Inspiracją do powstania sztuki „Psychozy naszej codziennej 4:48” stał się słynny dramat Sarah Kane. W jakim stopniu spektakl w pani reżyserii nawiązuje do „4:48 Psychosis”?
Wyszłyśmy od myślenia o tym, czym dla współczesnej młodej kobiety jest psychoza, co może ją stawiać na granicy samobójstwa, doprowadzać do samobójczych myśli. Dokładniej mówiąc, co powoduje że strach, nerwy, kompleksy, być może także brak poczucia własnej wartości, fundują na tyle trudne przeżycia, że pojawiają się w niej myśli samobójcze. Sztuka Sarah Kane jest tak mocnym znakiem, tak mocnym skojarzeniem, że nasz spektakl w pewnym sensie dyskutuje z tym, co się przeciętnie kojarzy z Sarah Kane i tą jej najsłynniejszą sztuką. W końcowej fazie powstawania scenariusza doszłyśmy do wniosku, że wykorzystanie fragmentów sztuki Sarah Kane w tłumaczeniu Klaudyny Rozhin jest bardzo na miejscu. Słowa poszczególnych części dramatu, dość mocno kojarzone przez publiczność, mogą tu posłużyć jako pewien czytelny sygnał do komunikacji z widownią.
Kim są bohaterki spektaklu? Ile aktorek występuje w sztuce?
W spektaklu występują cztery dziewczyny. Każda z nich jest inna, ma inne przyczyny własnych problemów, inne doświadczenia, inną konstrukcję tytułowej psychozy. Bohaterki na swój sposób próbują sobie z tym poradzić, w związku z tym przemiana, jaką przechodzą w trakcie trwania spektaklu, jest w przypadku każdej z nich inna.
Grające w spektaklu aktorki, pod wpływem doświadczeń związanych ze spektaklem dyplomowym, postanowiły stworzyć grupę artystyczną. Przyjęła ona nazwę Teraz Poliż, a wystawiany obecnie spektakl pozostaje pod jej auspicjami. Trzy występujące w sztuce dziewczyny: Dorota Glac, Dominika Strojek i Kamila Worobiej wchodzą w skład tej grupy. Natomiast czwarta, pozostająca poza nią - Edyta Okorska, gra w dublurze z Martą Jalowską – również członkinią Teraz Poliż.
Sztuka „Psychozy naszej codziennej 4:48” miała swoją pierwszą odsłonę w maju tego roku. Tym razem spektakl prezentowany jest w nowej wersji. Czym zasadniczo różni się on od pierwowzoru?
Pierwsza wersja naszego spektaklu była formułą dyplomową. Dziewczyny kończyły wówczas Szkołę Aktorską Haliny i Jana Machulskich. Wiadomo, że formuła taka posiada pewne wymogi, powoduje, że trzeba oszczędnie operować środkami, a finanse są mniejsze niż przy standardowo powstającym spektaklu. Tymczasem wersja, która jest teraz przygotowywana w ramach projektu „Przymierzalnia 08” w Centralnym Basenie Artystycznym jest właściwie przeniesieniem naszych doświadczeń oraz pracy na poły pedagogicznej, na poły reżyserskiej, którą z dziewczynami przeprowadzam, do profesjonalnej przestrzeni i warunków. Obecny spektakl różni się od poprzedniego na pewno plastycznie. Poza tym inna jest trochę interpretacja poszczególnych postaci, bo przecież minął prawie rok, każda z nas jest bogatsza o nowe doświadczenia, w związku z tym weryfikacja pewnych naszych przemyśleń była nieuchronna.
Spektakl ukazuje zjawisko zatartych granic między normalnością i szaleństwem. Jakie ma to odniesienie do naszego życia? Czy to znaczy, że współcześnie wszyscy żyjemy na granicy obłędu?
Żyjemy w czasach, w których tempo życia jest ogromne, podobnie jak ilość bodźców docierających do nas i wymagania, które stawia nam społeczeństwo, kultura i otoczenie. Jesteśmy ze wszystkich stron epatowani przez billboardy, reklamy, teledyski. Prezentują one wzorce kobiecego piękna, podrasowane przez grafikę komputerową, podretuszowane zdjęcia. Wymaga się od nas coraz więcej, co dotyczy zarówno naszych możliwości intelektualnych, jak też fizycznych - często pracy ponad siły. Jako społeczeństwo naszej europocentrycznej części świata bardzo szybko docieramy do punktu granicznego, momentu kiedy gubimy się w tym, czego sami od siebie oczekujemy i czego świat od nas oczekuje. Myślę, że inne jest w tym przypadku doświadczenie kobiety niż mężczyzny. Nasz spektakl stara się pokazać jak kobieta, zwłaszcza młoda, może zagubić się w chaosie wartości, priorytetów i wymagań.
Jakie jest więc przesłanie spektaklu i na czym polega jego aktualność? Czym może on poruszyć współczesnego widza?
Nasze samopoczucie związane z tym, czy jesteśmy zadowoleni z otaczającego nas świata, z życia zawodowego, osobistego czy rodzinnego, często doprowadza nas do różnych stanów. Bardzo różnymi mechanizmami obronnymi próbujemy się przed tym bronić. Próbowałyśmy znaleźć cztery odmienne postawy, przez które te stany mogą się objawiać na zewnątrz. Świadomość tego, że nie dźwigamy współczesnego świata jest wspólna bardzo wielu ludziom. Właśnie między innymi o tym starałyśmy się zrobić nasz spektakl, że tak naprawdę bardzo ciężko jest nam poradzić sobie ze sobą i dzisiejszym światem. Z drugiej strony zadawałyśmy sobie też pytanie, czy to aby na pewno źle, że przeżywamy lęki, posiadamy fobie, że każdy z nas ma swój „Dzień świra”, że tak głęboko przeżywamy przemiany współczesnego świata. Być może nie jest to złe, być może do czegoś potrzebujemy tej „granicy obłędu”. Oczywiście nie jest tak, że 90% społeczeństwa trafia do szpitala psychiatrycznego, ale jednak coraz więcej osób udaje się na terapie, warsztaty psychologiczne, do psychologa, czy bierze ziołowe środki uspokajające. Powoli zaczynamy uznawać, że jest to normalne. Być może więc nie należy rozpaczać, ale zastanowić nad samym tym zjawiskiem. To właśnie było sednem i trzonem naszych rozważań podczas powstawania spektaklu.
W spektaklu pojawia się wersja bajki o dziewczynce z zapałkami, która mówi, że aby móc odczuwać szczęście, trzeba znać także odczucie przeciwne. Trzeba raz na jakiś czas poczuć się nieszczęśliwym, żeby docenić moment, kiedy już jest się szczęśliwym. To także stanowi przesłanie. Akcja spektaklu dzieje się od zmierzchu do świtu, na granicy tego, czego się boimy przed snem, a tego co się dzieje w naszych głowach kiedy śnimy. Nie chciałabym jednak, by było to wprost odczytane jako sen. Myślę że każdy z nas ma takie momenty, gdy potrzebuje bardzo jasno i wyraźnie przyznać się, czego się boi, czego w sobie nie lubi i czego pragnie. Pod tym względem sceny terapeutyczne nie są przypisane tylko i wyłącznie do wymiaru szaleństwa. My również, by osiągnąć normalność, potrzebujemy dokonać na sobie takich zabiegów.
Reżyserowała pani sztuki dla teatrów: Miejskiego w Gdyni, Polskiego we Wrocławiu i im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Skąd tym razem pomysł na współpracę z grupą Teraz Poliż? Na czym polega idea projektu „Przymierzalnia 08” Centralnego Basenu Artystycznego?
Pomysł na pracę z grupą artystyczną Teraz Poliż nie zrodził się we mnie, tylko w dziewczynach. Zadzwoniły do mnie i zaprosiły do współpracy. Nie wiem czemu akurat mnie wybrały, trzeba byłoby je o to spytać. Pomyślałam sobie wówczas, że może to być bardzo ciekawe doświadczenie. Udało się nam porozumieć i coś razem osiągnąć. Teraz bardzo dopinguję temu, by inicjatywa ta istniała i dalej się rozwijała.
Natomiast projekt o nazwie „Przymierzalnia 08” stworzył i rozwinął Centralny Basen Artystyczny. Owa przestrzeń i ludzie w niej pracujący postanowili umożliwić w ten sposób start grupom amatorskim i tzw. offowym, dopiero wyruszającym w drogę artystyczną, zapewniając pewnego rodzaju ramy instytucjonalne. Jest to spore ułatwienie, gdyż mamy coraz więcej tego typu inicjatyw w naszym kraju. Coraz bardziej różnorodny staje się nasz krajobraz teatralny i coraz więcej powstaje grup będących na granicy przykładowo teatru tańca i teatru dramatycznego, pozostających pomiędzy formami muzycznymi a czystym teatrem słowa. To fantastyczne, że jest ich coraz więcej, że są tak różne. Myślę że takie inicjatywy jak „Przymierzalnia 08” są bardzo potrzebne i chwała Centralnemu Basenowi Artystycznemu, że otworzył swoje podwoje dla takich prób.
Spektakl „Psychozy naszej codziennej 4:48” zaprezentowany zostanie dzisiaj (15. grudnia 2008) o godzinie 20:00, a także jutro i pojutrze (16 i 17 grudnia 2008) o tej samej porze w Centralnym Basenie Artystycznym w Warszawie.