Współczesnemu człowiekowi ikona kojarzy się zazwyczaj z obrazem kultowym Kościoła prawosławnego, malowanym na desce. Zakres pochodzącego od greckiego terminu eikon pojęcia jest jednak o wiele szerszy. Na chrześcijańskim Wschodzie słowem tym określano niegdyś wszystkie przedstawienia Chrystusa, Matki Boskiej, świętych, aniołów lub sceny biblijne, niezależnie od tego, w jakiej technice były wykonane i czy były to obrazy ścienne, czy też sztalugowe. Dopiero w czasach nowożytnych znaczenie terminu uległo zawężeniu wyłącznie obrazów przenośnych, niezwiązanych bezpośrednio z architekturą.
Niemal od samego początku swojego istnienia, a więc prawdopodobnie od IV wieku naszej ery, podzieliło się malarstwo ikonowe na dwie różne kategorie. Jedną tworzyły „portrety” Jezusa, świętych i członków Świętej Rodziny, przedstawianych w popiersiu bądź całej postaci. Druga obejmowała ikony ilustrujące wydarzenia zaczerpnięte z Pisma Świętego, apokryfów, legend oraz historii z życia świętych.
Wizerunki świętych, jako ważniejsze pod względem teologicznym i liturgicznym, znajdowały się zawsze w centrum uwagi Kościoła i podlegały ścisłym wzorom ikonograficznym. Wyobrażenie historyczne natomiast korzystały z relatywnie większej swobody i mogły odwoływać się do różnorodnych rozwiązań malarskich.
Na początku swej długiej historii ikony-portrety były oznaką pamięci i czci, jaką darzono osoby zmarłe, szanowane i podziwiane za życia (tak było np. w Egipcie). W V wieku szybko przeszły jednak zasadniczą ewolucję, uzyskując znaczenie wybitnie dewocyjne i stając się przedmiotem odrębnego kultu. Przechowywano je wówczas nie tylko w kościołach, ale i w domach prywatnych, gdzie zajmowały zawsze uprzywilejowane miejsce.
Od chwili, kiedy ikony zaczęły uczestniczyć w nabożeństwach, ustaliła się ich zasadnicza, niepodlegająca dyskusji forma. Zgodnie z zaleceniami Kościoła, wizerunek świętego musiał oddać to, co w jego ciele i twarzy niezniszczalne, niezmienne, nierealne i transcendentne. Święci na portretach nigdy nie gestykulują – trwają nieruchomo w modlitwie. Postacie przeważnie zwrócone są twarzą do widza, aby ułatwić bezpośredni kontakt wzrokowy. Pozbawione blasku oczy patrzą w nieskończoność, usta nie uśmiechają się, a dłonie zdają się być bezcielesne.
Kościół nie tolerował dowolności czy swobodnej wyobraźni, stąd też każdy obraz musiał być podobny do prototypu, a co za tym idzie, natychmiast rozpoznawalny przez wiernego. Tło ikony, które malarze nazywali światłem, pokrywała przeważnie złota farba, a przedstawiane osoby nie rzucały cienia, gdyż „nie ma cieni w Królestwie Niebieskim”. Także rośliny i zwierzęta straciły swoją naturalność i stały się jedynie elementem kompozycyjnym, wypełniającym płaskie, pozbawione perspektywy tło.
Niektórym wyobrażeniom przypisywano zdecydowanie nadprzyrodzone pochodzenie, określając je greckim terminem acheiropoietos, to jest obrazów „niestworzonych ludzkimi rękoma”.
Do przedstawień o zdecydowanie największej popularności należały następujące wyobrażenia:
• Chrystus Pantokrator – Wszechwładca, Pan Wszechświata, tronujący w potrójnej mandorli i błogosławiący całemu światu oraz sprawujący nad nim opiekę. Postaci tej towarzyszy niebiańskie zgromadzenie cherubinów i serafinów oraz symbole Czterech Ewangelistów;
• Mandylion – błędnie interpretowany jako Chusta św. Weroniki. W rzeczywistości bizantyjskie mandyliony nawiązywały do innej opowieści, związanej z królem Odessy, Abgarem V, którego zaproszenia Zbawiciel wprawdzie nie przyjął, lecz przesłał w zastępstwie odbicie swojego oblicza na lnianej chuście. Uleczyło ono króla z nieuleczalnej choroby. Powszechnie wierzono, iż mandylion przejawia moc uzdrawiającą, a co za tym idzie, wieszano to wyobrażenie częstokroć nad wejściem do domów i kościołów.;
• Hodigitria – Matka Boska Przewodniczka, wyobrażona frontalnie, w zastygłej, nieruchomej pozie. Tradycja głosi, iż twórcą prototypu tego wyobrażenia był św. Łukasz Ewangelista, a obraz odnalazła Eudoksja, żona cesarza Teodozjusza. Najsłynniejszą z Hodigitrii była ikona, mieszcząca się w kościele Ton Hodigon w Konstantynopolu (stąd nazwa), słynąca z niezliczonych cudów;
• Eleusa (eleusis) – Matka Boska Miłościwa, czule tuląca do siebie Dzieciątko. Najpopularniejszą ikoną tego typu jest słynna Matka Boska Włodzimierska, datowana na XII stulecie, oraz wszystkie jej późniejsze wersje;
• Blacherniotissa – Matka Boska Orantka, modląca się za ludzkość z uniesionymi w górę rękoma;
• Trójca Święta – wyobrażana najczęściej w postaci trzech wędrujących aniołów o niemal identycznych obliczach wiecznego Chrystusa antiquus Dierum, którzy odwiedzili swego czasu Abrahama i Sarę (najsłynniejszą z nich jest bez wątpienie realizacja Andrieja Rublowa z 1408 r.);
• Deesis – suplikacja. Kompozycja z centralnie tronującym Chrystusem, któremu towarzyszą po obu bokach Matka Boża oraz św. Jan Chrzciciel, zwracając się ku niemu w błagalnym geście i prosząc o litość nad grzesznymi. W najprostszej, najpowszechniejszej wersji obraz zawierał wyłącznie te trzy postacie. Istnieją jednak rozległe kompozycje Deesis, na których pojawiają się niezliczeni aniołowie, archaniołowie, apostołowie, męczennicy i święci podążający w pełnym oddania orszaku.
Te i inne wyobrażenia zaczęto, począwszy od XII wieku, łączyć w nieco większe zespoły. Wykorzystywano je w cerkwiach jako parawanową ścianę, służącą do oddzielenia części ołtarzowej, w której odbywała się zasadnicza liturgia, od zapełnionej tłumem wiernych nawy. W ten sposób powstał ikonostas, na którym w ściśle określonym porządku zawieszano ikony. Pełniły one rolę swoistej Biblii pauperum, biorąc bezpośredni udział w odprawianej liturgii. Przegrody tego typu zachowały się i istnieją do dnia dzisiejszego na terenie państw, tworzących dawną Ruś; w Polsce natomiast na ziemiach wschodnich, głównie w Bieszczadach oraz Beskidzie Niskim.
W ciągu swej wielowiekowej, burzliwej historii, ikony sięgnęły po najwyższą godność, stając się bezwzględną świętością. Ale ten pogański niemalże charakter oddawanej im czci doprowadził do wybuchu w 726 roku długotrwałego, krwawego sporu, zwanego ikonoklazmem tj. niszczeniem ikon. Od momentu jego zakończenia w 843 roku, ikona ciągle żyje i inspiruje twórców oraz zdobywa serca rzeszy kolekcjonerów i znawców, jakkolwiek sztuka jej malowania zamarła praktycznie u schyłku XIX wieku.
Na naszych ziemiach ikony zaczęły pojawiać się intensywnie w XIV i XV wieku, na skutek rozszerzania się polskich interesów na Wschodzie. Mimo stosowania powszechnie występujących wzorników, różniły się one znacznie od bizantyńskich i ruskich poprzedniczek narracyjnością oraz barwnością i sugestywnością opowiadania. Przez wieki nasiąknęły nadto różnorodnymi wpływami zewnętrznymi, a także rodzimą twórczością ludową.
Najsłynniejsza z nich – otaczany czcią obraz Matki Boskiej Częstochowskiej – znajduje się od 1382 roku w klasztorze ojców paulinów na Jasnej Górze. Ale to w miastach Polski południowo-wschodniej mieszczą się ogromne zbiory ikon, z których sanocki, przemyski i nowosądecki zasługują na szczególną uwagę.
Występują tu tematy tak charakterystyczne dla sztuki Podkarpacia jak:
• św. Mikołaj Cudotwórca, czczony jako opiekun i patron podróżnych, biednych i cierpiących, chroniący ich przed wilkami i pożarem;
• św. Paraskewia, patronka handlu, szczęścia rodzinnego i dóbr doczesnych oraz opiekunka młodych dziewcząt i narzeczonych. Grecki termin paraskewe oznaczał przygotowania do zbliżającego się święta. Ponieważ w starożytności oraz wczesnych wiekach średnich przypadało ono na sobotę, Paraskewia symbolizowała czynności, wykonywane w poprzedzający je piątek;
• św. Jerzy, który ucieleśnia odwieczny mit walki dobra ze złem, a także w węższym znaczeniu – wszelkimi przeciwnikami chrześcijaństwa, najczęściej odtwarzany w baśniowej konwencji rycerza na białym koniu, przebijającego lancą smoka;
• św. Bazyli z Cezarei – biskup reformator;
• św. Demetriusz męczennik, czczony w kościołach obrządku wschodniego jak patron żołnierzy, nieodmiennie przedstawiany z włócznią w dłoni, kołczanem pełnym strzał oraz tarczą, wreszcie
• św. Kosma i Damian, bracia bliźniacy, pochodzący z odległej Cylicji, którzy stracili życie w trakcie krwawych prześladowań wznieconych przez cesarza Dioklecjana.
Zbiory sanocki i przemyski, liczący każdy po około 500 ikon, pochodzących głównie z terenów zamieszkałych do 1947 roku przez Łemków, stanowią dziś tylko nikły fragment olbrzymiej niegdyś spuścizny, jaką pozostawiło tutejsze malarstwo ikonowe. Liczba bezpowrotnie utraconych obiektów jest niewymierna. Tym cenniejsze, więc są ocalałe od zniszczenia relikty minionej sztuki w polskich zbiorach: ikony, deski pełne cudów.
Andrzej Osiński