Lechoń wspomina w ten sposób dawną Polskę, ale jest pesymistą w kwestii przyszłości. "Smutek taki mnie chwycił, że zda się, aż skomli,/ Ani przed kim się żalić, kto wie, kiedy minie" – pisze w tytułowym wierszu tego tomu. Ten poeta, który na literackie salony wdarł się frazą o tym, że wiosną chce "wiosnę, a nie Polskę zobaczyć", jako człowiek dojrzały okazuje się chory na Polskę. Po jałtańskiej zdradzie sojuszników nie ma żadnych wątpliwości, co czeka kraj pod rządami komunistów. "Dziś, kiedy na świat cały grzmią moskiewskie spiże,/ Gdy niejedno poselstwo stopy w Moskwie liże" – pisze wspominając Rejtana. W wierszach pojawiają się Mickiewicz, Krasiński i poeta Franciszek Kniaźnin, który popadł w obłęd po ostatnim rozbiorze Polski. Czy jest jakaś nadzieja? Tak, dają ją kultura, tradycja i chrześcijaństwo, które tworzyły przez wieki tożsamość Polaków.