Amerykańskie trio przyjechało do naszego kraju, w krótką, trzy koncertową trasę. Występ w warszawskiej Fabryce Trzciny mógł spodobać się zarówno fanom mainstreamowego jazzu, eksperymentów rockowych, jak i tym, którzy lubią nowe, często bardzo nietypowe, wykonania popowych przebojów. Pianista Ethan Iverson, kontrabasista Reid Anderson i perkusista David King grają ze sobą od dwudziestu lat, a od ośmiu znani są jako The Bad Plus. Swoje miejsce na światowej scenie muzycznej wyrobili sobie twórczym poddaniem jazzowej obróbce znanych, w większości popowych i rockowych melodii. Do swojego repertuaru grupa włącza największe przeboje m.in. Nirvany, Black Sabbath, ABBY, Bee Gees, Queen, Radiohead, Pink Floyd, Yes, sięga także po tematy Ornette'a Colemana, nie stroni od muzyki poważnej, przypominając choćby kompozycje Igora Strawińskiego czy Bacha.
Warszawski koncert tria podzielony został na dwie części. W pierwszej, największe oklaski należały się na pewno Kingowi, którego zawrotne tempo, pomysłowość i technika, a także ekspresyjne przeżywanie muzyki wzbudzało wśród publiczności najwyższy podziw.
Przeciwieństwem żywiołowego perkusisty była gra i postawa Ethana Iversona, który sprawiał wrażenie bardzo zniechęconego i zmęczonego. Było to widoczne zarówno we flegmatycznie, bez większych emocji granych partiach, jak i podczas zapowiadania kolejnych utworów. Z drugiej strony pozytywnie zaprezentował się Anderson, który wykazał się nie tylko znakomitą techniką, ale także świetną grą w duecie z perkusistą. Co więcej, okazało się, że oprócz gry na kontrabasie potrafi też nieźle śpiewać. Na jego wokalne popisy trzeba było jednak poczekać do drugiej części koncertu, gdy na scenie pojawiła się Wendy Lewis, która znakomicie wtopiła się w grę zespołu i stała się jego pełnoprawnym członkiem. Tak jak na najnowszej płycie grupy „For All I Care”, tak i na koncercie, jej występ przesunął ekspresję zespołu bardziej w stronę rockową, co spowodowało jeszcze mocniejszą i ostrzejszą grę. Nie zabrakło jednak kilku pięknych ballad, które doskonale dopełniły ten bardzo udany koncert.
Petar Petrović