- W dzisiejszych czasach przydałoby się jego ostre i ironiczne pióro - mówił w Jedynce pisarz Marek Nowakowski. Nowakowski mówi, że Tyrmand pisząc miał lancet chirurga.
Wspominając Tyrmanda wszyscy jak samograj podają "Złego", tymczasem pisarzowi najbardziej utkwiła w pamięci powieść "Filip". - To powieść pełna wigoru i przenikliwości co do istoty życia pod ciśnieniem totalitaryzmu - mówi.
Czy by go słuchano? - Młode pokolenia chcąc odczytać Tyrmanda dzisiaj, odnajdzie ciekawe obserwacje na temat obyczajowości od życia uczuciowego po erotyczne lub jak w powieści „Filip” przygodę człowieka w obliczu śmierci, który musi grać va banque.
Nowakowski Tymanda nazywa papieżem jazzu. - Wprowadzał egzotyczny jak na PRL jazz. Napisał też książkę "U brzegów jazzu" - mówi.
Tyrmand stylem życia w PRL-u, gdzie wszystko było szare, ubrany w wyróżniający się sposób, z nieodłącznym czerwonymi skarpetkami, może przyciągać młodzież. Nowakowski nazywa to rodzajem walki o własną niezależność.
Na emigracji w Ameryce początkowo się zachłysnął nią. - Ale w opozycji do środowisk intelektualno-artystycznych, które były przeżarte przez lewicowość, zrodził się w nim konserwatyzm.