Ostatni niedzielny mecz, w którym mistrzowie świata stanęli naprzeciwko Ukraińców, rozgrzał kibiców do białości. Zespół, na który nie stawiał praktycznie nikt, zaczął bardzo mocno, w żadnym razie nie można mówić o tym, by przestraszył się utytułowanego rywala. Piłkarze Joachima Loewa zdołali wyjść na prowadzenie już w 19. minucie po uderzeniu głową Mustafiego, ale to nie podcięło skrzydeł naszym wschodnim sąsiadom.
Od dłuższego czasu mówiono o tym, że Niemcy mają problemy z defensywą, a drużyna nie gra zgodnie z oczekiwaniami selekcjonera. Eliminacje zostały co prawda wygrane, ale o dominacji nie można było mówić, bo kilka potknięć jednak miało miejsce. Na tle zdecydowanych, dobrze przygotowanych i rozpędzonych Ukraińców, kilka braków na pewno wyszło na jaw.
Wynik 2:0 może wskazywać na pewne zwycięstwo - czyste konto, dwubramkowa przewaga... Tyle tylko, że przynajmniej w kilku fragmentach Ukraińcy niemiłosiernie podkręcali tempo, a to, że nie strzelili żadnego gola, jest zasługą Manuela Neuera i Jerome'a Boatenga, który popisał się genialną interwencją w obronie.
Mówimy jednak o Niemcach, którzy potrafili pojechać do Brazylii i wygrać cały turniej bez zbędnych fajerwerków (poza rozgromieniem gospodarzy w półfinale), pokazując zaś żelazną konsekwencję, skuteczność i taktyczny rygor. Ten zespół wygrywanie ma we krwi, nawet jeśli nie ma swojego najlepszego dnia, a tryby maszyny nie funkcjonują na najwyższych obrotach. Słynne słowa Gary'ego Linekera, dotyczące tego, że piłka nożna jest grą, w której po boisku biega 22 zawodników, a na koniec i tak wygrywają Niemcy, są wciąż aktualne.
Najlepsi na placu byli wspomniani wyżej Neuer, Boateng i środkowy pomocnik Toni Kroos. Pozostali nie zaimponowali, ale to nie zmienia w żaden sposób faktu, że Loew ma do dyspozycji wielu wysokiej klasy zawodników. Warto zaznaczyć też powrót Schweinsteigera, który stracił większą część sezonu w Manchesterze United, a w meczu z Ukrainą strzelił pierwszą bramkę w kadrze od 2009 roku. To prawdopodobnie jego ostatni wielki turniej w karierze.
Do zdrowia wraca już Mats Hummels, który będzie gotowy do gry w czwartkowym meczu przeciwko Polsce. To nie oznacza jednak, że koniecznie znajdzie się w wyjściowym składzie. Joachim Loew bardzo chwalił występ Shkodrana Mustafiego, który początkowo miał być drugim rezerwowym, a całkowicie nieoczekiwanie wskoczył do jedenastki. "Skorzystał" na kontuzji Hummelsa i Antonio Ruedigera, który musiał nawet opuścić kadrę i czeka go operacja kolana.
Ukraińcy udowodnili jedną rzecz, o której zresztą wiemy już od czasu historycznego zwycięstwa Polaków nad aktualnymi mistrzami świata - Niemcom można sprawić naprawdę duże problemy, ale do korzystnego wyniku potrzeba też odrobiny szczęścia, przy zachowaniu zabójczej skuteczności.
Gorszą wiadomością jest to, że w walkę o drugie miejsce w grupie C biało-czerwoni stoczą z drużyną, która przez wielu była najwyraźniej mocno niedoceniana.
Źródło: x-news/Foto Olimpik
Formacje ofensywne wyglądały więcej niż dobrze, Jarmołenko i Konoplianka na skrzydłach stwarzali bardzo duże zagrożenie, środkowi pomocnicy przecinali dużo podań i sprawnie rozpoczynali akcje ofensywne. Nie było w tym nic z przypadku, przeprowadzane akcje były przemyślane, szybkie i wprowadzające zamieszanie w szeregach Niemców.
- Po pierwszej połowie nie byłem zadowolony. Traciliśmy za dużo piłek. Nasza gra po zmianie stron znacznie się poprawiła i już Ukraińcom było znacznie trudniej stworzyć klarowne sytuacje. Bardzo podobało mi się, że wykorzystywaliśmy wszystkie okazje do kontry i ostatecznie jedna z nich dała nam bramkę. Musieliśmy sobie jednak poradzić także w kilku bardzo trudnych sytuacjach. Właściwie byłem zaskoczony, jak zobaczyłem Schweinsteigera w ataku, bo wszedł na murawę, by uspokoić trochę grę w środkowej części - podsumował Joachim Loew.
W pomeczowych statystykach lepiej wyglądali faworyci, ale liczba rzeczywiście groźnych sytuacji była porównywalna.
Obrona zespołu Mychajła Fomenki nie pozostawiła jednak po sobie najlepszego wrażenia - rywale potrafili kilkoma podaniami przedostać się pod pole karne, nie zabrakło też prostych błędów. Bardzo dobre spotkanie zaliczył za to golkiper Andrij Piatow (może oprócz jednego niefortunnego wyjścia do piłki), który przy bramkach nie miał szans na skuteczną interwencję.
Nasi wschodzi sąsiedzi stracili w tym meczu wiele sił, jednak trudno oczekiwać, że zgubią punkty z Irlandią Północną. Z Niemcami zagrali bez kompleksów, poszli na wymianę ciosów. Zakończoną co prawda nokautem w samej końcówce spotkania, ale pozwalającą na to, by ich kibice byli pod wrażeniem gry.
- Niemcy są jak maszyna, naszpikowana znakomitymi piłkarzami. Naszym zadaniem było odciąć ich od oddawania strzałów na bramkę, ale nie byliśmy w stanie tego zrobić. Musimy jednak zapomnieć o tym, co się dzisiaj stało i jak najszybciej skupić na kolejnym meczu. Fizycznie i mentalnie jesteśmy w dobrej formie. Doskonale wiedzieliśmy, że spotkanie przeciwko mistrzom świata nie będzie należało do najłatwiejszych. Najważniejsze w tej chwili jest skupienie się na odniesieniu zwycięstwa w kolejnych dwóch meczach - powiedział Mychajło Fomenko.
Skromna wygrana z Irlandią Północną była obowiązkiem, z którego biało-czerwoni dali radę się wywiązać. Teraz jednak przyjdą dwa wielkie sprawdziany, w których zawodnicy Nawałki będą musieli wznieść się na wyżyny możliwości.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl, PAP, IAR