"Insygnia" będą pokazywane w trzech kinach równocześnie w czwartek 7 lipca. W bliskiej odległości od nich koczownicy rozbili namioty na Placu Trafalgaru, obok od dawna zasiedziałych w tym miejscu protestujących, którzy mają rządowi za złe cięcia wydatków na cele publiczne.
Wielu namiotowiczów dorastało z książkami o Harrym Potterze i ma o jego perypetiach encyklopedyczną wiedzę. Można o nich powiedzieć szczerochętni, co pokończyli Hogwart na kursach korespondencyjnych i wieczorowych.
Tym razem czerwony dywan będzie rozpostarty od Placu Trafalgaru do Placu Leicester, gdzie Harry Potter machnie swą magiczną laseczką po raz ostatni, robiąc miejsce nowemu narybkowi aspirujących magików. Między obu placami powstanie Diagon Alley - fikcyjna londyńska ulica ze scenerią przeniesioną z filmów.
Czerwony dywan zastrzeżony jest dla Daniela Radcliffe'a, odgrywającego tytułową rolę, Emmy Watson - odtwórczyni roli Hermione Granger oraz Ruperta Grinta w filmie - Rona Weasleya.
Jeszcze przed premierą Grint uprzedził, że w filmie musiał się z Hermione-Watson czule pocałować i było mu z tym niezręcznie, bo znał ją od 10 lat, a nigdy przedtem nic równie niestosownego nie przyszło mu do głowy.
Grint ma jednak dyplom ukończenia ekskluzywnej i magicznej szkoły w Hogwarts, który na rynku pracy coś niecoś znaczy. Dlatego Radcliffe, Watson i Grint na brak ofert nie mogą narzekać. Już teraz zresztą są milionerami. Najbogatszego z tej trójki Radcliffe'a "Sunday Times" wycenił na 46,5 mln euro.
"Harry Potter i insygnia śmierci, część 2" są ósmym filmem nakręconym w Hollywood w oparciu o siedem książek Joanne Murray Rowling. Ostatnia z nich została podzielona na dwa odcinki, by przydać dramatyzmu ostatecznemu zmaganiu dwóch mocy - nowej, wschodzącej Pottera ze starą jego przysięgłego wroga, którego nazwiska nie należy na głos wymawiać.
Reżyserem obu jest David Yates, który ma na swym koncie także trzeci film z serii. Od 15 lipca film trafia do kin w Wielkiej Brytanii i USA.
aj