Kultura

Rosja nie jest sfinksem

Ostatnia aktualizacja: 17.12.2007 10:16
„Inżynierowie dusz” Franka Westermana to nie tylko opowieść o literaturze socrealistycznej i jej twórcach. To fascynujący, osobisty reportaż, który czyta się jednym tchem.

Tymczasem istnienie literatury – i szerzej: sztuki – socrealistycznej jest niezwykłym fenomenem. Na życzenie generalissimusa ZSRR szereg najzdolniejszych twórców poświęciło bowiem swoje zdolności wykuwaniu nowej świadomości, tworzeniu człowieka socjalistycznego. Stalin nazwał pisarzy „inżynierami dusz” – i właśnie taka była ich rola: przejąć kontrolę nad językiem, w którym zawiera się całość kodów kulturowych danej społeczności, wytyczyć zakres zagadnień, które się w nim porusza, i wreszcie – przejąć kontrolę nad umysłami i duszami mieszkańców imperium. Nikt wcześniej – może poza nieśmiałymi próbami Mikołaja I – nie podejmował podobnych działań na taką skalę.

Inżynieria duszy

Temat, który podjął Westerman, to zatem zagadnienie niezwykle ważkie. Sztuka jest potężnym narzędziem – Stalin miał tego świadomość. 26 października 1937 roku, zapraszając pisarzy na spotkanie w domu Gorkiego, wiedział dokładnie, jaki cel chce osiągnąć: „Nasze czołgi są nic nie warte, jeśli dusze, które mają je prowadzić, są z gliny. Dlatego powiadam: produkcja dusz jest ważniejsza od czołgów” – mówił do literatów. Jeżeli istotą totalitaryzmu jest negacja człowieka jako osoby i traktowanie go w kategoriach jednostki powtarzalnej jak produkowany w fabryce przedmiot, to tutaj totalitaryzmy XX wieku sięgają swojego szczytu: ujednolićmy nie tylko fizyczność i potrzeby człowieka, zapanujmy także nad jego duchem.

Warto zwrócić uwagę, że jest to moment, w którym do teorii rewolucji socjalistycznej wraca  - bardzo przewrotnie - metafizyka: u Marksa i jego pierwszych uczniów nowy człowiek wykuwał się po prostu w interakcji z naturą. Teraz, w Rosji, która zawsze lubiła mistycyzm, samo fizyczne ujarzmianie natury okazało się nie być wystarczające. Ludzie nadal posiadali „gliniane” dusze.

W pamiętny wieczór przed 70 laty ze Stalinem spotkali się między innymi późniejszy noblista Michał Szołochow, a także Fiodor Gładkow i Walentin Katajew. Obecny był również – oczywiście – pierwszy „inżynier dusz” ZSRR, Maksym Gorki. Zabrakło – co warto pamiętać – Anny Achmatowej, Osipa Mandelsztama, Borysa Pasternaka (który jednak włączy się w tworzenie nowego nurtu) i Michaiła Bułhakowa. Wkrótce potem, pod auspicjami Maksyma Gorkiego, grupa pisarzy (Stalin preferował twórczość zespołową) wyjechała, by zwiedzać łagry (ośrodek „reedukacji przez pracę fizyczną”) i obejrzeć ukończony właśnie fragment kanału, jaki miał połączyć Morze Białe z Leningradem. Powstały po tej wyprawie Kanał Białomorsko-Bałtycki imienia Stalina. Historia budowy. Lata 1931-1934, przykład „literatury zespołowej”, był kamieniem węgielnym aliansu partii, lirików i fizików – trzech sił, które podjęły dzieło przemiany natury, państwa i ducha.

Fiziki i liriki

Punktem wyjścia dla Westermana jest wyprawa Gorkiego na Sołowki (po zwiedzeniu łagru rosyjski pisarz dał się przekonać o pozytywnej wartości nowego ustroju i zdecydował się wziąć udział w jego tworzeniu). To od decyzji autora Matki wielkie przedsięwzięcie Stalina w ogóle mogło się rozpocząć. Gorki stał się patronem i „pierwszym poruszycielem” socrealizmu w literaturze.

Głównym motywem książki holenderskiego dziennikarza jest jednak życie i twórczość Konstantego Paustowskiego, jednego z najważniejszych pisarzy socrealistycznych, oraz dzieje opisywanej w jednej z jego książek zatoki Kara Bogaz Goł na wschodnim wybrzeżu Morza Kaspijskiego. Westerman wyjaśnia powody, dla których zatoka wyschła, a potem pojawiła się ponownie, opisuje również zmagania pisarzy, między innymi Paustowskiego i Anrieja Płatonowa, z tematyką „socjalizacji” tamtejszych nomadów. Stawia wreszcie – za Karlem Wittfogelm i Płatonowem – tezę o powiązaniu ze sobą wschodniego despotyzmu z inżynierią wodną i wielkimi pracami ziemnymi. Pieriebroska, czyli przekształcenie biegu rzek w ZSRR, stało się, według nich, jedną z najważniejszych podpór autorytarnej władzy. "Im bardziej kolosalne są budowle wodne inicjowane przez państwo, tym despotyczniejszy jest jego władca" – pisze Westerman (s. 94).

Westerman przemierzył Rosję wzdłuż i wszerz, chcąc na własne oczy zobaczyć słynne Wyspy Sołowieckie i tajemniczą znikającą zatokę w Turkmenistanie.  Do naszych rąk trafia zatem znakomity reportaż, który nie tylko w ciekawy sposób przedstawia dzieje socrealistycznej literatury, ale i rozmiary radzieckiej interwencji w naturę. Zmiana geografii ZSRR jest tylko drugą stroną medalu kulturotwórczych manipulacji – obie tendencje są ze sobą nierozerwalnie splecione, zarówno na planie duchowym, jak i realnym: nie bez przyczyny książki z tego okresu opiewają właśnie dzieła inżynierów i hydrologów.

Rosja nie jest sfinksem

„Inżynierowie dusz” niejednemu czytelnikowi przypomną zapewne cykle reportaży Kapuścińskiego, na przykład jego znakomite Imperium. I tutaj nasuwa się kolejna refleksja: pisania o rubieżach radzieckiego/rosyjskiego państwa, podkreślania ich odmienności od europejskiego centrum nigdy nie będzie zbyt wiele. Nawet jeśli, tak jak pismom polskiego Cesarza Reportażu, można zarzucić im merytoryczne nieścisłości. Jak napisała Ewa Thompson, Rosji a potem ZSRR udało się narzucić swój język i swój punkt widzenia zachodnim komentatorom. O Rosji i jej terytorialnych nabytkach nie mówi się tak, jak o zamorskich posiadłościach Anglii, Francji czy Hiszpanii. Odkąd Churchill przyznał, że Rosja pozostaje wielką zagadką, nikt nie starał się już wnikliwie opisywać procesów zachodzących wewnątrz wielkiego państwa na Wschodzie; nie traktuje się jego nowożytnego rozwoju jako kolonialnej ekspansji. Zachód wydaje się nie rozpoznawać do końca, jak wiele różnych narodów i kultur pochłonął rosyjski, a potem radziecki konglomerat.

Opisywanie odrębności nacji, wchodzących w skład tego ogromnego państwowego tworu, ciągle jest zatem aktualną koniecznością. Zrozumieć Rosję – to ją rozbroić. Niech przestanie w końcu być sfinksem, zadającym pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi.


Marta Kwaśnicka


Frank Westerman, Inżynierowie dusz, tłum. Sławomir Paszkiet, Iskry, Warszawa 2007.

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

„Nie widać celu, nie widać myśli”

Ostatnia aktualizacja: 08.05.2008 08:18
Nasi przeciwnicy z Platformy wracają do dawnej polityki. W moim przekonaniu nieskutecznej, obniżającej naszą rangę i ta naprawdę nic nie wnoszącej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 23.05.2009 15:00
Premiera tygodnia to "Hańba", ale nie zapomnę również o "Wojnie polsko-ruskiej". Wcześniej jednak połączymy się z Cannes...
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 25.04.2009 15:00
Na brak dobrych filmów nie możemy narzekać. Od wczoraj w naszych kinach "Tatarak", "Shultes" i "Trzy małpy". Warto zobaczyć!
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2009 13:00
Dziś specjalne wydanie "Trójkowo, filmowo" prosto z warszawskiej Kinoteki czyli z 25 Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego.
rozwiń zwiń