Redakcja Programów Katolickich

Pochwała starości

Ostatnia aktualizacja: 11.12.2011 07:00
Właściwie starość mogłaby być jeszcze przyjemniejsza, gdyby nie kilka małych „ale”.
Audio

Lecz, jak przypuszczam, już przy tych pierwszych słowach wiele osób zareaguje niemal oburzeniem – starość? Piękna? Coś takiego. Kto to mówi?

A mówi też stara osoba. Bo starość to pogodzenie się z losem, nareszcie. Już nie trzeba przeżywać emocji związanych z młodością i uczuciami wtedy się rodzącymi, a nic tak nie bolało kiedyś, jak te sprawy. Jeśli materialnie jesteśmy jako tako zabezpieczeni, a ponieważ potrzeby się jakby zmniejszyły, to też nie ma rozpaczy, gdy mamy zbyt mało przyjemnostek. Nie na tym polega życie, by sobie dogadzać. Wreszcie nasz horyzont się poszerzył, i choć mamy gorszy wzrok, to widzimy dalej i więcej.

Ale powiedzmy też o tych „ale” które uprzykrzają życie. Zacznę od siebie. Wstaję rano radośnie, a przeważnie budzą mnie śmieciarze tuż po piątej. Oczywiście potem już nie mogę zmrużyć oka, więc przygotowuję się do wstawania. I tak walczę z życiem. Do południa, a właściwie do obiadu mam dużo energii, i mogę nawet przynieść wiele kilogramów zakupów na plechach w plecaku. Krzywa zaczyna opadać po obiedzie. Opada i opada. A wieczorem to już tylko lekturka, radyjko i nawet szklanka brudna może pozostać w zlewie, bo - rano będzie lepiej.

No i noc. Chodzę w dzień dobrze, właściwie nic mnie nie boli, no czasami kolano albo plecy od komputera. A w nocy – na leżąco! – boli wszystko! Każda kosteczka, każdy mięsień, każdy staw. Co to jest u licha? Niektórzy mówią, że jak boli, to znaczy, że jeszcze żyjemy. Kochane życie!

Elżbieta Nowak