Redakcja Programów Katolickich

Gdańsk, czyli w pogoni za św. Ekspedytem

Ostatnia aktualizacja: 22.07.2012 12:00
Dziś list z Gdańska, czyli – „Morze, nasze morze….”.
Audio
Kaplica Matki Bożej Ostrobramskiej, Katedra Polowa Wojska Polskiego w Warszawie
Kaplica Matki Bożej Ostrobramskiej, Katedra Polowa Wojska Polskiego w WarszawieFoto: Krzysztof Stępkowski/Ordynariat Polowy Wojska Polskiego

Pisze stała Korespondentka i Słuchaczka, Pani Czesława Makedańska:

„Nastawiam rano radio, ale tu nie pieje kogut. Z balkonu widzę maleńki ogródek – pełen jest niezapominajek. Przypominają Pana Andrzeja Zalewskiego. Trudno o nim nie pamiętać.”

Dziękujemy Pani za to przypomnienie. O ludziach, którzy odeszli już od nas, najczęściej pamiętamy przy okazji 1 i 2 Listopada, a przecież rok ma więcej dni. I nie tylko same radosne okazje, ale czasem i smutne zamyślenia niesie nasze codzienne życie.

Lecz wracajmy do listu.

„Udało mi się uruchomić wyobraźnię i 19 kwietnia – a był to dzień św. Ekspedyta – byłam w Warszawie, w kościele Zbawiciela. Postałam przed piękną figurą, popatrzyłam, pomodliłam się. Nie zapomniałam też o Matce Boskiej Częstochowskiej. Ale Pani tam nie spotkałam, pewnie dlatego, że to nie był ranek….

Niestety nie wystarczyło mi wyobraźni, aby udać się do Katedry Polowej, do kaplicy Katyńskiej, aby zobaczyć Madonnę Katyńską.

Major Henryk Gorzechowski zrobił tę Madonnę z deszczółki pryczy i podarował synowi – też Henrykowi. Gorzechowski junior przeżył wojnę, w 1947 roku wrócił do Polski. Znaliśmy się bardzo dobrze, opowiadał chętnie o swoich wojennych losach, ale o Madonnie dowiedziałam się dopiero, gdy wnuk majora Gorzechowskiego ofiarował tę historyczną Matkę Boską Arcybiskupowi Leszkowi Sławojowi Głódziowi. Matka Boska Katyńska – niestety, nie zobaczę jej.

Oczywiście słucham Panią w każdy niedzielny ranek.”

I dalej Pani Czesława nawiązuje troszkę do mojej opowieści o podróży do Watykanu:

„W Rzymie byłam tylko raz, ale 8 dni wystarczyło, aby wiele zobaczyć. Oczywiście szukałam i tam św. Ekspedyta. Kościół San Vitale był zamknięty, a w nim podobno był obraz św. Ekspedyta. Miałam dużo czasu, aby podziwiać Plac Navona – patrzyłam, patrzyłam, bo wiedziałam, że tu już nie wrócę. Rzym to był mój „łabędzi śpiew” zagranicznych wyjazdów. Ale wspomnienia zostały i za to dziękuję Panu Bogu.

Tyle jest powodów aby dziękować!”

No i pod tymi słowami ja też się podpisuję. Też mam za co dziękować – ludziom, Panu Bogu. No i co tu gadać – także naszej kochanej Redakcji Katolickiej – że mogę z Państwem rozmawiać!

Elżbieta Nowak