Po 15-stu minutach już zapominam o czym była mowa na początku, a po 20-stu – wstyd przyznać, ale oczy zamykają mi się same i zaczynam drzemać. To kwestia wieku może czy raczej tych, którzy do mnie mówią” – pyta retorycznie na koniec. Niestety sama miewam podobne odczucia, więc jest nas już dwie. Może to rzeczywiście wina podeszłego wieku. Ale jeśli mszę odprawia u nas ksiądz Szymon, to słyszę każdziuteńkie jego słowo, od początku do końca. Już ma taki sposób mówienia, że nie sposób go nie słyszeć. A przecież nie wyróżnia się niczym szczególnym od innych naszych duszpasterzy. Też mówią pięknie, szczególnie nowy proboszcz, który do tego pilnuje się, żeby nie przedłużać nadmiernie tego swojego komentarza do Ewangelii. I nawet potem pamiętam, o czym mówił. Ale ksiądz Szymon jest nieoceniony w czasie nabożeństwa. Nigdy u niego moje myśli nie wybiegają poza kościół, do sklepów czy do własnej kuchni. Każde słowo słyszę, każde zapada w serce. W naszej polskiej historii mieliśmy wielu wspaniałych księży – kaznodziejów, wśród których jednym z najznamienitszych był z pewnością ksiądz Piotr Skarga. Do dziś pamiętam ilustracje z książek do historii – reprodukcje obrazu Matejki – „Kazanie Piotra Skargi”. Na pogrzebie księdza tak mówił Fabian Birkowski:„ Nierychło takiego kaznodzieję Polska nasza obaczy, który serca ludzkie trzymał w rękach swych, obracał niemi, przez dziwną, a jemu tylko daną wymowę”.
Myślę że ksiądz Piotr Skarga mógłby być nawet patronem radiowców, bo przecież posługiwał się mistrzowsko słowem mówionym. Dlatego może warto przypomnieć fragment modlitwy którą odmawiał ten kapłan przed wygłoszeniem kazania:
„Wyciągnij, Panie, rękę swą. Aby dotknęła ust moich, abym mówił, coś mi kazał: abym się nie lękał, bo Ty jesteś ze mną. Uczyń mnie jak kolumnę żelazną i mur spiżowy”.
Mówiła Elżbieta Nowak