W lutym (17.02) prosiłam o listy upamiętniające ks. Stanisława Snarskiego wobec zbliżającej się 2-giej rocznicy jego śmierci, i w marcu (26.03) odezwała się na ten mój apel pani Aleksandra pisząc:
„Szanowna Pani
Dawno temu miałam kontakt z Księdzem Stanisławem podczas spowiedzi świętej. Wielki Człowiek! Dziś, gdy tak bardzo potrzebuję Jego rady, właśnie dowiedziałam się, że już nie skorzystam z Jego pomocy. Czy orientuje się Pani, czy ktoś ze Współbraci Księdza Stanisława przejął schedę problemów rodzinnych?
Proszę o informację.”
Niestety, nie mam żadnej wiadomości o tym, by ktoś przejął dzieło ojca Stanisława - poradnictwo rodzinne przez telefon. Ale sama o nim też pamiętam, także i mnie go bardzo brakuje przez te dwa lata, odkąd odszedł od nas. I nawet tak sobie pomyślałam, czy byłby ktoś tak odważny, jak On? Moja przyjaciółka umierała w szpitalu, nagle powalona wylewem. Nie prowadziła życia pobożnego, a nawet raczej odwrotnie, jak to buntownik. A tu nagle wylew i policzone godziny życia. Ksiądz Stanisław akurat do mnie zadzwonił. I na tę wiadomość po prostu poprosił o jej numer komórki, do szpitala. I do niej zadzwonił. Tak zwyczajnie, nawet jej nie znając. Ot, jest człowiek, chory i umierający, więc na pewno potrzebuje Chrystusa. I trzeba do niego dotrzeć za wszelką cenę!
Ta osoba żyła potem jeszcze zaledwie jedną dobę… Była więc to jej jedyna rozmowa z księdzem przed śmiercią. Nie wiem, co sobie tam powiedzieli. A właściwie co powiedział ksiądz do niej, bo ona sama mówiła już dość kiepsko. Nawet trudno mi wyobrazić sobie tę ich rozmowę. I podziwiałam odwagę księdza. Ale też mam nadzieję, że ona sama, zdająca sobie sprawę z powagi sytuacji, także tej rozmowy nie odrzuciła. Ksiądz powiedział mi tylko, że z nią rozmawiał. Tylko tyle i aż tyle.
Teraz, gdy widzę lub słucham naszego papieża Franciszka, to myślę, że jest on takim przedłużeniem księdza Stanisława. Też wyciąga ręce do ludzi, którzy być może sami by na to nie wpadli, żeby poprosić księdza o pomoc. Z braku odwagi, z powodu buntu , niechęci lub niewiedzy. Oj, dużo jest jeszcze do zrobienia na świecie.
Elżbieta Nowak