To co zwraca szczególną uwagę w filmie Greengrassa, to niezwykły realizm przedstawionej historii, wręcz moglibyśmy uwierzyć, że ta wydarzyła się naprawdę. Ale czy można się dziwić skoro reżyser ma na swoim koncie „Krwawą niedzielę” – fabularny zapis dramatycznych zajść, które miały miejsce 30 stycznia 1972 roku w Irlandii Północnej oraz „Lot 93” – historię jedynego samolotu, który pamiętnego 11 września 2001 roku nie dotarł do celu wyznaczonego przez terrorystów. Sceny akcji nie epatują nas efektami specjalnymi, jej dynamika nie zależy tu od ich ilości, o tej stanowią kręcone w bliskim ujęciu i „z ręki” walki wręcz. W „Ultimatum Bourne’a” to najskuteczniejszy, choć oczywiście nie jedyny, sposób eliminacji przeciwnika.
Scenariusz pozbawiony jest natomiast tak charakterystycznych dla kina sensacyjnego dziur logicznych, cała historia pięknie się zazębia, tworząc jedną z najlepszych serii filmowych wszech czasów. Robert Ludlum, autor literackiego pierwowzoru, byłby z całą pewnością dumny. Twórcy potrafią też zaskoczyć, unikając wytartych już schematów i rozwiązań fabularnych. Mam tu na myśli przede wszystkim relację Jasona Bourne’a z pomagającą mu czynną agentką CIA Nicky Parsons (Julia Stiles). Aż prosiło się, aby historia ta zakończyła się inaczej.
Dopełnieniem całości jest doskonała i naprawdę rzetelnie skompletowana obsada, zarówno ta pierwszo-, jak i drugoplanowa. Poza postaciami, które znamy z dwóch wcześniejszych odcinków, czyli: Mattem Damonem, który w roli tajnego ex-agenta CIA Jasona Bourne’a odnalazł się idealnie; Albertem Finney’em, Joan Allen czy Julią Stiles, pojawiają się David Strathairn, jako główny szwarccharakter trzeciej części, Paddy Considine w roli dziennikarza śledczego węszącego wokół sprawy Bourne’a oraz Daniel Brühl w roli brata zastrzelonej w drugim odcinku partnerki głównego bohatera Marie (Franka Potente). Dwaj ostatni, pojawiają się zaledwie na chwilę (zwłaszcza znany z „Goodbye, Lenin” Brühl), ale epizody z ich udziałem na długo pozostaną w mojej pamięci. Tak samo jak pozostanie już każda pierwszoplanowa rola Davida Strathairna. Nie sądzę, aby ten wybitny aktor wrócił kiedykolwiek na drugi plan, a tym bardziej trzeci, na którym spędził większą część swojej zawodowej kariery. Podobnie, jak na wspominanego przeze mnie przy okazji recenzji „Słabego punktu” Ryana Goslinga, można patrzeć na niego godzinami, niezależnie od tego, czy grana przez niego postać jest negatywna czy też pozytywna. Przygody Jasona Bourne’a dobiegły co prawda końca, ale kariera Strathairna na pewno nie. To tyle i aż tyle na pocieszenie dla wszystkich fanów serii.
nuna
Ultimatum Bourne'a, reż. Paul Greengrass, obsada: Matt Damon, Julia Stiles, David Strathairn, USA 2007