– 23 maja 1943 r. moi trzej przyjaciele: Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński i Wacław Bojarski poszli złożyć wieniec pod pomnikiem Kopernika, by uczcić 400. rocznicę śmierci astronoma – wspominał w Polskim Radiu Lesław Bartelski, pisarz i krytyk literacki, uczestnik Powstania Warszawskiego. – Wywiązała się szamotanina z niemieckimi żandarmami, jeden z nich postrzelił uciekającego Bojarskiego.
Poeta zmarł 5 czerwca – opowiadał. Andrzej Trzebiński, jeden z przyjaciół Wacława Bojarskiego, pod wrażeniem akcji pod pomnikiem Kopernika napisał w swoim dzienniku: "śmierć jest wieczorem autorskim jedynym i trudnym. Nie sen, nie cierpienie, nie wizje umierania, ale ono samo, samo umieranie, prawdziwa śmierć". Owe gwałtownie przerywane linie życia dały poetom przedwczesną dojrzałość i świadomość śmierci. Jak zauważył Andrzej Gronczewski, eseista i historyk literatury, w ich sztuce i życiu kategoria młodości uległa zaprzeczeniu.
Głosy poetów godziły się ze śmiercią w najbardziej tragiczny i wymierny sposób. Bolesnym obrazem tej świadomości był pierścionek, który nosiła żona Wacława Bojarskiego - Natalia. Został on sporządzony z kuli, która ugodziła poetę, doprowadzając do jego śmierci. – Przyjmowano więc z miłością nawet tę najgorszą z kul, tę, która niosła zagładę – powiedział literaturoznawca.
mc