Wystawa prezentuje różne oblicza nowoczesności. Nowoczesności, która wdzierała się w każdą dziedzinę życia, również w sztukę. Estetyka sztuki wysokiej porusza się pomiędzy poszukiwaniami nowych sposobów ekspresji tradycyjnej tożsamości a uniwersalistyczną fascynacją nowoczesnością i abstrakcją. Polskiemu Radiu o sztuce tego okresu i koncepcji pokazania jej na wystawie w Zamku Królewskim opowiada
kurator wystawy Anna Kosińska.
Część plastyczna, malarska, to bardzo niewielki dział wystawy „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności”. Sztuka odgrywała dużą rolę w owym czasie, służyła również poszukiwaniu tożsamości narodowej, czego możemy doszukać się w pracach Zofii Stryjeńskiej, które widzimy na ekspozycji. Z drugiej strony mieliśmy do czynienia z awangardą międzynarodową, tu reprezentowaną między innymi przez obrazy Władysława Strzemińskiego . Czy trudno było połączyć te dwa przeciwstawne nurty na tej wystawie?
Kluczem do połączenia właśnie tych nurtów , a należałoby powiedzieć zestawienia ich, jest wystawa paryska w 1925 roku. W niej brali udział właśnie artyści, którzy bardzo często poszukiwali tożsamości sztuki polskiej w tradycji, próbowali stworzyć styl narodowy. Wśród przedstawicieli sztuki narodowej mamy wymienioną Zofię Stryjeńską, która została okrzyknięta „twórcą narodowym” , a także Władysława Skoczylasa, który też pracował nad stworzeniem stylu narodowego. Pokazujemy właśnie prace tych artystów, którzy brali udział w wystawie paryskiej, którzy osiągnęli wielki sukces na tej wystawie. Sama wystawa – pawilon polski była wielkim sukcesem sztuki polskiej, ale też polskiego wzornictwa. A z drugiej strony prezentujemy odpowiedź awangardy na te wydarzenia, na to malarstwo. Pokazujemy to jak ci artyści odnosili się do wystawy paryskiej. Malarze związani z nurtami awangardowymi chcieli w zupełnie inny sposób dotrzeć do ówczesnego społeczeństwa, właśnie przez sztukę konstruktywizmu. Gdzie obraz miał być konstrukcją. Tworzyli sztukę, która wiąże się z przemysłem, nowoczesnością i to właśnie ona miała zmienić społeczeństwo, miała prowadzić do unowocześnienia. Sztuka miała wprowadzić pewne przemiany. I w ten sposób przedstawiliśmy to na naszej ekspozycji. Mamy tu wystawę paryską, mamy twórców narodowych nawiązujących do tradycji a także drugą stronę czyli tych artystów, którzy się od tego odcinali, którzy chcieli w inny sposób oddziaływać.
Czy społeczeństwo tamtego czasu też było tak mocno spolaryzowane, czy znawcy malarstwa krytycy sztuki hołubili twórczość Stryjeńskiej, czy raczej odchodzili w stronę awangardy?
Tu trzeba jasno powiedzieć, że królowała Zofia Stryjeńska. Cały splendor spływał na nią, to ją okrzyknięto „twórcą narodowym”. W jej stronę i twórców jej bliskich kierowało się całe uznanie. Artyści nawiązujący do tradycji mogli poczuć się docenieni. Władysław Skoczylas był dyrektorem w departamencie sztuki. Natomiast awangarda jednak była bardziej na uboczu. Na wystawie pokazujemy awangardę jako tą, która miała bardzo duże znaczenie dla sztuki polskiej XX wieku. Jednak w dwudziestoleciu międzywojennym społeczeństwo wybierało właśnie tę sztukę nawiązującą do rodzimości, do tradycji.
Na wystawie prezentowane są też prace artystów związanych z koloniami: zakopiańską i kazimierzowską. Jakich reprezentantów wybrali państwo, żeby pokazać ich specyfikę?
Zobaczymy tu przede wszystkim prace grupy artystycznej Bractwo św. Łukasza, z kolonii artystycznej w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Jest ono pokazane właśnie ze względu na postać Tadeusza Pruszkowskiego (malarza, pedagoga, krytyka artystycznego, założyciela grupy –przyp.red.). Ponieważ jest to wystawa historyczna prezentujemy również reprodukcje obrazów, które były malowane na wystawę światową w Nowym Jorku w 1939 roku. Były to obrazy, które miały pokazywać bardzo ważne wątki historii Polski i paradoksalnie były one pokazywane w Nowym Jorku jeszcze w czasie, kiedy w Polsce już trwała wojna. Dlatego też pokazujemy ten aspekt twórczości Bractwa św. Łukasza. Mamy również prace z kolonii artystycznej w Zakopanym, gdzie pokazujemy prace Witkacego, postaci najbardziej kojarzącej się z czasem dwudziestolecia międzywojennego, czy też postać Karola Szymanowskiego. Czyli mamy nie tylko malarzy, gdyż też Witkacy był nie tylko malarzem. Ekspozycja związana z kolonią zakopiańską jest również nawiązaniem do wystawy paryskiej z 1925 roku. Pokazujemy tu szkołę przemysłu drzewnego w Zakopanym, rzeźby wykonane przez artystów tej szkoły. Te dzieła były również prezentowane w 1925 roku w Paryżu. Kolejnym reprezentantem Zakopanego jest Rafał Malczewski, malarz i twórca scenariusza do filmu „Biały ślad” pokazywanego później w Wenecji.
Na wystawie możemy zobaczyć malarstwo, rzeźbę, ale też wzornictwo przemysłowe i warszawską Spółdzielnię Artystów ŁAD . Czy tu również został zastosowany jakiś klucz historyczny?
Prezentujemy meble i przedmioty związane z wytwórnią ŁADu i art deco, które też poszukiwało stylu narodowego. Jest to bardzo charakterystyczne art deco – bardzo polskie, posiadające wiele elementów związanych z polskością, kojarzonych z samym Podhalem. Mamy też design związany z nurtami awangardowymi Praesensu czy BLOKu. Czyli kolejny raz na tej wystawie mamy do czynienia z taki zestawieniem tego, co w pewnym sensie nawiązywało do tradycji z tym, co bardzo w tamtym czasie było nowoczesne.
Każdy dział wystawy, niezależnie czy mówi o dyplomacji, polityce, przemyśle, sporcie czy sztuce tamtego czasu zawiera w sobie elementy ze sztuką związane. Mam tu na myśli gazety, a co za tym idzie liternictwo, czy plakaty towarzyszące różnym przedstawieniom. Czy w tej dziedzinie znajdziemy coś nawiązującego do polskiej tradycji?
Cała wystawa, wszelkie podpisy są zaprojektowane czcionką polską, czcionką Półtawskiego. Jest to wyróżnienie tej czcionki, której teraz bardzo często nie rozpoznajemy. A warto zaznaczyć, że jest to pierwsza czcionka polska. Natomiast same plakaty, same gazety są tu pokazane w troszkę innym kontekście – są one komentarzami do różnych wydarzeń politycznych, pokazują różne spojrzenia na ówczesne wydarzenia na ówczesną rzeczywistość. Mamy też plakaty np. Tadeusza Gronowskiego( jako grafik współpracował z takimi pismami jak "Pro Arte et Studio", "Skamander" i "Życie Literackie" – przyp. red.), które oddają stylistykę projektowania w tamtym okresie.
Dziś mówimy o polskiej szkole plakatu, świetnie znanej, rozpoznawalnej, czy już w dwudziestoleciu możemy szukać jej początków?
Myślę, że można już wtedy poszukiwać tej szkoły polskiej, choć nie jest to sprawa jednoznaczna. Jednak wystawa jest wystawą historyczną , nie pokazuje wszelkich aspektów formalnych. Próbujemy pokazać to, co związane jest z historią, a także z odbiorem tej historii przez współczesnych. Aspekty formalne sztuki czy designu odgrywają tu mniejszą rolę.
Rozmawiała Paulina Miernik
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
Nowoczesne dwudziestolecie - rozmowa z Robertem Kostro.