Arcade Fire regularnie grają koncerty dla dziesiątek tysięcy fanów. Na warszawskim Torwarze wypełnionym mniej więcej do połowy musieli się czuć trochę jak 10 lat temu, na początkowym etapie kariery, w słabo nagłośnionym studenckim klubie.
Występ, który zorganizowała firma Alter Art, miał status oficjalnej rozgrzewki przed festiwalem Opener. Gdyńska impreza pęcznieje od koncertowych atrakcji – po raz pierwszy na polskiej ziemi wystąpią m.in. Prince, Coldplay, The Strokes, Pulp, M.I.A. Przystawka więc także musiała być godna. Kanadyjczycy to grupa uznawana za spadkobierców ikon amerykańskiego rock’n’rolla, Neila Younga i Bruce’a Springsteena, w swoich piosenkach opiewająca klasyczne amerykańskie motywy popkulturowe. Jest w jej muzyce coś filmowego i epickiego, co musiało urzec gremium decydujące o nagrodzie Grammy, które przyznało Arcade Fire statuetkę za ostatni album "The Suburbs". W osobistym przekazie zespołu odnajdują się też Amerykanie, którzy trzy dotychczasowe płyty Arcade Fire wykupili w kilku milionach egzemplarzy.
Okazuje się, że to, co pada na północnoamerykański grunt, nad Wisłą niekoniecznie musi cieszyć się aż takim wzięciem. Frekwencja na Torwarze była gorsza od spodziewanej. Powodów można szukać m.in. w nagromadzeniu świetnych koncertów (tylko w tym tygodniu do Warszawy przyjechały Gogol Bordello i TV on the Radio – a fanów tych dwóch, tak różnych od siebie grup można było spotkać na Torwarze). Ponadto już za pasem Opener i seria letnich festiwali. Arcade Fire, mimo prawdziwie epickiego brzmienia, nie osiągnęli chyba jeszcze w Polsce na tyle kultowego statusu, żeby zapełnić mieszczący 8 tysięcy widzów Torwar. Klapy na pewno nie było, ale echo odbijające się od ścian pustej w połowie sali mówiło wiele. Zespół 4 procent przychodu z koncertu postanowił poświęcić na pomoc dla Haiti, które w styczniu 2010 nawiedziło wielkie trzęsienie ziemi. Z państwa na Morzu Karaibskim pochodzi wokalistka grupy, Regine Chassagne. Zresztą, jednym z kulminacyjnych momentów koncertu było wykonanie piosenki "Haiti", jednej z dwóch w repertuarze Arcade Fire śpiewanych po francusku.
Koncert zaczęła o 20 Kanadyjka polskiego pochodzenia, Basia Bulat. W Kanadzie Bulat jest prawdziwą gwiazdą, tutaj jej przyjęcie wypadło umiarkowanie. Wszyscy czekali na główne danie wieczoru.
Występ Arcade Fire poprzedziły projekcje starych amerykańskich filmów dziejących się na przedmieściach. Zespół rozpoczął od najszybszego utworu w karierze "Month of May", energetycznej piguły przypominającej wczesnego nowojorskiego punka spod znaku Ramones i Suicide.
Potem napięcie rosło. "Sprawl II (Mountains Beyond Mountains)" z wokalem barwnie ubranej Regine Chassagne pokazało niemal dyskotekowe oblicze 8-osobowego kolektywu. Zespół to zresztą jedna z najoryginalniej wyglądających kapel na scenie indie-rockowej. Bardzo ważny w występach Arcade Fire jest element teatralności. Muzycy biegają po scenie, rzucają się na instrumenty, uderzają gołymi rękami w bębny, wykonują dziwne gesty, są cały czas w ruchu. W trakcie wielu piosenek miało się wrażenie, jakby zespół pracował na co dzień z choreografem. Jest to element, który dodatkowo pobudzał publikę, ta reagowała entuzjastycznie, nawet na rytualne "dziękuję" wymówione koślawą polszczyzną przez lidera formacji Wina Butlera.
Zespół zagrał 17 piosenek – w tym 8 ze swojej ostatniej płyty "The Suburbs". Tytułowy singiel, promowany przez doskonały teledysk Spike’a Jonze’a, opowiadający o grupie nastolatków z przedmieść, został zobrazowany alternatywną wersję wideoklipu. Publiczność usłyszała aż 6 kompozycji z debiutanckiego "Funeral", w tym zamykające główną część wieczoru "Rebellion (Lies)". Ostatnia piosenka całego koncertu, trzeci bis, również pochodziła z "Funeral”. Podniosłe i niespiesznie rozwijające się "Wake Up", z chóralnie odśpiewanym refrenem (publika chętnie dołączała się do zespołu - podobnie było w przypadku melodii z piosenek "Rococo" czy wspomnianego "Haiti") było mocnym akcentem na zakończenie energetycznego show.
Posłuchaj wykonania "Wake Up" w Warszawie:
Trochę szkoda, że zespół miał takie problemy z brzmieniem, bo wiele smaczków i fantastycznych melodii ginęło w nieprzejrzystej ścianie dźwięku. Zresztą nagłośnienie nie było rozłożone symetrycznie. W niektórych miejscach sali całość brzmiała o wiele lepiej niż w innych. Pustawa sala i słabe nagłośnienie zadecydowały o tym, że "koncert roku" (jak mówiono od samego początku o przyjeździe Arcade Fire) nie spełnił oczekiwań. Na pewno nie było to widowisko dla kogoś, kto tyle nasłuchał się o koncertowej formie Kanadyjczyków. Mniej w tym jednak winy muzyków, a więcej okoliczności technicznych. Miejmy nadzieję, że chociaż Prince za kilka dni w Gdyni pokaże uzurpatorom, czyj występ jest tak naprawdę wydarzeniem roku.
Lista utworów: Month of May, Sprawl II (Mountains Beyond Mountains), Keep the Car Running, No Cars Go, Haïti, Empty Room, Rococo, The Suburbs, The Suburbs (Continued), Neighborhood #2 (Laika), Neighborhood #1 (Tunnels), We Used to Wait, Neighborhood #3 (Power Out), Rebellion (Lies); Bis: Ready to Start, Intervention, Wake Up
Piotr Kowalczyk