Marcin Bruczkowski, pisarz, który spędził w Japonii 10 lat, także był na grobie japońskiego reżysera.
– Jest to czarny blok marmuru, na którym wyryty jest jeden wielki znak, a na brzegu stoi cała masa butelek z różnymi trunkami. Znak oznacza "nic, nicość, niczego" – powiedział w rozmowie z Dariuszem Bugalskim.
Adam Garbicz, historyk filmu, współautor cyklu książek "Kino wehikuł magiczny" dodał, że ten znak, w tradycji zen, oznacza także "wszystko", bo jeżeli coś jest niczym, jest wszystkim.
Goście zgodzili się, że w Japonii nie dzieli się ludzi na religijnych lub nie. Religia jest częścią tradycji, kultury japońskiej. – Ozu starał się być wierny tradycyjnej kulturze japońskiej. Z niej wynika także cecha charakterystyczna całej twórczości reżysera, a mianowicie bolesna akceptacja rzeczywistości - wyjaśnił Garbicz.
Próbując wyjaśnić dlaczego Ozu jest tak mało znany w Polsce, historyk stwierdził, że trzeba na to patrzeć przez pryzmat katastrofy japońskiej w II wojnie światowej. – Ozu był zafascynowany kinem amerykańskim. W latach 30. próbował wprowadzić nowoczesność do Japonii poprzez tematy, jakimi się zajmował w swoich filmach. Po wojnie od nowoczesności się odwrócił, zaczął kłaść nacisk na to, co jest klasycznie japońskie – wyjaśnił.
U Ozu fascynacja amerykańskim kinem nie była objawem buntu, lewicowości czy antytradycjonalizmu, on po prostu parł ku nowoczesności. Reżyser, który na początku swej działalności zajmował się ludźmi wykorzenionymi, bezrobotnymi, z nizin, o tyle – po II wojnie światowej – zajął się wyłącznie inteligencją.
Wtedy też został odrzucony przez samych Japończyków wraz pojawieniem się nowej fali na przełomie lat 50. i 60. – Ozu jako tradycjonalista, jako minimalistyczny twórca, zupełnie im nie odpowiadał. Buntowali się też przeciwko jego konserwatyzmowi społecznemu - powiedział Garbicz.
Zdaniem gości "Klubu Trójki" Yasujirō Ozu jest reżyserem uniwersalnym. I bardzo oszczędnym w wyrazie.
Kadry Ozu są niemal nieruchome. Przez całą "Tokijską opowieść" kamera porusza się tylko kilka razy. Mogłoby się wydawać, że w połączeniu z brakiem żywej fabuły będzie to wszystko bardzo nieciekawe. – Wszystko daje się wytłumaczyć ogromnym poczuciem estetyki Ozu. On miał zakodowany w swojej wyobraźni kadr z filmu lat 20., gdy nie było jeszcze ścieżki dźwiękowej, i do tego formatu ustawiał wszystko, co działo sie w ujęciach filmowych – tłumaczył Garbicz.
Japoński reżyser bardzo długo robił filmy nieme i czarno-białe. - Cisza to jest również jeden z elementów, które mu najbardziej odpowiadały estetycznie – dodał krytyk.
Podsumowaniem spotkania niech będą słowa samego reżysera: "Film nie może być dobry, kiedy zawiera zbyt wiele akcji".
Box DVD z filmami Yasujirō Ozu
Czy Ozu był rygorystą dlatego, że szukał najdoskonalszej formy? Kiedy zaczął tworzyć filmy udźwiękowione i kolorowe? Dlaczego Japończycy uważają, że nie należy patrzeć sobie uparcie w oczy w trakcie dialogu?
Aby wysłuchać całej audycji "Transcendentalne obrazy Ozu" wystarczy kliknąć „W hołdzie dla niepodległej” w boksie "Posłuchaj”.
W październiku Gutek Film wydał box DVD z najsłynniejszymi dziełami mistrza: "Tokijską opowieścią", "Kwiatem równonocy", "Dzień dobry", "Jesiennym popołudniem", "Późną jesienią", "Dryfującymi trzcinami".