Jest już nawet projekt specjalistycznego teleskopu, nazwanego Sentinel. Potrzebni są natomiast sponsorzy.
Fundacja B612 to grupa działająca non-profit, która skupia astronomów i byłych astronautów. Istnieje od dekady, ale teraz nabrała wiatru w żagle. Nazwa organizacji pochodzi z "Małego Księcia" Antoina Saint-Exupery'ego (z planetoidy B612 pochodził bohater tej książki).
Teleskop Sentinel miałby poszukiwać asteroid znajdujących się na kursie kolizyjnym z Ziemią. Zdaniem członków fundacji, istnieje pół miliona obiektów większych od tego, który spowodował katastrofę tunguską. Wiemy o zaledwie jednym procencie z nich. Ich teleskop ma namierzyć pozostałe 99 proc.
Projekt został ogłoszony wczoraj, 28 czerwca, na Kalifornijskiej Akademii Nauk. Poznaliśmy plany urządzenia, ale nie kosztorys i harmonogram. Wiadomo jednak, że potrzeba co najmniej kilkuset milionów dolarów.
Sentinel miałby być teleskopem pracującym w podczerwieni, umieszczonym ok. 250 mln km od Ziemi w kierunku orbity Wenus. Zostałby umieszczony na orbicie okołosłonecznej, aby śledzić około pół miliona asteroid i bliskich Ziemi obiektów kosmicznych (NEO - Near-Earth Objects). Jak się obecnie szacuje, po zebraniu funduszy z prywatnych źródeł, misja mogłaby rozpocząć się w okolicach 2017-2018 roku. Teleskop działałby przez minimum pięć i pół roku.
Sprawa bynajmniej nie wygląda nierealistycznie. Po pierwsze - w samym 2011 roku organizacje non-profit zebrały w USA 200 mln dolarów na muzea i budynki publiczne. Po drugie - technologia kosmiczna bardzo staniała. Powodem jest intensywna działalność firm prywatnych, takich jak SpaceX, który niedawno wysłał w kosmos pierwszy prywatny statek, jaki zacumował do ISS.
Do tej pory katalogowaniem NEO zajmowała się NASA. Zaledwie kilka dni temu pisaliśmy o jej programie NEOWISE. Ale, zdaniem B612, działania NASA są niewystarczające, a niezależna fundacja, której jedynym celem byłoby poszukiwanie asteroid, lepiej sprawdzałaby się w przypadku takiego zadania.
Co będzie, gdy Sentinel namierzy śmiercionośną asteroidę? Na razie nie wiadomo. Prawdopodobnie będzie trzeba liczyć na NASA i Bruce'a Willisa.
(ew/Popsci.com)