Mamy więc zimę. W komunikacji miejskiej coraz większy tłok, bo jesteśmy coraz grubiej ubrani, a wśród pasażerów zaczynają straszyć dostojni starcy zionący czosnkiem. I jeszcze do tego chcą, żeby ich kochać. A to nie jest łatwe. W ogóle nie jest łatwo kogoś kochać. Bo prawdziwa miłość nie polega na tym, aby nam było z kimś dobrze, ale żeby temu komuś było dobrze z nami. Dlatego miłość jest taka trudna, bo musi pokonać ten zapach czosnku również.
I natychmiast przychodzi mi na myśl miły list od „zawsze wiernej” – jak mówi o sobie – Pani Czesławy z Gdańska, która tak pisze: „Myślę, że mój list dojdzie do Pani w porę, bo pragnę Pani życzyć Wesołych Świąt i dobrego roku 2012-go. Święta będą dla Pani na pewno radosne, bo z rodziną” – i właśnie nad tym programem moich świąt zamyśliłam się głęboko. Bo wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi na fotografii, a to, że będę wtedy w gronie rodzinnym, wcale nie znaczy nieba na ziemi, ale raczej taki mały czyściec. Bo starsza osoba wśród młodszych przeważnie stanowi okazję do rodzinnych żarcików i różnych osobistych wycieczek, jak na przykład: ”Teraz musisz, mamusiu, odrobić przy wnukach to, co zaniedbałaś przy dzieciach”. Milusie. Ale też nigdy w życiu nie zamieniłabym takich rodzinnych świąt na żadne inne. Jeden raz byłam podczas Wielkanocy w sanatorium w Krynicy, i drugi raz – podczas Bożego Narodzenia (cudowny, śnieżny grudzień!) w bajkowym Zakopanym, u znajomych. I to wystarczy. Dwa razy w życiu poza domem w Święta. Straszne!
Życzę wszystkim wiele cierpliwości i radości, bo po Świętach tylko to będziemy pamiętali, że byliśmy wtedy bardzo szczęśliwi!
Elżbieta Nowak