Krzysztof Kamil Baczyński po ukończeniu tajnej Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty "Agrikola" otrzymał stopień starszego strzelca podchorążego. Na początku związany był z plutonem "Alek" drugiej kompanii "Rudy" batalionu "Zośka". Potem przeszedł jednak do batalionu "Parasol", nie mogąc zgodzić się z rozkazem Andrzeja Romockiego "Morro". Dowódca ten - w zamiarze ocalenia wybitnego poety - zwolnił go ze służby i nakazał objęcie stanowiska szefa prasowego kompanii - funkcji, która formalnie nie istniała. Baczyński jednak nie chciał być specjalnie traktowany.
Powstanie Warszawskie zastało go wraz z czterema kolegami w kamienicy przy ul. Focha, gdzie miał zaopatrzyć się w buty. Tym samym został odcięty od swojego oddziału, który miał walczyć przy ulicy Karolkowej na Woli. Znalazł się w samym epicentrum walki. – Plac Teatralny oraz plac Piłsudskiego, ówczesny Adolf Hitler Platz, były obszarem, na których zagęszczenie sił niemieckich - Wehrmachtu, SS, policji - było największe – mówił Szymon Niedziela, historyk, przewodnik po Muzeum Powstania Warszawskiego. – Nie było szans, by przedostać się przez pierścień wrogiego wojska – dodał.
Baczyński dołączył do oddziału Lesława Kossowskiego "Leszka", gromadzącego ludzi, którzy nie dotarli na miejsce swoich zbiórek. – Nie zapominajmy, że rozkaz o rozpoczęciu powstania dotarł do żołnierzy bardzo późno. Przypadek Baczyńskiego nie był odosobniony – powiedział Szymon Niedziela. 3 sierpnia oddział "Leszka" był jedną z kilku grup, którym udało się zdobyć pałac Blanka przy placu Teatralnym. Dzień później jednostka miała już opuścić budynek, by udać się w inny rejon. Tego samego dnia niemiecki snajper zastrzelił Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
mc