W roku 2002 o ogrodzie poety w Milanówku usłyszała cała czytająca Polska. Tym bardziej, że wkrótce tom wierszy Jarosława Marka Rymkiewicza został nagrodzony statuetką Nike. Poeta przygląda się jeżom, gawronom, kotom, ślimakom, butwiejącym liściom i zastanawia się nad bytem. "Ja widzę w płocie wielką dziurę/ O tam w istnienia samym środku" – mówi w jednym z wierszy. Podstawową sprawą, o której mówi "Zachód słońca w Milanówku", jest łączność człowieka z naturą. To znaczy odpowiedź na pytanie czy należymy do tego samego porządku co jeże. Jeśli tak, to przecież tak samo jak one znikniemy. I nic po nas nie zostanie, poza kośćmi. Ale to nie jest powód by załamywać ręce. Przemijanie świata i czekający nas rozkład można przyjmować z pogodnym dystansem niczym barokowi poeci "Prosto w nicość – co za odlot odlotowy/ (Nic innego nie przychodzi mi do głowy) /Co za odlot – w super dobro, w super trwanie /Bóg jest dobry – ja to piszę na kolanie..." O ile Bóg w ogóle jest, w co poeta zdaje się mocno powątpiewać.