chińscy internauci szukają sposobów, by dotrzeć do informacji o działaniach partii komunistycznej. Choć zablokowano dostęp do serwisów WikiLeaks z sieci zarządzanej przez dostawców podległych rządowi w Pekinie, to nadal można połączyć się z nimi poprzez nieliczne sieci prywatne oparte o proxy i VPN.
to