„Lato, jesień, zima, wiosna, - Do Boliwii droga prosta!”
Tak, tak, to fragment wiersza Edwarda Stachury. Bo gdy mowa o Boliwii, to natychmiast zapala mi się ta lampka z piosenkami poety. A właściwie - zaczyna szumieć stary adapter z płytą winylową. Bo pierwszy raz go usłyszałam właśnie w ten sposób. Zapytają Państwo pewnie w tym momencie, co ma Stachura do dzisiejszego dnia świątecznego, oczywiście oprócz tej Boliwii? Otóż dziś to także – jako drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia – dzień pamięci pierwszego męczennika za wiarę, Świętego Szczepana. I tu trzeba powiedzieć, że męczenników było i jest wielu, ale są i tacy, którzy choć byli umęczeni, ale po prostu nie zdążyli być męczennikami – za wiarę. Bo na przykład odeszli w sposób gwałtowny, choćby śmiercią samobójczą. Dziś stosunek to takich osób i śmierci samobójczych zmienił się, już nie są grzebani poza cmentarzem, pod przysłowiowym płotem, a ich szaleństwo traktowane jest jako rodzaj choroby. Niektórzy mówią, że jest to choroba duszy. Coś podobnego do tego, jak pisze dalej nasz autor w swym wierszu:
Ni żyć już można, ni umrzeć.
Wypłakane łzy doszczętnie;
Oddycham ledwie i z bólem,
Kością mi w gardle staje powietrze.
I na nic się zda ucieczka na zieloną wyspę, ani nawet do Boliwii, bo od siebie samego człowiek nie ucieknie. Te poszukiwania sensu życia nie są łatwe, czasami dramatyczne, i zanim człowiek wreszcie się odnajdzie, zadaje podobne pytania – że jeszcze raz pozwolę sobie zacytować przejmujący fragment wiersza Edwarda Stachury:
Czy tak już będzie i będzie,
Boże mój, Boże, mój Boże,
Zawsze i wszędzie w obłędzie
Boże mój, wbiłeś we mnie wszystkie noże!
Elżbieta Nowak