Dziś powoli staje się klasykiem, ale w 1993, kiedy ukazała się "Arytmia" Jacek Podsiadło był młodym poetą wydającym tomik za tomikiem. Wbrew pozorom ma to spore znaczenie. Dla większości artystów tworzenie to jednak rodzaj doświadczenia wyjątkowego, tymczasem celem Podsiadły było zapisać wszystko. Można powiedzieć, że w owym czasie prowadził coś w rodzaju poetyckiego dziennika. Zdając w nim sprawę ze spotkań, doświadczeń i podróży. Podsiadło w swoich wierszach kwestionował instytucje, dystansował się od wszelkich zbiorowości, skupiał się tylko na tym co jest dostępne ludzkiemu doświadczeniu, na rzeczach najzwyczajniejszych. Co nie znaczy, że był obojętny na metafizykę. Można raczej powiedzieć, że wobec niej również był nieufny, jak w wizji anioła zagłady w jednym z wierszy "Arytmii". To on sprawi, że "Zabiorą nam mieszkania. /Odejdą od nas żony./ Będą się dziać rzeczy straszne./I znów staniemy się wolni."