Galerie handlowe – współczesne świątynie konsumpcji, kolorowe wystawy, błyszcząca biżuteria, drogie kosmetyki i najmodniejsze ciuchy. W takich miejscach Milena i jej przyjaciółki spędzają wolny czas. Za zakupy płacą im bogaci mężczyźni. Wkrótce do grupy koleżanek dołącza nowa dziewczyna – Alicja. Początkowo czuje się wyobcowana, ale już wkrótce zaczyna się do nich upodabniać.
W Gdyni z Katarzyną Rosłaniec rozmawiała Magdalena Zaliwska
Inspiracją był dla pani reportaż radiowy Hanny Bogoryi-Zakrzewskiej, który opowiadał o "kreatywnych" nastolatkach poszukujących sponsorów. W oparciu o zasłyszaną historię nakręciła pani 20-minutową etiudę szkolną, po trzech latach film długometrażowy. Dlaczego historia tych młodych dziewczyn wydała się pani ciekawa?
W dzisiejszych czasach coraz częściej trafiają do nas szokujące informacje, jedne zaskakują nas bardziej, inne mniej. Historia nastolatek, które za drobne upominki są w stanie sprzedać swoje ciało wstrząsnęła mną wyjątkowo. Sam fakt, że zaledwie trzynastoletnia dziewczynka z dużą łatwością i bez jakichkolwiek skrupułów znajduje sobie sponsora, by mieć pieniądze na nowy telefon, spodnie czy opaskę do włosów zaskoczył mnie. Jednak najbardziej zaskakująca była dla mnie łatwość z jaką nastolatki decydują się na tego typu działania. Te dziewczyny nie uważają się za prostytutki, wręcz przeciwnie, cieszą się, że sobie tak dobrze radzą. Chcą też zaimponować koleżankom. W zależności od tego, na zakup jak drogiego przedmiotu uda im się namówić sponsora, budują swoje poczucie wartości. Te dziewczyny nie są obecne tylko w galeriach handlowych. Sama pochodzę z Malborka. Nie ma tam dużych sklepów, ale nie brakuje dziewczyn, które w podobny sposób jak moje bohaterki żyją.
„Miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać, nie?” – to kredo Mileny, jednej z bohaterek filmu. Myśli pani, że dziewczyn, które myślą podobnie jest dziś dużo?
Na kasting do filmu przyszło prawie tysiąc osób i 80% z nich znało z własnego środowiska lub słyszała od swoich znajomych o tego typu dziewczynach. Na podstawie tego, można wysnuć wnioski, że jest to nasilające się zjawisko.
Czy scenariusz powstał w oparciu o zasłyszane historie czy może udało się pani dotrzeć do prawdziwych galerianek?
Starałam się do nich dotrzeć, ale żadna z dziewczyn nie przyznała się, że ma coś wspólnego z tego typu dziewczynami. Nawet jak przytaczały mi bardzo szczegółowe historie, zawsze mówiły w trzeciej osobie. Cennym źródłem informacji były dla mnie fora internetowe.
Podobnie jak Robert Gliński w „Świnkach” zrezygnowała pani z dosłowności. Film pozbawiony był brutalnych scen, które w ostatnim czasie stały się popularnym językiem kina.
Wiem, że dziś wielu twórców lubi operować brutalnością na ekranie. Wydało mi się to zbyteczne.
Myślę, że dosłowne pokazywanie wszystkiego, nie miałoby tu sensu. Jeśli widz wie, co te dziewczyny robią, to bez sensu jest pokazywanie tego. Ważniejsze dla mnie było pokazanie ich odczuć, psychiki i tego co czują.
Główne role powierzyła pani debiutantkom. Czy trudno było je znaleźć?
Znalezienie tych dziewczyn było trudne. Najłatwiej znalazłem Milenę. Jak tylko ją zobaczyłam wiedziałam od razu, że będzie nadawała się do tej roli. Największe problemy były ze znalezieniem filmowej Ali, bo zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałam. Miała to być malo atrakcyjna nastolatka, odstająca wyglądem od pozostałych bohaterek. Anna Karczmarczyk, która pojawiła się na kastingu była zupełnym przeciwieństwem tego, co sobie wymyśliłam. Okazało się jednak, że jest bardzo wrażliwą dziewczyną i to mnie ostatecznie przekonało.
Autorem muzyki jest znany polski raper O.S.T.R, który zazwyczaj angażuje się w niszowe projekty.
To prawda, ale gdy dowiedział się, że zamierzam wyreżyserować „Galerianki” podekscytował się i bardzo zaangażował we współpracę Ostry napisał do filmu trzy utwory oraz całą muzykę ilustracyjną. Pracowało nam się rewelacyjnie.
Film będzie miał swoją kinową premierę 25 września.