Wygląda jak normalny rodzinny samochód. Bez problemów rozpędza się do stu kilometrów na godzinę. Ma jednak niewątpliwą zaletę: koszt przejazdu stu kilometrów takim pojazdem nie przekracza czterech złotych i nie zanieczyszcza środowiska. Z Przemysławem Rozmysłowiczem, właścicielem i konstruktorem elektrycznego samochodu, rozmawiał Andrzej Andrzejewski:
Ten samochód kiedy jedzie, to chyba najwięcej szumu robią same opony podczas stykania się z podłożem, gdyż silnika praktycznie nie słychać. Dlaczego?
Przemysław Rozmysłowicz: - Spalinowy silnik z tego auta został usunięty jakieś półtora roku temu. Zastąpiono go elektryczną jednostką. Ciekawostka techniczna jest taka, że ważący blisko sto trzydzieści kilo z osprzętem silnik spalinowy ma swój ekwiwalent w wersji elektrycznej ważący zaledwie jedenaście kilogramów.
Został odchudzony. Możemy maskę podnieść?
Przemysław Rozmysłowicz: - Naturalnie.
Tu jest tyle miejsca, że można jeszcze drugi taki silnik zamontować.
Przemysław Rozmysłowicz: - Sporo miejsca zajmują, oczywiście, akumulatory, natomiast samochód przygotowany jest do rozbudowy zestawu bateryjnego do poziomu takiego, że jego zasięg wzrośnie do mniej więcej dwustu pięćdziesięciu-trzystu kilometrów.
W tej chwili na tych akumulatorach, jakie są, ile da się przejechać od tankowania przez gniazdko z prądem do tankowania?
Przemysław Rozmysłowicz: - W granicach siedemdziesięciu-stu kilometrów. Zależy od warunków, w których będzie się jeździło i od ciężaru nogi. Na przejechanie dystansu stu kilometrów ten samochód zużyje niesamowitą kwotę mniej więcej trzech i pół do czterech złotych. Trzeba będzie ją zapłacić za prąd połknięty przez akumulatory.
Jaka jest żywotność takich rozwiązań? Trzysta-czterysta tysięcy kilometrów to auto przejedzie?
Przemysław Rozmysłowicz: - Z takim napędem tak, natomiast elementem, który co pięćset-siedemset cykli ładowania będzie wymagał konserwacji. W tym konkretnym egzemplarzu są założone akumulatory trakcyjne i one będą się powolutku zasiarczały. Raz na pewien czas należy zrobić odsiarczanie za przeogromny koszt sześciuset złotych.
W tym modelu odpadają nam jeszcze problemy związane z?
Przemysław Rozmysłowicz: - Układem chłodzenia, olejami, wydechem, świecami, kablami, rozrządem i tym podobnymi rzeczami, dlatego ironizuję z tego kosztu odsiarczania akumulatorów. On jest niemal równoważny z wymianą tłumika w średniej klasy aucie.
Jak wygląda tankowanie tego samochodu?
Przemysław Rozmysłowicz: - Tu znajduje się przyłącze, pod klapką, obok wlewu paliwa. Tam jest na stałe podpięty układ zasilania, który wozimy zawsze ze sobą, toteż kiedy mamy dostęp do gniazdka, podłączamy zwykły przedłużacz z napięciem dwustu trzydziestu woltów.
Jeżeli właśnie jadę i nagle potrzebuję zatankować, to tradycyjnym samochodem dojeżdżam do dystrybutora, wlewam paliwo i jadę dalej. Jak jest z tankowaniem auta elektrycznego? Podjeżdża pan na stację i mówi, że potrzebuje kawałka prądu?
Przemysław Rozmysłowicz: - Na dzień dzisiejszy zainteresowanie takimi pojazdami jest na tyle duże, że nie spotkałem się z tym, żeby ktoś odmówił takiej przysługi. Na kilku stacjach benzynowych temat jest znany, bo ludzie rozmawiają o tym. Budzi duże zainteresowanie i sympatię.
Mamy do czynienia z pełnowymiarowym normalnym autem.
Przemysław Rozmysłowicz: - Ma kierownicę, pedały, pięć miejsc siedzących, spory bagażnik. Taka przeróbka to nie tylko widzimisię ekologa, ale ma to również podłoże ekonomiczne. Po konwersji koszty takiego pojazdu zmniejszą się o osiemdziesiąt-dziewięćdziesiąt procent.
26-10-2010 06:26 3'22