Wspólnota zbudowana jest w oparciu o zasadę negatywną i gdyby nie ona, nie wiadomo, co miałoby łączyć Polaków. Jesteśmy narodem dzięki nieustannie odnawianemu poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości; więzy istniejące między poszczególnymi jednostkami zakorzenione są w powszechnym resentymencie wobec innych: „We Francji jest Francja, w Ameryce Ameryka, w Niemczech są Niemcy i nawet w Czechach są Czechy, a tylko w Polsce jest Polska. We Francji są bagietki, w Anglii grzanki, w Niemczech bułki a w Polsce tylko ten chleb chleb chleb” i wobec tych, którym się w życiu poszczęściło: „normalni ludzie kupili mieszkanie, wstawili tu tapczan z Ikei RIKKA, stolik z Ikei STAKKA”.
To tylko znowu przyszła ja, II wojna światowa*
Pierwsze słowa w dramacie wypowiada Osowiała Staruszka Na Wózku Inwalidzkim: „Ech, pamiętam dzień, w którym wybuchła wojna”. Wojna w życiu bohaterek, Staruszki, jej córki Haliny i wnuczki Małej Metalowej Dziewczynki, jest stale obecna. Babcia pamięta dzień jej rozpoczęcia, ale nigdy nie wspomina o zakończeniu – z prostego powodu – wojna trwa do dziś, przynajmniej w Polsce, w Warszawie, gdzie rozgrywa się akcja dramatu. W ten sposób staje się w kraju nad Wisłą doświadczeniem ponadpokoleniowym, naznaczającym swym piętnem i babcię, i wnuczkę.
Bo według Masłowskiej wydarzenia lat 40. XX wieku organizują tożsamość Polaków. Okazują się kluczowe dla tego, kim jesteśmy dziś, jak siebie definiujemy, w kim rozpoznajemy wroga, a w kim przyjaciela. Czas w Polsce dzieli się tylko na dwa okresy: przed i po wojnie. Przed było pięknie, nad Wisłą młodzi ludzie kąpali się, opalali, śnili „najświętszy sen młodości, czysty jak łzy, co po policzkach…”, po wojnie Wisła to „gnojówka”, a po kąpieli w rzece „mam odrę, dur brzuszny i zatrucie kadmem”. Wojna determinuje teraźniejszość, sprawia, że życie Osowiałej Staruszki na zawsze pozostanie rozłamane na dwie części.
Autorka w „Między…” rehabilituje tamten utracony, przedwojenny świat, o którym nieustannie mówi babcia. Osowiała Staruszka jest zresztą jedyną postacią w dramacie, której wypowiedzi można uznać za spójne, i która nie zostaje wyśmiana. To co piękne i szczere przynależeć ma do czasów przedwojennych, tak odmiennych od skompromitowanych nowomową, głupotą i brzydotą lat powojennych.
„Nie dla Ciebie”
Podstawowym doświadczeniem Polaka jest wykluczenie – jednostkowe i narodowe. Halina czyta magazyn „Nie dla Ciebie” i z koleżanką rozmawiają o tym, gdzie w tym roku na wakacje nie pojadą: „Nigdzie, stare dobre nigdzie, wszystkie wspomnienia mam właśnie stamtąd”. Dramat Masłowskiej przypomina chwilami teatr absurdu Ionesco. Podczas gdy jego teksty mają źródło w niemożliwości porozumienia z ludźmi i nadania życiu sensu, jej biorą początek właśnie w wykluczeniu.
Wspólnota zbudowana na resentymencie nie daje oparcia – Halina spotyka się z sąsiadką, żeby razem narzekać na swój los, ale to nie przynosi im ulgi. Nieszczęśliwi nie potrafią sobie pomóc, wzajemnie ściągają się w dół i utwierdzają w poczuciu klęski. Wspólnota opisana przez Masłowską jest wspólnotą odrzuconych i niechcianych – nikt jej świadomie nie wybrał, wszyscy znaleźli się w niej przez przypadek i gdyby mogli dawno by ją opuścili.
Wykluczenie pociąga za sobą ambiwalentne poczucie niższości, które Polak odczuwa względem obywateli państw zachodnich – czuje się od nich równocześnie gorszy i lepszy: „W dawnych czasach, gdy świat rządził się jeszcze prawem boskim, wszyscy ludzie na świecie byli Polakami”. Dlatego już od małego odczuwa tęsknotę za Zachodem, który ma być jego prawdziwą, szczęśliwą ojczyzną. Z drugiej strony ona wcale z otwartymi ramionami na Polaka nie czeka: „język polski urzędowo pozmieniano na frymuśne obce języki, których nikt nie umie i nie zna, a jedynie ludzie, którzy nimi mówią tylko po to, żebyśmy my Polacy go nie znali i nie rozumieli, i czuli się jak ostatnie szmaty”.
Kremu Nivea, aby starczył ci na dłużej, nie używaj
Bohaterki Masłowskiej nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jak u Ionesco – każdy mówi do siebie. Babcia przemawia językiem uroczystym, wnuczka recytuje słowa „ściągnięte z Internetu”, których nie rozumie, a Halina posługuje się hasłami wyczytanymi w „gazetkach cenowych”. Wykluczeni to skoncentrowani na własnej klęsce egoiści, którzy nie wykazują zrozumienia dla nieszczęścia bliskich.
Masłowska bawi się ich językami. Buduje karykaturę komunikacji żeby podkreślić rozpad języka. Wydaje się, że tym samym utożsamiony zostaje z rozpadem wspólnoty, która okazuje się być w tym dramacie niczym innym jak tylko fantazmatem, marzeniem o tym, że istnieje.
Natalia Pamuła
*wszystkie śródtytuły i cytaty pochodzą z dramatu Doroty Masłowskiej „Między nami dobrze jest”
„Między nami dobrze jest”, Dorota Masłowska, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2008.