Oddalił kasację Rzecznika Praw Obywatelskich, który prezentował odmienny pogląd w głośnej sprawie wydawcy strony www.gazetabytowska.pl.
RPO chciał uchylenia wyroków sądów, które orzekły winę wydawcy. Jest nim Leszek Szymczak, który do 1993 r. wydawał drukowaną "Gazetę Bytowską", w 2005 r. założył i przez pół roku prowadził stronę www.gazetabytowska.pl. Został oskarżony przez prokuraturę o to, że bez sądowej rejestracji "wydawał dziennik w postaci publikacji internetowych". Sąd Rejonowy w Słupsku uznał ten czyn za złamanie Prawa prasowego, a postępowanie wobec Szymczaka warunkowo umorzył.
Oskarżony odwołał się do wyższej instancji, zarzucając wyrokowi słupskiego sądu rejonowego błędne ustalenia faktyczne. Podkreślał, że strony internetowe nie są - przynajmniej co do zasady - "przekazem za pomocą obrazu i dźwięku", co mogłoby wskazywać, że podlegają rejestracji jak tytuły prasowe. Wskazywał, że jego strona www nie zawierała plików dźwiękowych.
Sąd Okręgowy w Słupsku w 2008 r. nie uwzględnił tej apelacji i utrzymał w mocy wyrok. Orzekł, że dla uznania tej strony internetowej za dziennik w rozumieniu Prawa prasowego wystarczy, by przekaz audiowizualny był technicznie możliwy.
Wydawcę wziął w obronę RPO, który uznał, że sąd błędnie rozciągnął definicję prasy z Prawa prasowego także na gazetę wydawaną w Internecie. Rzecznik złożył kasację, którą w środę rozpoznał Sąd Najwyższy.
Kłopotliwa definicja
Kwestia prawna dotyczyła definicji dziennika z Prawa prasowego z 1984 r., która stanowi: "dziennikiem jest ogólno informacyjny druk periodyczny lub przekaz za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu, ukazujący się częściej niż raz w tygodniu". Wydawanie dziennika bez sądowej rejestracji grozi karą grzywny lub ograniczenia wolności.
"W realiach niniejszej sprawy bezspornym jest, że informacje z portalu internetowego www.gazetabytowska.pl były przekazywane tylko za pomocą obrazu" - stwierdził RPO, uznając zarazem za niedopuszczalne "przeprowadzanie interpretacji rozszerzającej".
SN nie podzielił poglądów Rzecznika, a jego kasację uznał za "oczywiście bezzasadną". Jak wyjaśnił w ustnym uzasadnieniu tego postanowienia sędzia Jacek Sobczak, sądowi nie chodzi o rejestrowanie całego Internetu - wszystkich stron www czy e-maili - lecz o prasę wydawaną w Internecie. "Ustawodawcy nie interesuje, czy wydawca wydaje gazetę na byczej skórze, na deskach, na pergaminie, na papierze czy w sieci" - podkreślił.
Dodał zarazem, że sądy niższych instancji prawidłowo oceniły sprawę bytowskiego wydawcy, bo uznano, że Szymczak miał prawo nie wiedzieć, iż po kilkuletniej przerwie wygasła jego rejestracja ukazującego się do 1993 r. papierowego wydania "Gazety Bytowskiej" - gdy tymczasem powinien był ją odnowić i dodać rejestrację internetowej "mutacji" dziennika.
SN podkreślił, że przepisu definiującego druk periodyczny w rozumieniu Prawa prasowego nie należy czytać w oderwaniu od innych przepisów. "+Matysiakowie+ w radiu to nie jest +prasa+, ale serwis informacyjny w tej samej rozgłośni - już jest. Western +Rio Bravo+ w telewizji to nie jest prasa, a wiadomości - tak" - wyjaśniał obrazowo.
Gazeta w sieci
Zarazem SN wskazał, że obowiązek rejestracji tytułów prasowych ma na celu ochronę tytułu prasowego. "Żeby nie było takiej możliwości, że ktoś w Internecie np. zacznie wydawać gazetę +Rzeczpospolita+, a potem powie, że nie wiedział o istnieniu takiego tytułu na papierze. Chodzi też ochronę czytelników - aby wiedzieli, że jak czytają w Internecie +Gazetę Wyborczą+, to to jest ta od Michnika i Łuczywo, a nie żadna inna" - mówił sędzia Sobczak.
Jego zdaniem, "być może w innym społeczeństwie, gdzie szacunek dla prawa jest wyższy niż u nas, nie byłoby konieczności sądowej rejestracji tytułów prasowych". Sędzia przypomniał, że ten obowiązek nie jest sprzeczny z konstytucją (co badał już TK), ani nie kwestionuje go trybunał w Strasburgu.
W 2007 r. SN badał inną sprawę dotyczącą prasy internetowej. Uznał wtedy - rozstrzygając ws. internetowego pisma "Szycie po przemysku", że wydawanie prasy internetowej podlega takiemu samemu obowiązkowi rejestracji jak drukowanej, a ponadto, że wydawca gazety internetowej odpowiada za treść wpisów czytelników na stronie www gazety.
rk
Początki serwisu sięgają 2004 roku, kiedy to Zuckerberg jako student Uniwersytetu Harvarda stworzył serwis, w ramach którego zarejestrowani użytkownicy mogli się kontaktować i wymieniać np. zdjęciami.
"Time" od 1927 roku przyznaje tytuł Człowieka Roku osobie lub grupie osób, które miały największy wpływ na wydarzenia mijającego roku, w pozytywnym lub negatywnym sensie.
Zuckerberg jest najmłodszą osobą uhonorowaną tym tytułem od roku 1927, kiedy to wyróżniony został 25-letni Charles Lindbergh, pierwszy pilot, który sam przeleciał nad Atlantykiem. Lindbergh był jednocześnie pierwszą osobą, wyróżnioną przez amerykański magazyn.
"W tym roku liczba użytkowników Facebooka przekroczyła 500 milionów. Skala Facebooka jest czymś, co przekształca nasze życie" - oświadczył redaktor naczelny "Time'a" Richard Stengel, ogłaszając tegorocznego laureata w telewizji NBC.
Dodał, że fenomen Facebooka nie polega tylko na "nowej technologii". "To inżynieria społeczna. (Facebook) zmienia sposób, w jaki wzajemnie odnosimy się do siebie" - powiedział Stengel.
W tym roku o Facebooku i jego twórcy powstał film zatytułowany "The Social Network".
Rok temu "Time" wyróżnił szefa Rezerwy Federalnej (banku centralnego) USA Bena Bernanke.